Sakwa wystaje do tyłu, ale punkt zamocowania sztycy jest w ściśle określonym miejscu. Działa tam siła próbująca oderwać fragment ramy z rurą podsiodłową od reszty ramy, co czasem widać po pękniętych ramach. Ta siła nie działa wzdłuż sztycy. Można sobie wyobrazić model z ciężką podsiodłówką umieszczoną na pręcie o długości 1 kilometra i wtedy okaże się, że środek ciężkości znajdzie się poza tylnym kołem, mimo zaczepienia pręta pod siodłem. Rower będzie robił fikołek na tylnym kole do tyłu.
Tak, jakbyś bagaż wiózł na siodełku. Podsiodłówka wystaje daleko nad koło i jej środek ciężkości jest w innym miejscu.
Bagażnik ma tę wadę, że nie ma amortyzacji, zaś podsiodłówka amortyzuje. Kiwa się nie tylko na boki, ale też pracuje góra-dół. Ponadto jest znacznie lżejsza niż sakwy, bo mniejsza i część bagażu jest umieszczona z przodu lub w ramie. Obciążenia maksymalne padające na tylną piastę w bikepackingu są więc na pewno dużo mniejsze, niż w systemie klasycznym, ale wynika to bardziej z amortyzacji i z mniejszej masy bagażu z tyłu, niż z punktu zaczepienia.
Jeśli ktoś nie wierzy, to proponuję jazdę z czymś ciężkim w sakwie i w podsiodłówce, no i chamskie zjeżdżanie z krawężników. Z bagażnikem to słychać łup, koło aż się wygina, czasem strzelają szprychy, a z podsiodłówką to co najwyżej urwie się mocowanie podsiodłówki (które właśnie amortyzuje uderzenie).