Tymczasem przed północą Walsodar dotarł do mety, co pozostało niezauważone (no taki los tych, co dojeżdżają w środku). Brawo, Radku!
No nie do końca tak było, firmowy team Radka - Tatalata Team - czuwał i zauważył ten moment. No i wiadomo, że powstanie film z MRDP, bo materiału jest sporo.
Tym niemniej szacun też dla tych, którzy mimo zmęczenia ciągle na trasie i walczą już sami ze sobą. Wbrew pozorom to jest najtrudniejsza walka.
Nie chciałabym zapeszać, ale u mnie system tubeless + GP 5000 + uszczelniacz Silka + knoty Dynaplug doskonale się sprawdza. Trzy wyścigi po 4 tysiące km każdy, kilka edycji RTPL itd. zaliczone bez żadnej awarii. W tym roku na VIA owszem, dwukrotnie miałam przebicie tylnej opony, ale zorientowałam się, gdy zeszłam z roweru i zobaczyłam ramę zachlapaną mlekiem.
Kiedyś musiał być ten pierwszy DNF. Do 1314 km wszytko szło zgodnie z rozpiską, którą przygotowałam sobie wcześniej. Pod Arłamowem pękła sprężyna blokująca zapadki w bębenku. Do Ustrzyk Dolnych szłam w nocy pieszo. Na nocleg dotarłam nad ranem. O 9:00 poszłam do serwisu rowerowego. Tam siedziałam kolejne 2h. Żadna część nie pasowała do mojego koła. Prowizorycznie naprawiono mi bębenek, ale łańcuch nie trzymał się wszystkich przełożeń. I tak straciłam całą wypracowaną przewagę nad limitem czasu. Kolejne dwa dni w górach trzymałam jeszcze minimalną średnią dobową, ale Kotlina Kłodzka zapoczątkowała lawinę zdarzeń, których efektem końcowym jest DNF. Jeszcze rano w poniedziałek wierzyłam, że uda się przejechać w limicie. Na płaskiej trasie odżyłam, ale brakowało mi przełożeń. W tym stanie rzeczy potrzebowałabym jeszcze pół doby, żeby dojechać na metę. A to już byłby wynik poza limitem czasowym, co nie jest dla mnie żadną satysfakcją. Uparłam się na wynik w 10 dni i w momencie kiedy zdałam sobie sprawę, że się nie uda, podjęłam decyzję o DNF. Żadne tłumaczenie, że jechałam w połowie stawki, że czas w okolicach 11 dni jest świetnym wynikiem nie był motywacją do dalszej jazdy. Nie ma sensu kontynuowanie jazdy kiedy nie przynosi ona już radości. Nie było mi to w tym roku dane, choć fizycznie dojechałabym na spokojnie na mete.
Żadna część nie pasowała do mojego koła.
Pytanie ile taki jeden zestaw opon GP 5000 Ci wytrzymuje kilometrów? Bo to też trzeba brać pod uwagę, że one nie są jakieś wytrzymałe bardzo. Do Durano Plus im dużo brakuje pod tym względem Te przebicia tylnej na VIA to były takie że mleko zakleiło i można było dalej jechać normalnie?
Dobry przykład, że zwykły sprzęt jest efektywniejszy niż wynalazki.Te wszystkie tubelesy, wylajtowane opony, elektroniczne przerzutki, wewnętrzne prowadzenie kabli, zintegrowane kokpity, wycudowane ramy naszpikowane drobnymui elementami z tworzywa, które łatwo zgubić lub zniszczyć. Ładnie wyglądają i świetnie się sprawują w sprzyjających warunkach, ale w realnym świecie stają się tylko źródłem problemów.
Ciekawe, że w sklepie nie mieli żadnych kół. W takiej sytuacji pewnie warto kupić byle jakie koło i jechać dalej.
Mi zimą kiedyś poszedł bębenek w zwykłym kole na szybkozamykacz. Tyle, że na wycieczce. Pieszo do pociągu i do domu.
Dobry przykład, że zwykły sprzęt jest efektywniejszy niż wynalazki. Te wszystkie tubelesy, wylajtowane opony, elektroniczne przerzutki, wewnętrzne prowadzenie kabli, zintegrowane kokpity, wycudowane ramy naszpikowane drobnymui elementami z tworzywa, które łatwo zgubić lub zniszczyć. Ładnie wyglądają i świetnie się sprawują w sprzyjających warunkach, ale w realnym świecie stają się tylko źródłem problemów.
Cytat: PABLO w 2 Wrz 2025, 16:13Dobry przykład, że zwykły sprzęt jest efektywniejszy niż wynalazki. Te wszystkie tubelesy, wylajtowane opony, elektroniczne przerzutki, wewnętrzne prowadzenie kabli, zintegrowane kokpity, wycudowane ramy naszpikowane drobnymui elementami z tworzywa, które łatwo zgubić lub zniszczyć. Ładnie wyglądają i świetnie się sprawują w sprzyjających warunkach, ale w realnym świecie stają się tylko źródłem problemów.I już Pablo wsiadł na swoją ulubioną łysą kobyłę i wbija ostrogi Nie masz bladego pojęcia o jaki rower chodzi - to po co mędrkujesz? Z tego co pamiętam to Kasia nie ma żadnej elektroniki, tubelessów, ma normalną szosę. I chyba możesz z opisu wywnioskować, że skoro pękły sprężynki w bębenku to był to bębenek na pieski, więc koło nie było jakieś wypasione. Tak więc ze swoją stałą mantrą trafiłeś akurat jak kulą w płot, bo ten typ awarii nie występuje w droższych kołach na ratchecie i podobnych systemach.A czemu nie kupiła kola? A skąd założenie, ze była taka możliwość? Szansa, ze w Ustrzykach Dolnych od ręki dostaniesz koło szosowe na piaście pod potrzebną akurat liczbę biegów i pod posiadany system hamulców (a chyba ma tarcze) wcale nie jest wysoka. Poza tym nie każdy ma możliwość wyłożenia od ręki sporej kasy na tylne koło.
Z FB /.../
Swoją drogą, ciekawe czy skład (męskiego) podium tegorocznego MRDP (roczniki odpowiednio 1983, 1981, 1982) mógłby stanowić przyczynek do badań nad kryzysem wieku średniego u mężczyzn w Polsce