Tak jak kleszcze, też tylko trochę krwi + gratisy. O te gratisy się rozchodzi.
Jak goni mnie pies, to potwornie głośno wykrzykuję ku niemu wulgaryzmy. Pomaga. Co ciekawe, pomagało też w innych krajach, a wulgaryzmy były jak najbardziej po polsku.
Kiedyś w Turcji goniły nas (jechałem z kolegą) dwa wielkie brytany. Z pianą na pysku niemalże. Wyglądało to źle, bo było kompletne odludzie. Wydobyte z głębi ciała potężne "spier... lać" chyba nas uratowało. Psy stanęły na moment jak wryte, a nam to dało czas na ucieczkę. Oczywiście można wywrzeszczeć dowolne słowo, ale wulgaryzmy noszą większą dozę dynamizmu. No i nie trzeba pospiesznie szukać gwizdka...
Wg google tłumacz: kulübeAle "buda" jako psi domek, czy część Budapesztu?