Po raz pierwszy od 2009 roku (kiedy to zacząłem zmagać się z tą nieuleczalną „chorobą*”) jadąc rowerem ze Sławkiem w ramach popracowej rundki zapoznałem/-liśmy się (On też miał tę przyjemność) z działaniem smerfnego „gwizdka” podczas akcji „powrót rodaków z pracy.”
Jak wspomnę nieodległe lata, gdyby taka próba wówczas się odbyła – pewnie zabrakłoby skali na urządzeniu.
Na szczęście czasy, kiedy zakończyłem swoją „przygodę” z degustacją minęły (wypełniłem po brzegi wiadro/cysternę… i nie zamierzam zaczynać „rowerowo” kolejnego.
* 237127 km do wczoraj
"Srebrny Szerszeń" przebił dystans "Mojej Gwiazdy", a byli tacy którzy twierdzili że zakup ramy Boplighta (i przeszczep części z poprzednika), to słaby pomysł.