Może mi ktoś wytłumaczyć komu i do czego takie cudo jest potrzebne?
Jeszcze kilka lat temu sporo tego było w zawodowym peletonie. W terminologii ICI to zdaje się doping technologiczny.
To tak jakby się pytać, czemu ktoś jeździ motocyklem, skoro rower też ma dwa kółka.
może kiedyś mi się coś odwidzi i bez wspomagania już nie będę dawał rady?
Ciekawe czy za np. 30 lat też będziesz takie pytania zadawał.
HejŚmigając po Alpach zauważyłem dużą popularność elektrycznych rowerów górskich. No... Rozumiem... Można na takim czymś wjechać na szlak rowerowy gdzie np. skuterem nie można/nie da się pośmigać.Ale na podjeździe na Mortirolo minęła mnie elektryczna kolarzówka Może mi ktoś wytłumaczyć komu i do czego takie cudo jest potrzebne?
Ale ja widziałem młodego człowieka na tej kolarzówce.
Tylko zamiast się pocić pod górę przez godzinę, w międzyczasie kilkukrotnie prowadząc rower, wjechałem na szczyt w 25 minut, podjeżdżając wszystko, mogąc szybciej cieszyć się zjazdem.
"Na wycieczkę na lekko typu jedna przełęcz lub krótka grań rozwiązanie ok. Na wyprawę z sakwami to już trudniej, bo trzeba ogarniać ładowanie, czyli noclegi cywilizowane. Ale wszystko da się zrobić. Ludzie już tak jeżdżą."Niestety, i niedlugo będzie jak na szlaku do Morskiego Oka
i to jest idealne przeznaczenie dla rowerów elektrycznych.
Urzekła mnie hulajnoga, która ważyła koło 12 kg, miała składany drążek (po złożeniu dawał wygodny drążek do niesienia) i jeździła ponad 20km/h i miała koło 30km zasięgu. Czas ładowania ok 2h. Zasilacz był w nią wbudowany zatem tylko standardowy kabel trzeba było ewentualnie zabrać. Coś takiego zabrać pod pachę np. do pokoju w pracy to żaden problem. Zatem może rower w mieście to gatunek, który będzie wypierany przez inne organizmy lepiej przystosowane do zmieniającego sie środowiska w mieście. Mniejsze, lżejsze, bardziej mobilne?
Nie widzę związku. Tam byla dyskusja o nowej technologi młócenia, a tutaj dyskutowaliśmy o rekreacji.Gdybyśmy rozmawiali o elektrycznych rowerach dla kurierów, listonoszy to związek mógłby być.
Urzekła mnie hulajnoga, która ważyła koło 12 kg, miała składany drążek (po złożeniu dawał wygodny drążek do niesienia) i jeździła ponad 20km/h i miała koło 30km zasięgu. Czas ładowania ok 2h. Zasilacz był w nią wbudowany zatem tylko standardowy kabel trzeba było ewentualnie zabrać. Coś takiego zabrać pod pachę np. do pokoju w pracy to żaden problem.
...Cytat: Sedymen w 27 Sie 2018, 15:49Urzekła mnie hulajnoga, która ważyła koło 12 kg, miała składany drążek (po złożeniu dawał wygodny drążek do niesienia) i jeździła ponad 20km/h i miała koło 30km zasięgu. Czas ładowania ok 2h. Zasilacz był w nią wbudowany zatem tylko standardowy kabel trzeba było ewentualnie zabrać. Coś takiego zabrać pod pachę np. do pokoju w pracy to żaden problem. Kojarzysz jakiś model/firmę? Myślałem ostatnio o czymś takim (jeszcze nie googlałem).
Wkurza mnie takie podchodzenie policji. Szkoda, ze quady i motory enduro w lasach jakoś im nie przeszkadzają. Za to człowiek na hulajnodze lub segwayu to już straszna sytuacja, którą trzeba penalizować. Banda hipokrytów.
/.../ W Łodzi o takiej akcji nie słyszałem i ogólnie o ściganiu rowerzystów. /.../
Nie przesadzajmy panno Janus, że na płaskim tak szybka jak rower. Rower to bez trudu pojedzie 30km/h, w dół sporo szybciej. To Twoje 'niemal' to jest duża różnica. Z rowerem do metra nie wsiadasz, bo nie ma po co. Hulajnogą dłuższe dystanse pokonać już ciężej.
To nie są skutery. To samo nie jedzie. To jest rower ze wspomaganiem, który dodaje ileś tam watów.
Posłuchajcie jakimi słowami skwitował technologiczny postęp, u którego stało całe kolarstwo: „(p)rzyklaskuję tej próbie, ale nadal uważam, że zmienne przełożenie jest dla ludzi powyżej czterdziestego piątego roku życia. Czy nie lepiej triumfować siłą mięśni niż fortelowi przerzutki? Stajemy się słabi. Proszę was, przyjaciele, przyznajmy, że próba ta była ciekawym pokazem dla naszych dziadków! Jak dla mnie, dajcie mi ostre koło!”.
Przykład Morskiego Oka jest całkiem trafny, bo podążając za wygodą zawsze udaje się nam dojść do przesady. Ostatnio wracałem z Kołobrzegu w towarzystwie takiego fulla, którego właściciel narzekał na PKP, że wieszaki za małe montujeTydzień później mijałem samochodem podobną maszynę w mieście. Jechała co najmniej 40km/h, do skrzyżowania, później poszedł slalom chodnik, przystanek, chodnik, droga poprzeczna. Pozostaje sobie wyobrazić, jak wygląda szlak w lesie po jej wizycie. Moim zdaniem z kolarstwem ma to już niewiele wspólnego, ze zdrowym rozsądkiem takze.