Pytanie czy ten kawałek jest warty takiego zachodu, nerwów i pieniędzy?
Byłem tam dawno przed wojną na Ukrainie - i już wtedy przejazd przez granicę to była męka. Trzeba mieć wizę rosyjską, a ta swoje kosztuje, do tego na rosyjskich przejściach granicznych rower jest traktowany jak pieszy, więc na samochodowych przejściach trzeba prosić kierowców o przewiezienie roweru. A to w obecnej sytuacji wcale nie musi być takie bezproblemowe, nie wiem czy tak Rosjanie w wielką chęcią się na to zgodzą, licząc się z tym, ze Polaka służby mogą mocno trzepać. A mogą też zorganizować zwykłą prowokację, podłożyć np. narkotyki i twierdzić że to znaleźli w czasie kontroli - nie jest to niemożliwe, przecież tak swego czasu zrobiono słynnej amerykańskiej koszykarce, ze 2 lata chyba siedziała w Rosji, zanim USA jej nie uwolniło oddając samemu groźnego rosyjskiego handlarza bronią. Tak właśnie działa to państwo. Do tego trzeba pamiętać, że jest obszar dość zmilitaryzowany, więc wszelakich patroli w obecnej sytuacji może być sporo, a że rowerzystów podróżujących turystycznie z bagażem tam nie ma wielu, więc od razu będą podejrzani.
A sam obwód, też i miasto Kaliningrad na mnie zrobiły kiepskie wrażenie, od polskiej granicy do Kaliningradu to jest płaska równina, nic wielkiego.
Oczywiście, ze fajnie by było móc przeciąć Obwód w drodze na Litwę, bo to niejako naturalna i najkrótsza trasa, gdy się jedzie w rejon Kłajpedy - ale jak na taki krótki kawałek to jest tyle potencjalnych problemów, że to się robi skórka za wyprawkę. Nie w tej sytuacji politycznej, była w pewnym momencie odwilż, nawet wprowadzono ruch bezwizowy dla mieszkańców rejonów przygranicznych, np. znajomi z Elbląga tam jeździli rowerami. Ale obecnie to jest po prostu państwo wrogie Polsce i nie ma najmniejszych widoków by to się szybko mogło zmienić, raczej będzie jeszcze gorzej.