Dwa lata temu zaimponował mi kosmicznie, w niecałe 5 godzin machnął czterdziestokilometrowy podjazd z 1600 na prawie 3900, z Marysią robiliśmy go półtora dnia z noclegiem po drodze, niby robiliśmy sobie popas w pięknych okolicznościach przyrody i przerwy na kawę, ale nawet bez tego mielibyśmy biedę, żeby to zrobić w jeden dzień.
Aaa, Silakan wyglądał na finiszu lepiej, za to rzygi na wysokościach Leveiki chyba trochę tłumaczą to, że pod koniec zaczął odpuszczać.
Tomasz Sawaka ma ośmiogodzinną piętnastogodzinną przerwę przed ostatnim podjazdem.
Dość ciekawą trasą porusza się Marco Boschi, większość niedzieli spędził w Demokratycznej Republice Konga i Republice Środkowoafrykańskie, dziś jego tracker zgłaszał się z okolica Kiribati.