Żyję, ale co to za życie bez roweru... dziś jak do sklepu zajechałam to obręcz już się tak rozwaliła że zablokowała się o rozpięty hamulec. Ziom w rowerowym mi powiedział, że po prostu wytarłam obręcze i jedna puściła, a zaraz druga może niespodziewanie paść. Podobno gdybym nie miała umiłowania do jeżdżenia w śnieg i deszcz i po błocie, to bym sobie pojeździła na nich dłużej. Druga też jest do wymiany. W zasadzie to muszę kupić całe dwa koła i to jeszcze nie wiem jakie, szit happens.