Co dziś zrobiłeś/aś rowerowego?

[łatośłętka]

Tu rykują już tak z 12 dni.
Co urzeka, w pamięć zapada bardziej, rankami rowerując biez lies, przecina się korytarze unoszącej się woni - w powietrzu zawisły ślad leśne drogi przemierza-, cinających je-leni.

Nie dziw!:
Zygmunt II August w Knyszynie, na skraju, miał swój dwór (warowny zamek zaś w Tykocin). Wieczorami miał zwykł siadać, mawiać - patrząc przez łąki za strużką na las - "moja Puszcza kochana!".

Krakowa miał nie lubić, unikać.
Wilno już wolał.
Knyszyn-ską Puszczę kochał.

- Pidlasie?
- What else?!
 

[michal.je]

Ludzie gadajo, że rykowisko trwa w najlepsze...

Coś się udało zobaczyć czy usłyszeć? 
Bo ja jadąc nockę na Mazurach ładnych parę razy słyszałem głośno ryczące jelenie i to z poziomu szosy; gdyby wjechać w teren koło świtu to może i coś by się zobaczyło.

Ostatnia sobota/niedziela 20-21.09 w okolicach Białegostoku za Supraślem w lasach ruch jak cholera. A nad ranem (4-5 godzina) bardzo głośno.

[łatośłętka]

Od dnia dzisiejszego do odwołania przewozy i transport realizowany jest jednorzędowo.

[podjazdy]

Wracając wieczorem z pracy zauważyłem, że ochłodzenie wygoniło całe biegactwo że ścieżek do nor. To samo stało się z hujnogami elektrycznymi. Mam nadzieję, że zostanie już tak do wiosny.

[sierra]

Wczoraj podczas rowerowania słuchałem komunikatów o: tempie, czasie przejazdu jednego kilometra i aktualnym tętnie wydobywających się z opaski od hujałeja 
Poza lekkim wkur.wieniem okazuje się, że to bardzo motywuje     

[łatośłętka]

Od dnia dzisiejszego do odwołania przewozy i transport realizowany jest jednorzędowo.

Poprawiłem:
Od dnia dzisiejszego do odwołania przewozy, transport w dni robocze realizowane są jednorzędowo.

Z cyklu Oblicza:

1/ MM (miejsce mocy):


2/ MS (miejsce schadzki):

[Wilk]

Tykocin zawsze cieszy oko! 

[łatośłętka]

Jest tłem, na drugim planie.

No, tam, zwłaszcza na rynku, coś jest, być musi - tam przecież nie ma nic.

[Rowerownik]

Zacząłem myśleć o weekendzie.
Od ilości parnich vlaków aż mnie rozbolałą głowa Miejmy nadzieję, że pogoda dopisze.
https://vlaky.pardubickykraj.cz/podorlicka-parni-sobota/

[Iwo]

W sumie wczoraj, pożegnałem drugich i zapewne ostatnich w tym roku gości z Warmshowers, para francusko-włoska. Przez 3 miesiące kręcili się po Europie, teraz jadą do Stambulu i stamtąd samolotem w ciepłe kraje (Indie). Ona akurat miała imprezę rodzinną i poleciała na kilka dni do Francji, a jej towarzysz spędził trochę ponad tydzień u mnie.

Poza tym były w połowie lata dwie młode Niemki i kilka osób które pisało jak na złość w momencie moich letnich wyjazdów.

Jak u was?

[aard]

Jak u was?

Jesteś prawdopodobnie jedyną osobą w Europie, która kogokolwiek z warmshowers przyjmuje. Nie policzę, ile dziesiątek razy próbowałem - zawsze albo brak odpowiedzi albo w najlepszym razie "akurate tego dnia nie mam możliwości" (a to ci pech!). Odpuściłem sobie ten serwis.

[łatośłętka]

Łącznie ile osób przyjąłeś?
(Ok. ile razy próbowałeś już wiemy.)

[aard]

Zero. Miałem bodaj dwa zapytania, oba jak mnie nie było w domu.

[Borafu]

Ej no, bez przesady. Trochę to jednak działa.
My przyjmowaliśmy co najmniej 5 razy różnych rowerzystów.
Parę Amerykanów, dwie pary Holendrów, Rosjanina, Francuza, a w tym roku Niemkę.
Trzy inne pytania w tym roku trafiły nie w porę, ale ja miałem prywatnie trudny rok.

No i sam też spałem w Szwecji w domku, z kluczem pod kamieniem.

[łatośłętka]

Mieszkając w B., przez lata ugościliśmy podróżnych iluś.

Zaczęliśmy od odbioru ludzi daleko z drogi, dworca, łososia, wina, deserów, obwożenia celem poczynienia zakupów, naginania ram życia, by umilić, pospać by mogli dłużej. Po kilku latach, wobec doświadczeń, serce nam wprawdzie osłabło, jednak ciągliśmy.

Po przeprowadzce w las, ludzi przyjmowaliśmy nadal, do czasu, gdy w czasie ogłoszonej pandemii Francuz korki (cierpliwości) nam spalił. Ciut odczekawszy, otworzyliśmy się jesienią, przez zimę - wówczas wjechał kolejny podróżnik, Holender (ten był git).

Od jakiegoś czasu wyłączamy się na lato - mieszkamy w puszczy; w puszczy o nocleg jest łatwo.

Zniechęceni zostaliśmy nie tylko poszczególnymi osobami, które nie miały tyle empatii/przytomności, by pojąć, urlop mają one, nie my. Stało jakoś tak, ludzie meldowali się nie poprzez oficjalną stronę, lecz na maila lub telefon. O swym pobycie wzmianek nie pozostawiali. - Już nie wiedzieliśmy.

Sami o nocleg u kogoś, w firmie tej, czy innej, nie zabiegaliśmy ni razu.
Nikt nam więc nie odmówił.


By po całym dniu jazdy, strudzony, wieczorem jechać do kogoś jeszcze w odwiedki [fon. adwietki], ludziom na łeb się zwalać bez zaistnienia konieczności wobec ataku Siły Wyższej, ja nie rozumię, animy nie mam.