Niektórzy z Was kojarzą mnie jako tego gościa, który rowerem jeździł tu i tam i pisał o tym (nie do końca rowerowe) książki.
I potem się nagle skończyło.
Po kilku artroskopiach prawego kolana, kilkunastu zastrzykach z kwasu hialuronowego, po kilkunastu zastrzykach z osocza mojej własnej krwi wszystko wygląda na to, że .... naprawione. Wyleczone. Zadbane.
lewe jest (dopiero) po pierwszej artroskopii i kilku zastrzykach i jeszcze potrzebuje opieki, ale .... daje radę.
Dlatego dziś, rzuciłem sobie wyzwanie i ... pyknąłem "dookoła domu" 1000 metrów w górę.
(ridewithGPS.com twierdzi, że 1089. STRAVA, że 1008) i jestem szczęśliwy, bo kolana nawet się nie zająknęły.
Co innego uda na ostatnim podjeździe. Ale to się wyćwiczy

Trzymajcie kciuki to może jeszcze gdzieś na jakąś rowerową wycieczkę w świat pojadę

