
Kilka dni już minęło od powrotu do domu więc się pochwalę:
Mapa:
https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1gC_gFWlQYOFPUYkGnUKKuoPgraWv_Ec&usp=sharingTrochę faktów:
Termin: 18.02.25 - 09.08.25
ok. 10500km
ponad 85km przewyższenia
najwyższy punkt: 2918m npm
Rower: decathlonowy Riverside Touring 900 (po wielu upgradach)
Brak poważnych awarii, 2x przebita dętka, 1 opona po 4000km poszła do kosza bo się zaczęło robić jajo, raz lekkie centrowanie koła.
3 łańcuchy, całość trasy na wosku. Kaseta nadal żyje.
Największy problem: pogoda w pierwszej połowie podróży. Podczas 6 tygodni w południowej Hiszpanii i Portugalii jedynie 4 dni były bez deszczu. Najbardziej mokra wiosna w historii pomiarów. Sztorm za sztormem, wiatr, wypizd etc. We Francji, Szwajcarii i Niemczech też nie było kolorowo ale w granicach normy.
Natomiast tam gdzie powinno lać było sucho. W Szwecji, Finlandii, krajach bałtyckich w sumie tylko 2 dni kiblowałem przez deszcz. Na północy bardziej doskwierał najpierw wiatr, a potem upały (28C w Finlandii jest znacznie mniej przyjemne od 35C w PL).
Regiony, które najlepiej wspominam:
- południowo zachodnie wybrzeże Portugalii
- Kraj Basków (hiszpańska część)
- Jezioro Genewskie
- dolina górnego Dunaju wraz z jego przełomem
- północne wyspy Alandzkie
- wyspy Estonii
Region, który wolałbym pominąć:
- Algavre - kilka dni jazdy między osiedlami i hotelami - trzeba było jechać bardziej w głąb lądu ale człowiek się łudził, że będzie lepiej.
===========================
Maroko - dobre drogi, nieźli kierowcy. Dość przyjaźni ludzie, nie byli natrętni. Główny problem to dzieci. Jest ich mnóstwo, pod szkołami nawet koło tysiąca się kłębi. Pierwszy raz w życiu rzucano we mnie kamieniami (nie tylko moje doświadczenie)
Hiszpania - świetni kierowcy, dobre drogi, słabe ścieżki rowerowe. Ludzie to nie mój klimat
Portugalia - znacznie przyjemniejsi ludzie, ciszej niż w Hiszpanii (o to akurat nie trudno). Drogi słabsze, kierowcy bardziej narwani niż w Hiszpanii
Francja - bardzo przyjazny kraj choć kierowcy poniżej europejskiej średniej. Dużo kempingów, niezłe ścieżki rowerowe, duży wybór towarów w sklepach
Szwajcaria - pedałowanie tam to bajka, na drogach pasy dla rowerów, nie trzeba myśleć jak pokonać skrzyżowanie, ruch spowolniony radarami i mandatami. Ale koszmarnie drogo.
Niemcy - zaskakująco przyjazny rowerzystom kraj, oczywiście po Szwajcarii przeskok duży ale i tak wrażenia bdb. Dużo tanich pól namiotowych dla rowerzystów (nawet po 5Eur od osoby w centrum miasta)
Czechy - jeden z moich ulubionych krajów, niestety moja trasa biegła przez ładne ale dość żulerskie regiony.
Polska - po 6000km wjechałem do Słubic - japrdl, mój kraj przecież nie jest tak koszmarny....
Szwecja - ładnie, bezpiecznie ale po kilkuset kilometrach zrobiło się nużąco, dlatego zrezygnowałem z jechania dookoła zatoki Botnickiej. Kierowcy jedni z najlepszych na kontynencie
Finlandia - genialna infrastruktura rowerowa, każde miasteczko ma sieć ścieżek z przejazdami podziemnymi etc. Ale krajobrazowo poza wyspami dość nudno. Krainę jezior lepiej chyba z kajaka podziwiać niż z roweru bo jazda wzdłuż jezior to 99% lasu i od czasu do czasu widok na jezioro.
Estonia - świetna infrastruktura rowerowa, kierowcy nie gorsi niż w Finlandii. Bardzo przyjazny kraj na rower, szczególnie wyspy. Niby nic szczególnego tam nie ma ale całokształt pozostawia bardzo dobre wrażenie
Łotwa - nie było to pierwsze podejście do jeżdżenia tam i niechętnie tam wrócę. Szczególnie ta pieprzona tarka na szutrach, które są nawet na "czerwonych" ruchliwych drogach. W porównaniu do Estonii - przepaść infrastrukturalna
Litwa - nie mój klimat ale doceniam kilka aspektów, trochę lepsze drogi niż na Łotwie, ładne miasta się zdarzają. Mimo to przyjemniej jeździć po polskiej stronie Suwalszczyzny

W razie pytań - śmiało walić.
Zdjęć prędko nie przebiorę bo już się szykuję w dalszą drogę...