Autor Wątek: A->Z, czyli Agadir - Zamość, przez Karelię  (Przeczytany 419 razy)

Offline Mężczyzna szulik

  • Wiadomości: 8
  • Miasto:
  • Na forum od: 11.09.2022
Kilka dni już minęło od powrotu do domu więc się pochwalę:

Mapa: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1gC_gFWlQYOFPUYkGnUKKuoPgraWv_Ec&usp=sharing

Trochę faktów:
Termin: 18.02.25 - 09.08.25
ok. 10500km
ponad 85km przewyższenia
najwyższy punkt: 2918m npm
Rower: decathlonowy Riverside Touring 900 (po wielu upgradach)
Brak poważnych awarii, 2x przebita dętka, 1 opona po 4000km poszła do kosza bo się zaczęło robić jajo, raz lekkie centrowanie koła.
3 łańcuchy, całość trasy na wosku. Kaseta nadal żyje.

Największy problem: pogoda w pierwszej połowie podróży. Podczas 6 tygodni w południowej Hiszpanii i Portugalii jedynie 4 dni były bez deszczu. Najbardziej mokra wiosna w historii pomiarów. Sztorm za sztormem, wiatr, wypizd etc. We Francji, Szwajcarii i Niemczech też nie było kolorowo ale w granicach normy.
Natomiast tam gdzie powinno lać było sucho. W Szwecji, Finlandii, krajach bałtyckich w sumie tylko 2 dni kiblowałem przez deszcz. Na północy bardziej doskwierał najpierw wiatr, a potem upały (28C w Finlandii jest znacznie mniej przyjemne od 35C w PL).

Regiony, które najlepiej wspominam:
- południowo zachodnie wybrzeże Portugalii
- Kraj Basków (hiszpańska część)
- Jezioro Genewskie
- dolina górnego Dunaju wraz z jego przełomem
- północne wyspy Alandzkie
- wyspy Estonii

Region, który wolałbym pominąć:
- Algavre - kilka dni jazdy między osiedlami i hotelami - trzeba było jechać bardziej w głąb lądu ale człowiek się łudził, że będzie lepiej.

===========================

Maroko - dobre drogi, nieźli kierowcy. Dość przyjaźni ludzie, nie byli natrętni. Główny problem to dzieci. Jest ich mnóstwo, pod szkołami nawet koło tysiąca się kłębi. Pierwszy raz w życiu rzucano we mnie kamieniami (nie tylko moje doświadczenie)

Hiszpania - świetni kierowcy, dobre drogi, słabe ścieżki rowerowe. Ludzie to nie mój klimat
Portugalia - znacznie przyjemniejsi ludzie, ciszej niż w Hiszpanii (o to akurat nie trudno). Drogi słabsze, kierowcy bardziej narwani niż w Hiszpanii
Francja - bardzo przyjazny kraj choć kierowcy poniżej europejskiej średniej. Dużo kempingów, niezłe ścieżki rowerowe, duży wybór towarów w sklepach
Szwajcaria - pedałowanie tam to bajka, na drogach pasy dla rowerów, nie trzeba myśleć jak pokonać skrzyżowanie, ruch spowolniony radarami i mandatami. Ale koszmarnie drogo.
Niemcy - zaskakująco przyjazny rowerzystom kraj, oczywiście po Szwajcarii przeskok duży ale i tak wrażenia bdb. Dużo tanich pól namiotowych dla rowerzystów (nawet po 5Eur od osoby w centrum miasta)
Czechy - jeden z moich ulubionych krajów, niestety moja trasa biegła przez ładne ale dość żulerskie regiony.
Polska - po 6000km wjechałem do Słubic - japrdl, mój kraj przecież nie jest tak koszmarny....
Szwecja - ładnie, bezpiecznie ale po kilkuset kilometrach zrobiło się nużąco, dlatego zrezygnowałem z jechania dookoła zatoki Botnickiej. Kierowcy jedni z najlepszych na kontynencie
Finlandia - genialna infrastruktura rowerowa, każde miasteczko ma sieć ścieżek z przejazdami podziemnymi etc. Ale krajobrazowo poza wyspami dość nudno. Krainę jezior lepiej chyba z kajaka podziwiać niż z roweru bo jazda wzdłuż jezior to 99% lasu i od czasu do czasu widok na jezioro.
Estonia - świetna infrastruktura rowerowa, kierowcy nie gorsi niż w Finlandii. Bardzo przyjazny kraj na rower, szczególnie wyspy. Niby nic szczególnego tam nie ma ale całokształt pozostawia bardzo dobre wrażenie
Łotwa - nie było to pierwsze podejście do jeżdżenia tam i niechętnie tam wrócę. Szczególnie ta pieprzona tarka na szutrach, które są nawet na "czerwonych" ruchliwych drogach. W porównaniu do Estonii - przepaść infrastrukturalna
Litwa - nie mój klimat ale doceniam kilka aspektów, trochę lepsze drogi niż na Łotwie, ładne miasta się zdarzają. Mimo to przyjemniej jeździć po polskiej stronie Suwalszczyzny :)

W razie pytań - śmiało walić.

Zdjęć prędko nie przebiorę bo już się szykuję w dalszą drogę...



Offline Mężczyzna memorek

  • Wiadomości: 2704
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 12.05.2007
Wygląda na kawał fajnej wycieczki. Chętnie poczytam więcej.

Marek

Offline Mężczyzna szulik

  • Wiadomości: 8
  • Miasto:
  • Na forum od: 11.09.2022
Dodam jeszcze taką ciekawostkę: Sprawdziłem, w którym kraju miałem największe średnie przewyższenie. No i były dwa mniej więcej po równo:
Maroko oraz... Finlandia.

Tak, Finlandia. Najwyższy mój "szczyt" w tym kraju miał około 140m npm ALE tam praktycznie nie występują płaskie odcinki. Cały czas jedzie się delikatnie w górę lub dół. 1000m podjazdów dziennie nie było niczym wyjątkowym.

Po przejechaniu do Estonii miałem wrażenie, że rower zyskał jakieś dopalanie lub przekształcił się w elektryka.

Drugi największy przeskok po teleportacji promowej do Estonii to był wybór świeżych owoców i warzyw w sklepach. Mimo, że środek lata to w Finlandii (w Szwecji niewiele lepiej) owoce wyglądają jak w zimie - bywałem tam na biegówkach nie raz i zimą blade, ledwie jadalne owoce nie robiły wrażenia bo u nas niewiele lepiej z tym jest. Jednak w lecie poza zieloną cebulką, która jest wszędzie, ciężko dostać coś dobrego. Sezon na truskawki - cena ponad 100pln/kg. Ledwie jadalne. Z resztą podobnie.
A w Estonii: soczyste arbuzy, ogórki i wszelakie dobra. W trakcie pierwszej wizyty w estońskim sklepie nakupiłem tyle, że nie zmieściło się do sakw i musiałem wieźć w siatce na kierownicy :)

==============

Ciągle mnie pytano czy forma fizyczna rośnie podczas takiego długotrwałego wysiłku.

I tak i nie. Mam 45 lat wiec regeneruję się wolniej i na co dzień czułem bardziej zmęczenie niż przyrost formy. Takie zmęczenie długoterminowe, kumulujące się. Pojedyncze dni przerwy co 1-2 tygodnie wystarczały by odzyskać frajdę z jazdy ale nie pozwalały złapać świeżości. Miałem wprawdzie poczucie, że gdyby odpocząć tydzień to mogę bić własne rekordy ale w trakcie podróży nie odczuwałem żadnych benefitów z długotrwałego wysiłku.
5 dni po powrocie pojechałem na swój odcinek testowy z kilometrowym podjazdem o nachyleniu ok 15%. Na dość ciężkim rowerze (ale bez sakw) na luzie wykręciłem swój rekordowy czas na Stravie więc efekty są :)   

==============

Takie luźne spostrzeżenie dot. pomocy innym rowerzystom na drodze.

W Maroku zatrzymanie się na poboczu by odpocząć często kończyło się zatrzymaniem się jakiegoś auta i pytaniem czy wszystko OK. (taki trochę azjatycki klimat w pozytywnym tego słowa znaczeniu)

Gdy widzę kogoś reperującego rower lub z kapciem to chyba zawsze pytam czy mogę jakoś pomóc. W Hiszpanii i Portugalii odpowiadali, że już mieli dużo ofert pomocy od innych.

Zupełnie inaczej we Francji i Szwajcarii. Za każdym razem gdy pytałem czy ok to z nieskrywanym zdziwieniem przyjmowali pytanie, trochę wręcz nie wiedząc co powiedzieć. Gdy sam wymieniałem koło w centrum miasteczka, gdzie przewijało się kupę ludzi na rowerach nikt nie zapytał czy jakoś nie pomóc.
W Szwecji w awaryjnej sytuacji (nie mojej ale pomagałem) sklep rowerowy w czyimś domu poza godzinami pracy nie sprzeda ci głupich pedałów bo jest zamknięte i basta. "Zapraszamy za 3 dni bo czynne tylko w czwartki i poniedziałki. W miasteczku 30km dalej jest inny sklep. Do widzenia! Have a great day!"

Oczywiście nie ma co wyciągać ostatecznych wniosków po kilkunastu przypadkach ale na południu i wschodzie Europy ludzie są znacznie bardziej pomocni.

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4958
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
ale kawał fajnej trasy zrobiłeś!
Pooglądałbym więcej i poczytał.
Liczę na to, że znajdziesz chwilę na to.
Estonia lądowa była jakaś "gorsza" od tej wyspowej?

Offline Mężczyzna szulik

  • Wiadomości: 8
  • Miasto:
  • Na forum od: 11.09.2022
Estonia lądowa była jakaś "gorsza" od tej wyspowej?

Powiem tak: mimo, że w Estonii jakieś 900km wykręciłem to nie mam poczucia bym posmakował całej. Kusiły mnie wschodnie obszary bo tam chyba ciekawiej niż w centralnej części. No i na południowym wschodzie są pagóry.

W Estonii kontynentalnej wybrzeże jest najciekawsze, bo w głąb lądu jak się odjedzie to płasko i nudno (ale nie tak jak na Żmudzi).

Natomiast wyspy mają niesamowity klimat. Szczególnie Vormsi (maleńka i niezbyt popularna). Wszyscy lokalsi sugerowali, że Hiuma jest lepsza od Saaremy, że ta druga jest za duża, że nie czuć klimatu wyspy, że popularna. No i szczerze mówiąc miałem odwrotne wrażenia. Drogi na Hiumie idą głownie przez lasy, trzeba odbijać do zatoczek by cokolwiek zobaczyć. W sumie poza najładniej położonym kempingiem (niestety nie mam jednego dobrego jednego, dlatego załączam dwa) reszta nie zrobiła jakiegoś szczególnego wrażenia.



Ale za to Saarema, szczególnie zachodnia i północna część jest bardzo ładna i spokojna. No i stolica ma malowniczy zamek. Tylko droga wyjazdowa z wyspy jest ruchliwa ale w sumie da się ją ominąć.   

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4958
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
bardzo fajne te puste plaże, lubię tak

ciekawe rejony nie nadbrzeżne też tam są z tego co widziałem ale osobiście jeszcze nie byłem.
Ale nie o tym. Byłem ciekawy bo Ty tam byłeś.

Sam jechałeś czy z jakimś towarzystwem? Na foto wcześniej widzę dwa rowery.

Offline Mężczyzna szulik

  • Wiadomości: 8
  • Miasto:
  • Na forum od: 11.09.2022
Od Świnoujścia do Trakiszek na granicy LT-PL jechałem ze swoją lepszą połówką. Reszta sam, ew. z po kilka dni ze spotkanymi rowerzystami.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum