Kilka dni temu z moim kolegą Darkiem zakupiliśmy bilety lotnicze na trasie Warszawa-Kiszyniów i z powrotem. Ja dokładam do tego swoje przeloty lokalne Wrocław-Warszawa. W zeszłym roku wyprawa do Uzbekistanu się nie udała, bo mój samolot z Wrocławia po prostu nie wyleciał i wszystko szlag trafił. Ale w życiu trzeba grać na przełamanie.
Ze względu na sztywne ramy czasowe naszego przedsięwzięcia, musieliśmy skorzystać z usług LOT-u. Do KIszyniowa latają też tani przewoźnicy, ale nie pasowały nam daty. I tu znowu ciekawostka. Dziwny ten nasz LOT. Ja za bilety na cztery odcinki zapłaciłem 1410 zł, a mieszkaniec Warszawy Darek o dwie stówy więcej.
Wylot w Święto Niepodległości USA. Mam rowerowy strój amerykański strój narodowy, a więc trzeba będzie go wdziać.
Robimy taką oto owalną trasę:
https://mapy.com/s/guzotuceco Zamierzamy zahaczyć o Naddniestrze, bo widzi nam się ono jako jeden z ostatnich reliktów sowieckich w nieskalanej zachodnią zgnilizną formie. A obaj lubimy na żywo oglądać takie skanseny. Tylko czy nas puszczą? Poza tym objazd Mołdawii, wskok na Ukrainę do Kamieńca Podolskiego i małe liźnięcie Rumunii. W tej ostatniej kilkanaście lat temu byliśmy – z Bukaresztu przedzieraliśmy się przez Karpaty i Ukrainę, by jazdę zakończyć w Przemyślu. Na deser zostawiamy sobie wjazd na najwyższą górę (pagórek) Mołdawii – Dealul Balanesti, coś koło 430 mnpm. Może się uda…
Z chęcią przyjmę jakieś informacje od tych, którzy niedawno gdzieś tam się błąkali. Na co zwrócić uwagę, jak z bezpieczeństwem, może coś ciekawego omijamy. Będę zatem wdzięczny za wskazówki. Zwłaszcza dotyczące procedur wjazdowych i pobytowych w Naddniestrzu. Coś tam poczytałem, ale nie ma to jak wiedza z pierwszej ręki.
Nadany tytuł posta oczywiście nawiązuje do znanej powieści Szołochowa. U niego Don był cichy, ale wokół działo się rewolucyjne piekło. Mam nadzieję, że Dniestr i jego okolice będą dla nas łagodne i wyrozumiałe.