Szosa to szosa, ma sens na lekko. Z jakimkolwiek bagażem wygodniej jeździć wyprawówką.
Szosa to szosa, ma sens na lekko. Z jakimkolwiek bagażem wygodniej jeździć wyprawówką. Różnica staje się niewielka, a wygoda i uniwersalność niewspółmierne.
Moja szosówka ma amortyzator i opony 35mm. Jak nie chcę biwakować to mi poza zimą na kilkudniowy bikepacking starcza tyle
Cytat: MaciekK w 19 Kwi 2025, 09:50Moja szosówka ma amortyzator i opony 35mm. Jak nie chcę biwakować to mi poza zimą na kilkudniowy bikepacking starcza tyleAle do tego nie potrzeba nawet Tailfina.
Tailfin, duże podsiodłówki i inne patenty są potrzebne do kolarstwa "oblężniczego".
Dokładnie. Tailfin, duże podsiodłówki i inne patenty są potrzebne do kolarstwa "oblężniczego". Na tamtym wyjeździe miałem kilka super szybkich odcinków szutrowych w Kotlinie i właśnie dlatego, że chciałem mieć frajdę z jazdy odpuściłem sporo bagażu.
To właśnie miałem na myśli, pisząc, że szosa jest szosą, ale bez obciążenia. Jak już się dołoży jakiekolwiek istotne obciążenie, to zanikają cechy jakie ma taki rower, a uwydatniają się braki. I wtedy każdy inny rower będzie równie dobry, jak nie lepszy. A przy okazji będą dostępne mocowania i inne wygody. Nie bez powodu produkuje się różne rodzaje rowerów.
Jazda szosą z bagażem ma mały sens.
Jak nie chcę biwakować to mi poza zimą na kilkudniowy bikepacking starcza tyle:
Patrzę i się zastanawiam co wożę niepotrzebnie.
Dla mnie tym co definiuje bikepacking jest spanie na dziko
To był właśnie credit card bikepacking
Rzeczywistym wyzwaniem jest pojechać bez telefonu.