Autor Wątek: MPP 2023  (Przeczytany 42931 razy)

Offline Mężczyzna apryjom

  • Wiadomości: 28
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 30.11.2018
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 10:49 »
Mam podobne zdanie.
To jest nas już dwóch.  ;D Ktoś jeszcze dołącza?

Offline Mężczyzna maciek70

  • Wiadomości: 583
  • Miasto: Milowice
  • Na forum od: 18.05.2018
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 10:53 »
I ja się przyłączę. Fajnie by było, żeby trasa się znacząco zmieniała między edycjami.
Do tej pory było to wielką zaletą MPP.
Może jakieś góry zupełnie od wschodu np. okolice Krynicy?

I to co już napisałem na fb, bez długich, dziurawych odcinków :)
"Jest tylko cienka czerwona linia między rozsądkiem a szaleństwem"

Offline Mężczyzna Pyndalarz

  • Wiadomości: 388
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 07.06.2020
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 10:59 »
Osobiście liczyłem, że trasa zmieni się w większym stopniu. Nie brałem udziału w tegorocznej edycji, ale nowych miejsc odwiedzę tyle co nic. Dobre opinie i super atmosfera mega zachęcają mnie do udziału. I co tu robić?  ;D

Offline Mężczyzna horacy13

  • Wiadomości: 47
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 22.03.2021
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 13:37 »
Też jestem trochę zawiedziony, szczególnie brakiem zmian w środkowej, "płaskiej" części trasy. Przede wszystkim chodzi mi o odcinek od wysokości Grudziądza do Golubia-Dobrzynia, może nawet trochę dalej - dużo za dużo nieciekawych asfaltów. Zastanawiam się, czy nie da się tego sensownie ominąć, choćby odbijając w kierunku wspomnianych wyżej Borów Tucholskich (chyba, że przekraczanie Wisły jest konieczne na MPP ;) ). Na fragmenty wokół kopalni w Bełchatowie też sporo osób narzekało, choć mnie osobiście one nie przeszkadzały.
Patrząc ogólniej, to mimo, że w tym roku jechałem MPP po raz pierwszy, to zmienna w pewnym zakresie trasa była postrzegana przeze mnie jako duży atut tej imprezy. Na pewno z tego powodu to ciekawsza impreza niż choćby BBT, choć oczywiście różnic między nimi jest więcej i pewnie istotniejszych. Mając niedosyt względem mojego sportowego wyniku w tym roku, chciałem bardzo się poprawić na MPP 2024 i czekałem na opublikowanie przyszłorocznej trasy. Po fakcie, pierwszym odczuciem było rozczarowanie, mimo, że teoretycznie powinno być odwrotnie, bo będę mógł się spróbować poprawić na prawie identycznej trasie. Jednak to rozczarowanie bierze się chyba stąd, że nie mając za często czasu i okazji jeździć tras ponad 1000 km, chciałoby się przy tym doświadczyć czegoś nowego. I to właśnie MPP co roku dawało, aż do teraz. 
Bardzo jestem ciekaw opinii osób, które jechały już MPP kilkukrotnie.

Offline Mężczyzna podjazdy

  • niech tak się stanie
  • Wiadomości: 4735
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 01.02.2011
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 13:48 »
Zamawiasz stek blue, ale dostajesz podeszwę well done, bo ten kawałek mięsa już trzeci raz ląduje na grillu :D Ale moja opinia się nie liczy, bo nie jechałem i nie pojadę.
"Mogło być gorzej. Twój wróg mógł być twoim przyjacielem." Stanisław Jerzy Lec.

Offline Mężczyzna jedrucha

  • Wiadomości: 158
  • Miasto: Łomianki
  • Na forum od: 02.09.2021
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 14:21 »
Ja również bardziej bym się cieszył, gdyby trasa bardziej istotnie różniła się od poprzedniej (poprzednich). Jeśli się jednak nie zmieni, to mam nadzieję że przynajmniej będzie padał deszcz - będzie okazja zachwycić się światem w innej nieco odsłonie.

Offline Mężczyzna zly-sze

  • Wiadomości: 5375
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 19.09.2019
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 14:22 »
A ja Wam powiem, że tak od 500 kilometra to ja jestem i tak już tak wywalony w kosmos, że to wszystko jedno którędy, byle jakieś Orleny i fajne przystanki były po drodze. Jedyne co mi przeszkadza to ostre i niebezpieczne zjazdy, bo się na nich nie kręci i się przysypia...

Offline Mężczyzna Bubu

  • Wiadomości: 583
  • Miasto: Ziemia Dobrzyńska
  • Na forum od: 06.06.2018
    • Relacje z wycieczek i wypraw
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 14:25 »
Dołączam do grona optujących za modyfikacją trasy. Zresztą, przed wyjazdem z Głodówki nawet rozmawiałem z organizatorami odnośnie przebiegu MPP 2024 i wydawało mi się, że jest zainteresowanie po ich stronie pewnymi koncepcjami, które zaproponowałem. Na stole mam przebieg trasy z Borów Tucholskich przez Grudziądz do Włocławka, wymaga jednak dopracowania (w szczególności przejazd przez Grudziądz) - byłaby to zatem propozycja łącząca koncept trasy 2022 i tegorocznej w pewnym sensie. Chodzi oczywiście głównie o zaliczenie wjazdu do miasta od zachodu z bardzo klimatyczną w mojej opinii panoramą miasta, zwłaszcza przy niskim, zachodzącym słońcu. No i omija się ten problematyczny fragment w okolicach Rogóźna i dalej Książek, z względnie kiepską nawierzchnią.
Mimo, że trasa 2024 jest opublikowana, postaram się przesłać w ciągu miesiąca ten koncept, może zyska uznanie. Jak nie, to trudno. Ale Makowską to bym jednak wyciął z trasy ;)

Offline Mężczyzna Tomek_bikelover

  • Wiadomości: 100
  • Miasto: Lublin
  • Na forum od: 08.07.2022
Odp: MPP 2023
« 9 Paź 2023, 15:04 »
Dyskutujmy w tym wątku, bo zrobi nam się bałagan ;)

https://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=27474.0

Offline Mężczyzna jedrucha

  • Wiadomości: 158
  • Miasto: Łomianki
  • Na forum od: 02.09.2021
Odp: MPP 2023
« 12 Paź 2023, 13:21 »
Dziękuję wszystkim za relacje – bardzo fajnie zobaczyć ten sam wyścig z różnych perspektyw. Udało się i mi w końcu co nieco naprędce napisać:

Tegoroczną przygodę z MPP zaczynam w pociągu TLK z Warszawy do Gdyni. Podróżuję nim nie tylko w przestrzeni, ale niejako również w czasie, bowiem bilety na niego PKP sprzedaje także bez miejscówek, co skutkuje nieodpartym przywołaniem wspomnień podróży pociągami w latach 90-tych. Na dodatek w pociągu nie działa klimatyzacja (choć tę po jakimś czasie naprawił nadzwyczaj elokwentny konduktor). I w tym właśnie pociągu dostaję pierwszą cenną lekcję: nie pompować opon tubeless do maksymalnego dopuszczalnego ciśnienia w warunkach domowych. W pociągu było znacznie cieplej, więc ciśnienie wrosło i przednia opona z hukiem wyskoczyła z obręczy. Sprzątania mleka było co niemiara. Dodatkowo pociąg w trakcie drogi „zwiększył opóźnienie do ok. 40 min”, więc zrobiło się raptem niecałe 10 min na przesiadkę do pociągu na Hel. Z planowanego w Gdyni obiadu niestety nici… Ładuję się więc szybko do Polregio, w którym rezyduje już pokaźna grupka ultrasów. Nie brakuje oczywiście również tradycyjnej maniany z przewozem rowerów. Ja na szczęście mam bilet na ten konkretny pociąg. Na miejsce dojeżdżamy  planowo – o 20:45, akurat więc by zdążyć pod latarnię po odbiór pakietu. W biurze zawodów ucinam jeszcze krótką pogawędkę z chłopkami z Koło Ultra. Tomek zauważa, że w tegorocznej edycji biorą udział (jako zawodnicy lub organizatorzy) zwycięzcy wszystkich prócz jeden edycji MPP – ot, taka ciekawostka. Na dłuższe pogaduchy nie ma jednak czasu – wracam w okolice dworca, do Cassubii – tam w pokoju czeka już mój brat Kuba (Bubu). Chwilę jeszcze rozmawiamy przy ogarnianiu sprzętu na jutro, ale szybko idziemy spać, bowiem pora już późna… Rano budzę się jak zwykle za wcześnie, bo już przed 5:00 i próbuję jeszcze podrzemać, ale bezskutecznie. No trudno. Mam jednak wrażenie, że nie do końca odespałem jeszcze MRDP Góry, który zakończył się 11 dni temu, więc i tak, niezależnie od ilości snu minionej właśnie nocy, krótka drzemka po drodze wydaje się prawdopodobna. Po jakimś czasie wstajemy, lecimy do sklepu, wciągamy śniadanie i ok. 8:30 udajemy się na start. A tam – mnóstwo znajomych twarzy, rozmowy, śmiechy i jak zawsze znakomita atmosfera – bardzo lubię ten moment spotkań. Zaraz jednak czas startu i lecimy…
Podczas wspólnego przejazdu do Władysłowowa zostałem jedną z ofiar opisywanego już przez wiele osób gwałtownego przyspieszenia peletonu. Musiałem się bowiem zatrzymać na siku i potem gonić czoło kolumny z prędkością 40-50 km/h. Udało mi się ich dopaść w samą porę, bo na rogatkach Władysławowa. Mimo że tęgo się umordowałem tą pogonią, to okazała się ona jedynie preludium tego, co się miło stać już wkrótce. Ukuty bowiem przez Wilka podział na fazy wyścigu – w jakimś stopniu zawsze mi bliski – tutaj przybrał w moim wykonaniu karykaturalną wręcz formę. Zwłaszcza faza pierwsza, czyli „jadę na 110%, wiem że za to beknę, ale i tak nie mogę przestać”. Nie wiedzieć czemu, postanowiłem jak najdłużej jechać z kandydatami do końcowego zwycięstwa. Chyba chciałem po prostu zobaczyć jak się tam z nimi jedzie. Pierwszym testem był podjazd za Czymanowem i tam trochę zostałem w tyle za liderami - Mariuszem, Pawłem i Adrianem. Gdy jednak podjazd się skończył obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że znacznie bliżej mi do chłopaków z przodu, niż tych z tyłu. Uznałem więc, że spróbuję dogonić ucieczkę.  Ale by to zrobić musiałem jechać nie na 110, lecz co najmniej na 150%, a i tak przybliżałem się bardzo wolno. W końcu jednak udaje mi się dobić do chłopaków, ale już czuję że ta pogoń w połączeniu z tą do Władysławowa kosztowała mnie zbyt wiele – na każdym podjeździe czuję ból mięśni a i zaczynają się pojawiać również skurcze (będą mi one jeszcze towarzyszyły do poranka następnego dnia). Wychodzę jeszcze na dwie lub trzy zmiany, ale po jednym z lokalnych podjazdów, kiedy przy zmianie przełożenia łańcuch przez kilka sekund ma problemy z przeskoczeniem z małego na duży blat i zostaję kilkadziesiąt metrów za chłopakami uznaję że to koniec. Parafrazuję sobie w myślach słowa Gajusza Juliusza: „przybyłem, zobaczyłem, odpadłem”. Ale jeszcze nie umarłem! Jadę sobie dalej umiarkowanym tempem czekając, aż wchłonie mnie jakaś grupka. I taka grupka dość szybko się pojawia i to bardzo sympatyczna grupka w składzie: Michał Czubkowski, Krzysztof Sienkiewicz, Marek Garus i Rysiek Jurkowski. Jedziemy więc sobie razem dalej, aczkolwiek na podjazdach często łapią mnie bardzo bolesne skurcze. Tuż przed przystankiem na Orlenie w Egiertowie zostaję nawet z tego powodu nieco z tyłu. Na dalszym etapie pomorskiego odcinka trasy nasza grupa łapie jeszcze Kuriera i Piotrka Gdowskiego. Jazda w grupie na MPP to jest coś, do czego mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony chcąc powalczyć o lepsze miejsce na pewno pozwala utrzymać wysokie tempo jazdy stosunkowo niskim nakładem sił, zwłaszcza na nizinnych fragmentach trasy. Z drugiej zaś jest dla mnie wyczerpująca psychicznie, bo trzeba być bardziej uważnym na defekty nawierzchni, a możliwości chłonięcia piękna landszaftu są ograniczone, gdyż należy uważać by nie liznąć koła koledze z przodu. No i sporo czasu na postojach zazwyczaj ucieka. Poza tym wszystkim ja kompletnie nie mam praktyki w tego typu jeździe. To chyba nie przypadek, że te minusy jakoś tak bardziej wybrzmiewają w tej wyliczance ;) Na razie jednak w naszym peletoniku jedzie mi się zaskakująco przyjemnie. Na Orlenie w Golubiu-Dobrzyniu robimy dłuższą przerwę na ciepłe jedzenie. Ja się ponadto przebieram już na nocną jazdę – niby jest jeszcze w miarę ciepło, ale już niedługo… Po drodze do Włocławka nasza grupa wchłania jeszcze Marcina Mikołajczyka. Tuż przed samym miastem robimy jeszcze nadprogramową pętlę długości ok. 1 km przez piachy, bo skręciliśmy skrzyżowanie za wcześnie. Za Wisłą przejazd przez centrum Włocławka wita nas brukiem, co w połączeniu z tempem naszej jazdy powoduje, że całe moje ciało trzęsie się w rytm ćwiczonych w młodości etiud Carla Czernego. Uciekam przed tymi wibracjami na chodnik. Gdzieś na tym odcinku Krzysia łapie większy kryzys i opuszcza naszą grupę. Na stację Shell w Kutnie docieramy w środku nocy, a mimo to życie wydaje się tu kwitnąć i stacja właśnie jest jego centrum. Kręcą się tu rozmaici przebierańcy, z których najbardziej zapamiętałem szlachcica z kindżałem i pasem słuckim. Zabawiliśmy tutaj dłuższą chwilę i pojechaliśmy dalej, żegnając się z Marcinem i Krzysiem, który zdążył dojechać przed naszym odjazdem. Zaraz za Kutnem połączyliśmy się na chwilę z jakąś ogromną grupą. Mimo że trwało to niecałą godzinę, to jazda z tak dużym peletonie tęgo mnie wymęczyła psychicznie. Wkrótce potem i nasza grupa zaczęła się samoistnie dekomponować: najpierw odłączył się Piotrek, potem Kurier zniknął gdzieś w krzakach, a następnie Rysiek zatrzymał się by załatać kapcia w oponie, Michał pojechał na przystanek na drzemkę, a ja pojechałem dalej, bo czułem że jak się zatrzymam to zaraz zasnę, a tego nie chciałem bo już nastawał brzask i wiedziałem że senność wkrótce ustąpi. I tak też się stało. Od teraz jednak wiatr zaczyna odczuwalnie przeszkadzać w jeździe, a na dodatek wzmaga się upał, dlatego też odcinek jurajski, pomimo zacnych walorów krajoznawczych, jedzie mi się raczej tępo i niezbyt przyjemnie. Dodatkowo tylna opona się w jednym miejscu lekko wybrzuszyła, co skutkuje lekko wyczuwalnym, acz miarowym podskokiem (jak się później okazało rozwarstwił się oplot wewnątrz opony – trochę deja vu, bo przed rokiem na MPP miałem identyczną przypadłość). Przystanek na zatłoczonym McD w Olkuszu zabiera mnóstwo czasu (syndrom niedzielnego popołudnia?), ale zamiast wyrzekać na stratę czasu staram się wykorzystać go na odpoczynek. I dobrze zrobiłem, bo gdy w końcu udaje mi się stąd wyrwać z dwoma hamburgerami w tylnej kieszeni koszulki, poczułem że odzyskuję siły i radość z jazdy. Być może wpłynął na to również fakt, że upał nieco zelżał, a może też rychły wjazd w górską część trasy nastroił mnie bardziej optymistycznie. Bardzo cieszy mnie teraz postępująca falistość terenu (na którą skądinąd niektórzy narzekali, zwłaszcza na odcinku przed Wadowicami) i przeżywam raz po raz zachwyty tą naszą – jak pisał poeta – „ojczyzną jabłek, pagórków, leniwych rzek, cierpkiego wina i miłości”. W okolicach tamy na Wiśle w Łączanach doganiam Piotrka Gdowskiego, który wyprzedził mnie zapewne podczas mojego pobytu w Olkuszu. W Wadowicach się żegnamy, bo Piotrek zjeżdża na stację, a wkrótce po wyjeździe z miasta zaczyna się fest stromy, ale bardzo dla mnie przyjemny podjazd ze Świnnej Poręby na Leśniówkę. Podczas zjazdu mam zaś wspaniały widok na usiane żaglówkami Jezioro Mucharskie skąpane w promieniach chylącemu się ku zachodowi słońca. Przepięknie to wygląda! Na jednym z kolejnych podjazdów spotykam Barta Pawlika, który przeprowadza ze mną krótki wywiad, którego treści za nic nie mogę sobie teraz przypomnieć. Może pojawi się w filmie podsumowującym tegoroczną edycję, ciekawe… Na Orlenie między Zembrzycami a Suchą Beskidzką robię ostatni – taką w każdym razie mam nadzieję – postój przed metą, aplikując sobie znaczną dawkę kofeiny. Mimo tego wzmożoną senność zaczynam odczuwać już podczas wspinaczki z Makowa Podhalańskiego, a całkiem już przemożną przy okazji długiej i monotonnej wspinaczki na Harkabuz. Orzeźwił mnie cokolwiek dopiero zjazd do zimnej, wilgotnej i skąpanej we mgle doliny Dunajca. Potem jednak zaczął się podjazd na Ząb, a temperatura znów skoczyła gwałtownie do góry (ach, ta inwersja…) - oczy ponownie zaczęły się kleić. Próbując desperacko odgonić sen zrobiłem coś, czego nigdy nie robię jadąc na rowerze – odpaliłem na telefonie Spotify i puściłem jedną ze swoich ulubionych playlist z muzyką z lat 70. Swoją drogą to interesujące, że dwie rzeczy, które bardzo silnie oddziałują na moje emocje – jazda na rowerze i muzyka – jakoś nie bardzo działają w połączeniu… Chociaż „Starman” Davida Bowie brzmi jakoś szczególnie pod niebem mieniącym się setkami gwiazd. Patrząc w górę silnie odczuwam poetyckość utkanego tą srebrzystą przędzą nieboskłonu. Jednak niestety ani pobudzenie zmysłów doznaniami wzrokowymi, ani słuchowymi nie jest w stanie pokonać senności i w Ratułowie na przystanku zalegam na chwilę drzemki. I kiedy po 15 min wstaję, na nowo przeżywam zdumienie jak taka nawet ekstremalnie krótka chwila snu potrafi mnie zregenerować i pozwolić na normalne kontynuowanie jazdy, co przedtem wydawało się całkiem niemożliwe. Stąd droga do mety mija mi już ekspresowo i o godz. 3:30 z czasem 42 h 30 min melduję się na mecie, gdzie witają mnie Tomek, Michał i Paweł Pieczka. Tym razem skorzystałem z rekomendacji Tomka Wyciszczaka i zostałem na Głodówce do wtorku, więc powyścigowe hulanki i swawole były i moim udziałem, co wspominam nadzwyczaj miło.
I jeszcze ciekawostka z wtorkowego powrotu do Krakowa: już w samym mieście, ok 4 km od dworca ta tylna odkształcona opona całkiem wypełniła już swoją misję i eksplodowała! Co za szczęście, że dopiero tutaj…

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum