Grochowska-Płowiecka-Widoczna-Patriotów (zachodnia nitka) -Piłsudskiego (Józefów)- Kołłątaja (Otwock) - nie ma DDR (kawałek na węźle S2 Patriotów; ale nowoczesna, asfaltowa)
DDR asfaltowa i nowa z Wilanowa wzdłuż Południowej Obwodnicy Warszawy do węzła Wał Miedzeszyński i dalej DW 801; albo do węzła Patriotów i dalej jak w pierwszym wariancie.
Ale może ktoś zna jak się przecisnąć na zasadzie Mrówcza-Moziakowa dalej przez Józefów i Otwock...
Cytat: zly-sze w 31 Mar 2021, 22:36Ale może ktoś zna jak się przecisnąć na zasadzie Mrówcza-Moziakowa dalej przez Józefów i Otwock...Do Otwocka spokojowo się jedzie ul. Patriotów tak jak napisał Skaut. Często tam jeżdżę, żadnej DDR nie zaliczam. Do wylotu Widocznej dobrze jest dojechać przez Gocławek.
Ponad 20 lat jeżdżę codziennie do pracy rowerem w Wawie
Rowerowi aktywiści robią głupoty (...) Są za to mistrzami promocji i wciskają kit ludziom (...)
Żeby ludzie wsiedli na codzień na rower, zamiast do samochodu, trzeba (...)
bo w ratuszu siedzą nieroby.
20 lat temu w Warszawie to była jedna sensowna ścieżka - z północy na południe wzdłuż Wisły na Powsin i tyle.
Oczywiście jeżeli jesteś chodnikowym rowerzystom to faktycznie. Ale szybkiej i płynnej komunikacji w tej materii niema.
20 lat temu była owszem, potem przez 10 lat była zamknięta w kluczowym fragmencie, dopiero od niedawna jest otwarta.
Cytat: zly-sze w 3 Kwi 2021, 12:48Oczywiście jeżeli jesteś chodnikowym rowerzystom to faktycznie. Ale szybkiej i płynnej komunikacji w tej materii niema.Bo to jest niemożliwe w mieście tej wielkości. Płynność nie jest taka jak na ulicach (bo takie oczekiwania są nierealne), ale w wielu miejscach jest zupełnie wystarczająca
Cytat: zly-sze w 3 Kwi 2021, 12:4820 lat temu była owszem, potem przez 10 lat była zamknięta w kluczowym fragmencie, dopiero od niedawna jest otwarta.Nie przez 10 lat. Były problemy w trakcie budowy tunelu i Centrum Nauki Kopernik, ale długi czas dało się przejechać ulicą techniczną niżej. A obecnie to bardzo sensowna i wygodna droga rowerowa.
To jest kwestia priorytetów. Możesz powiedzieć, że priorytetem jest ruch samochodowy i przy takim założeniu masz absolutną rację. Ale możesz powiedzieć, że priorytetem jest komunikacja publiczna i ruch jednośladów, a to już wtedy jest całkiem realne.
Nie potwierdzam, tak przez pewien czas już po wybudowaniu tunelu można było pojechać dołem po starej drodze technicznej, ale w pewnym momencie została ona zaorana i zamknięta i przez wiele lat na wysokości trasy WZ był wąski na 1m dziurawy chodnik na którym mijałeś się z innymi rowerami tudzież ludźmi tuż obok pędzących obok samochodów po Wisłostradzie. Nieszczęśliwie przez ładnych parę lat dojeżdżałem tamtędy do pracy i dwa razy dziennie przechodziłem tą gehennę i oglądałem sobie zamknięty plac budowy na którym się nic nie działo.Był nawet krótki okres, że ktoś wywalił ogrodzenie i jakież to było szczęście po tym błocie się upierniczyć przed pracą zamiast cisnąć się w ten chodniczek...
Było tak parę lat, ale na pewno nie 10 jak napisałeś.
Na pewno nie 10 lat, 4-5 góra.
Wpadka tu i tam nie zmienia obrazu całości.
Powyżej przytoczyłem Ci informacji na 6, a nie grzebałem głęboko.
Wpadka, ok na rok, ale nie na 4. 4 wpadki to już celowe działanie. Wykończyć firmę, która się wpakowała w nie swoje przetargi za wszelką cenę, na pokaz.
Moje poczucie bezpieczeństwa wzrosło, kiedy zacząłem również w dzień jeździć z włączonym, mocno migającym oświetleniem przód i tył.
U mnie póki co miłość do roweru jest ciągle silniejsza i wygrywa z bezpieczeństwem oraz stresem codziennej jazdy transportowej po Wawie. Ale chciałbym odwozić córkę do szkoły rowerem, jak była knotem to woziłem ją na foteliku i jakoś szło, choć nie bezstresowe to nie było. Teraz jeździ sama rowerem i nie ma mowy, żeby jeździć razem do szkoły rowerem, jest to poprostu zbyt niebezpieczne. Pamiętam taka obłudną akcję ratusza -maj na rowerze, dzieci dostawały naklejki za przyjechanie rowerem do szkoły i liczyli która szkoła więcej osobo/przyjazdów zrobi. Pojechaliśmy ze dwa dni i powiedziałem dość, wtedy z domu do szkoły nie było ani jednego metra ścieżki rowerowej. Teraz inna szkoła i dom, trochę ścieżki jest (nakładając 50% drogi, ale to nie problem dla mnie), ale właśnie brakuje systemu - mogę jechać po wydzielonym pasie jezdni (byle nie była to droga z dużym natężeniem ruchu), może to być chodnik byle był znak, że rowery mają też prawo po nim jeździć i najważniejsze żeby legalnie można było przejechać przez przejście dla pieszych. Te dwie rzeczy: namalowanie linii rozdzielającej chodnik plus dorobienie na przejściu pasa przejazdu dla rowerów, to są niskokosztowe rozwiązania, które zmieniłyby oblicze transportu rowerowego w Warszawie. Tylko tu nie zarobią urzędnicy ratusza, nie będzie etatów dla pociotków, a na materiałach propagandowych ratusza zdjęcie jebutnej ścieżki za kilka milionów, która ma kilometr kończy się i zaczyna bez sensu i na dobrą spraw nadaje się żeby jeździć po niej w tą i nazat jedynie, wygląda lepiej niż jakieś linie z białej farby na chodniku.
Cytat: Navi w 4 Kwi 2021, 08:47U mnie póki co miłość do roweru jest ciągle silniejsza i wygrywa z bezpieczeństwem oraz stresem codziennej jazdy transportowej po Wawie. Ale chciałbym odwozić córkę do szkoły rowerem, jak była knotem to woziłem ją na foteliku i jakoś szło, choć nie bezstresowe to nie było. Teraz jeździ sama rowerem i nie ma mowy, żeby jeździć razem do szkoły rowerem, jest to poprostu zbyt niebezpieczne. Pamiętam taka obłudną akcję ratusza -maj na rowerze, dzieci dostawały naklejki za przyjechanie rowerem do szkoły i liczyli która szkoła więcej osobo/przyjazdów zrobi. Pojechaliśmy ze dwa dni i powiedziałem dość, wtedy z domu do szkoły nie było ani jednego metra ścieżki rowerowej. Teraz inna szkoła i dom, trochę ścieżki jest (nakładając 50% drogi, ale to nie problem dla mnie), ale właśnie brakuje systemu - mogę jechać po wydzielonym pasie jezdni (byle nie była to droga z dużym natężeniem ruchu), może to być chodnik byle był znak, że rowery mają też prawo po nim jeździć i najważniejsze żeby legalnie można było przejechać przez przejście dla pieszych. Te dwie rzeczy: namalowanie linii rozdzielającej chodnik plus dorobienie na przejściu pasa przejazdu dla rowerów, to są niskokosztowe rozwiązania, które zmieniłyby oblicze transportu rowerowego w Warszawie. Tylko tu nie zarobią urzędnicy ratusza, nie będzie etatów dla pociotków, a na materiałach propagandowych ratusza zdjęcie jebutnej ścieżki za kilka milionów, która ma kilometr kończy się i zaczyna bez sensu i na dobrą spraw nadaje się żeby jeździć po niej w tą i nazat jedynie, wygląda lepiej niż jakieś linie z białej farby na chodniku.Takie opinie w sporej części zależą od miejsca zamieszkania. Wola to akurat nie za specjalnie wypada, poza tym też tamtejszy typ zabudowy nie jest za optymalny na rozbudowę sieci rowerowej. I też to nie jest tak, że wszystkim zarządza miasto, wiele ścieżek jest w gestii władz konkretnych dzielnic. I tu wiele zależy od obrotności oraz podejścia do spraw rowerowych władz konkretnej dzielnicy. Ja np. mieszkam na Ursynowie - i tutaj jest z tym dużo lepiej, władze dzielnicy są przyjazne takim projektom, do tego dochodzą też projekty z budżetu obywatelskiego. Np. przebudowano główną drogą rowerową Ursynowa wzdłuż KEN. Tam była droga dla rowerów, ale z kostki - i pomimo tego zdecydowano się na jej poprawienie, na zrobienie na całości wygodnego asfaltu. To nie jest już podejście na "odwal się", to nie jest podejście, żeby się pochwalić kilometrami; tylko podejście tak by było to zrobione dobrze.Kwestia przejazdów rowerowych. Mi osobiście to wielkiej różnicy nie robi, czy jest przejazd czy go nie ma - na takim skrzyżowaniu muszę tak samo uważać i zakładać, że kierowca może wymusić pierwszeństwo. Tyle to zmienia sprawę, że w razie konfliktu rowerzysta wie, że ma pierwszeństwo. Ale dla bezpieczeństwa to już nie tak istotna zmiana, bo kierowcy przy skręcie w prawo niespecjalnie respektują takie przejazdy, niewiele to zmienia sprawę czy jest przejazd czy tylko pasy dla pieszych.Natomiast druga kwestia owych przejazdów - to finanse. Wstawienie takiego przejazdu często wiąże się z dużymi kosztami przebudowy sygnalizacji. Tutaj prosty przykład projektu z Ursynowa:https://bo.um.warszawa.pl/projekt/12829Koszt przebudowy sygnalizacji na skrzyżowaniu to aż 450tys, a dobudowanie kawałka ścieżki to ledwie 62tys
Sam zauważasz podstawowe wady. Budują Ci drogę za miliony, a musisz na niej dodatkowo uważać, żeby Cię na światłach nie zablil. A jak jedziesz jezdnią to problemu nie ma. Co więcej pewnie jeździsz szybko, zatem z pewnością przeszkadzają Ci malutkie dzieci bawiące się hulajnogami, czy na rowrkach trójkołowych. A takie zawijasy co wyczarowali choćby przy cmentarzu brudnowskim, pewnie też znasz. Już nie wspominam o paniach z pieskiem po jednej stronie ddra i psa po drugiej i sznurka smyczy w poprzek. Do tego jedziesz tą ddrką i masz czerwone, a auta zielone. No bo sygnalizacja za pół bańki to musi być odpowiednia i ma usprawniać komunikację rowerową. A co robią w takich sytuacjach rowerzyści? Czekają?
W większości przypadków dopuki droga dla rowerów nie powstanie to na jezdni jest dużo bezpieczniej, bo kierowcy mimo wszystko respektują rowerzystów, a przejazd przez skrzyżowania jest dużo bezpieczniejszy.
To nie jest prawda, na ulicach niemal zawsze jest niebezpieczniej.
Najczęstrza przyczyną wypadków w których poszkodowany jest rowerzysta, to nieustąpienie prierwszeństwa przejazdu. Widziałeś z pewnością wiele takich sytuacji, kiedy rowerzysta potłuczony. Sam też wiele takich miałeś gdzie pierwszęństwo musiałeś odpuścić, żeby się nie połamać. Gdzie dochodzi do takich zdażeń? Na styku DDR i jezdni.
Ma "nie być" ścieżki rowerowej (ew. ścieżka taka dobra pod rower szosowy)
No i byłem tam.Trochę Was nie posłuchałem i do Falenicy udałem się Mrówczą i Mozaikową (Od Lucerny). Wcale nie żałuję, zero ruchu, do tego nikomu się tam nie śpieszy, a asfalt gładki, może 3 progi zwalniające pod koniec (więcej po drodze, ale takie wyspowe, które się omija). Skrzyżowania z większymi ulicami rozwiązane rondkami, bardzo bezpieczne i szybko się przez nie przelatuje.