Na takiej mizernej porcyjce dla chudej panienki co trochę widelcem podziubie to Ty daleko na tym maratonie nie zajedziesz . Kuchnia artystyczna to się na ultra za grosz nie sprawdza, żeby odnosić sukcesy to musisz zupełnie przestawić przyzwyczajenia kulinarne. Na ultra nie liczy się jakość, liczy się tylko ilość! o solidnym ładowaniu węglami przed i w trakcie , to ja wiedziałem to była przystawka do obiadu 😉
za tydzień ultraroztocze 😁
kilka danych z mojego pierwszego ultramaratonu..bałtyk 600czas brutto 44h 55 min. netto 32h 36 min.58 miejsce259 ukończyło 63 dnfwrażenia jak najbardziej pozytywne czas 40 h jak najbardziej w zasięgu , no ale …z błędów jakie popełniłem tozabranie śpiwora i materaca , jeszcze pewnie coś by się znalazło…brak asertywności w zachowaniu…
no i przyszedł czas na kołeczka garbaruka 😏 niecały rok i do wymianyładnie wyglądają ale z trwałością to bardzo kiepsko musze znaleźć jakąś alternatywę , ktoś ? coś ?
Cytat: rufiano w 7 Maj 2023, 10:38kilka danych z mojego pierwszego ultramaratonu..bałtyk 600czas brutto 44h 55 min. netto 32h 36 min.58 miejsce259 ukończyło 63 dnfwrażenia jak najbardziej pozytywne czas 40 h jak najbardziej w zasięgu , no ale …z błędów jakie popełniłem tozabranie śpiwora i materaca , jeszcze pewnie coś by się znalazło…brak asertywności w zachowaniu…Jak na pierwszy taki start - to bardzo przyzwoity wynik. Trasa niemal dwudobowa - to już jest prawdziwe ultra, z jazdą pełnej nocy, wchodzi czynnik narastającego zmęczenia i niedospania. I nic nie daje tak dobrych doświadczeń jak właśnie sam maraton. Zabrania śpiwora i materaca na pierwszy taki start nie nazwałbym błędem, tylko całkiem sensowną zagrywką, nawet jak z tego nie korzystaliśmy. Jadąc coś takiego pierwszy raz nie sposób przewidzieć jak damy sobie radę nocą, czy nas sen nie złoży - a wtedy możliwość snu w dowolnym momencie sporo wnosi. Też nie przesadzajmy, że niecały kilogram wielce zmieni nasze osiągi, to na prędkość jazdy ma symboliczny wpływ. Natomiast to co bardzo wpływa na czas jazdy to są oczywiście postoje - tu są zawsze największe rezerwy czasu do urwania. I skoro piszesz o asertywności to wnioskuję, że ileś czasu straciłeś na jeździe grupowej. Ta asertywność to jest właśnie trudna sprawa na ultra, jadąc ileś czasu z ludźmi zawiązuje się swoista solidarność, czeka się na ludzi ze swojej ekipy jak słabną, zamulają, a przede wszystkim na grupowych postojach więcej czasu schodzi. Ten coś musi zjeść, tamten idzie do toalety, ten jeszcze coś kupuje, albo rower poprawia - i czas leci . Dlatego wbrew pozorom jazda solo z reguły jest dużo efektywniejsza, może czas netto będzie trochę mniejszy niż jadąc w grupie, ale za to nadrabiamy dużo krótszym czasem postojów. Choć to nie jest rozwiązanie dla każdego, jazda solo to już wyższa szkoła jazdy ultra, wiele osób tego nie potrafi lub się tego obawia, szczególnie nocą. I dlatego najbardziej prestiżowe i najtrutniejsze maratony typu TCR są rozgrywane w kategoriach Solo, by podnieść skalę trudności. W Polsce takich imprez jest niewiele, gravelowej to właściwie nie kojarzę żadnej, na niektórych szosowych są kategorie solo, ale z reguły jako kategoria dodatkowa do Open (jak w cyklu Janika). Jedynie na RTP Solo to jest podstawowa kategoria rywalizacji, oprócz tego jest kategoria Pary, ale nie ma klasycznego Open.
komentarz celny bez pudła.. zresztą czego się spodziewać od kogoś kto tkwi w tym po uszy..zaciekawiło mnie stwierdzenie że efektywniej solo.. bo na grupowych postojach większa strata.
dodam tylko że najbardziej obawiałem się jazdy w nocy (co ciekawe druga nocka szła dużo lepiej) , myślę że solo bym gorzej cisnął