Termin: 31.05 - 02.06.2018
Trasy wbrew pozorom nie są zupełnie płaskie. Mamy też ładne widoki, zmienny krajobraz
w końcu jakaś fajna "niegórska" konkurencja dla kolarzy niecyborgów. Jak wygra to przynajmniej będzie szansa przejechać ją w dobrej formie.
Ultra jedziesz przede wszystkim głową. Jak przejedziesz płaskie 500km to przejedziesz i górskie.
Słabsi zawodnicy (ja) przejadą 500km po w miare płaskim terenie z przyjemnością, uśmiechem na twarzy, nie zajechani do zera. Natomiast 500km po górach dla początkujących lub słabszych (ja) już nie będzie fajną przygodą. Przejechać - pewnie przejadą, tylko ta przyjemność z jazdy na kolejnych podjazdach gdzieś ucieka.
Tak więc to nie do końca jest tak prosto jak to narysowałaś, znam parę słabszych osób, które zdecydowanie wybiorą góry nad płaską trasę
Słabsi zawodnicy (ja) przejadą 500km po w miare płaskim terenie z przyjemnością, uśmiechem na twarzy, nie zajechani do zera. Faja - masz mój głos (jeśli mam )
Poza tym góry to są widoki
No, punkt żywieniowy takiej klasy z licznymi miejscami siedzącymi pod dachem, zadaszonym ognichem (a więc da się je rozpalić także w deszczu), a nawet wieżą widokową umożliwiającą kontemplację potrawy w pewnym dystansie od tego całego zbiegowiska, to mocny atut.
Szczególnie w nocy.
A w dzień i tak ich nie widzę, bo sól kolarstwa mi spływa po twarzy
Dla mnie ultramaratony górskie niestety nie wiążą się z żadną przyjemnością. Płaskie/pagórkowate trasy - pozwalają mi na swobodną rozmowę, czyli klasyczne 24h babskie plotkowanie. Dla mnie granica między ultra po górach, a ultra po płaskim/pagórkowatym, to jest właśnie ta cienka granica między przyjemnością, a bólem lub masochizmem.