Autor Wątek: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba  (Przeczytany 15844 razy)

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 12:08 »
W tym roku z braku czasu miało nie być wyjazdu z sakwami. Pod koniec marca dowiedziałam się jednak o konferencji w Vancouver, zupełnie niewinnie spojrzałam więc na mapę Kanady, obejrzałam trochę zdjęć z Gór Skalistych… i nagle udało się uzbierać ponad miesiąc wakacji.

Niestety wyjazd, a zwłaszcza jego początek stoi pod znakiem zapytania - w Kanadzie już trzeci rok z rzędu szaleją właśnie pożary (mapa). Rok temu w Kolumbii Brytyjskiej ewakuowano ponad 40 tys. ludzi, wielu straciło domy, na szczęście nikt nie zginął. W tym roku pod względem zniszczeń będzie pewnie podobnie. Moja trasa omija na szczęście większość pożarów, choć nie wszystkie - co i raz dostaję maile, że ten a ten szlak zamknięty. Jednak nawet kilkaset kilometrów na wschód od pożarów wszystko spowite jest tak gęstym dymem, że widoczność całymi tygodniami nie przekracza kilkuset metrów (dla porównania: widok sprzed pożarów i kilka dni temu; teraz nie widać nawet zarysu gór). Jakość powietrza siadła ostatnio do tego stopnia, że nawet w Calgary zalecają nie wychodzić z domu, nie mówiąc o jeżdżeniu czy chodzeniu po górach. Pomógłby tylko długotrwały deszcz, ale w najbliższym czasie się na to nie zapowiada. Coraz poważniej myślę więc nad przełożeniem wyjazdu choćby o tydzień w przód, mimo że pociągnęłoby to za sobą lawinę problemów. Zobaczymy.

W planie mam Góry Skaliste - trochę rowerem, a trochę pieszo, po górach. Niby nic trudnego, tymczasem i bez pożarów przygotowań wyszło jak przed lotem na Księżyc; stąd też cały ten elaborat. Jadę sama - Miki wolał chwilowo odsapnąć od dłuższych podróży, zresztą od samego słuchania o całej tej logistyce robiło mu się słabo:)

Zakładając pozytywny obrót spraw, wycieczkę zacznę od dwóch kilkudniowych trekkingów w okolicach Jasper. Stamtąd ruszę rowerem na południe, w stronę Banff, przy czym zanim tam dojadę, odbiję kilka razy na zachód, by znowu pochodzić po górach. Na początku października robię krótką przerwę na konferencję. Wreszcie wracam do Calgary na ostatni tydzień wakacji i szybką pętelkę w regionie Kananaskis, z braku czasu już głównie rowerową, za to z jedynym chyba na wyprawie odcinkiem terenowym.

Jeśli pożary nie ustąpią, to… w sumie jeszcze nie wiem co. Dwa pierwsze trekkingi musiałabym przełożyć na środek października, a wtedy wyżej w górach może być już tak dużo śniegu, że o żadnym trekkingu nie będzie mowy. Z deszczu pod rynnę...

Niezależnie od wariantu, rowerem wyjdzie nie więcej niż 800 km, głównie po asfalcie - niby jest tam kilka szlaków rowerowych, ale jakoś nie składały mi się one w całość. Tu i tam będę musiała łapać stopa, bo większość kilkudniowych szlaków kończy się gdzie indziej niż zaczyna. Rower na czas trekkingów zostawiać będę gdzieś w lesie.

Przez pierwsze trzy tygodnie nie planuję wyjeżdżać poza teren czterech wielkich parków narodowych: Jasper, Banff, Yoho i Kootenay. Wszędzie czytam o tym, jakie tam straszne tłumy, tymczasem liczba turystów jest tam tego samego rzędu co w naszych Taterkach (odpowiednio 4.2 i 3.8 mln w 2017 r.), na stukrotnie większej powierzchni! Myślę więc, że w górach będzie spokojnie, zwłaszcza, że na szlakach wprowadzane są ograniczenia. Jak to w parkach narodowych, chodzić wolno tylko po wyznaczonych szlakach, a nocować - w wyznaczonych punktach, na tzw. backcountry campgrounds, z których wększość ma zaledwie kilka lub kilkanaście miejsc biwakowych. Z racji popytu miejsca te trzeba rezerwować - i tu zaczynają się schody.

“You need to purchase a permit to camp, you can only camp in designated spots, and chances are the spots you want to camp are already taken. Not exactly a recipe for an authentic wilderness experience, right from the start”. (...) “You’d better plan ahead, otherwise just forget it and go someplace else”.
Cyt. Jack Brauer

Choć system rezerwacji istnieje w kanadyjskich parkach narodowych od wielu lat, do niedawna część miejsc była z niego wyłączona, dając szansę na spontaniczne odwiedziny tym, którzy nie mogli lub nie chcieli zaplanować wyjazdu z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Z powodu rosnących tłumów, bodajże od zeszłego roku nie ma już takiej możliwości - rezerwacja obejmuje wszystkie dostępne miejsca. W rezultacie kempingi na najpopularniejszych szlakach bywają pozajmowane na cały sezon w przeciągu dni lub nawet godzin, na wiele miesięcy przed wakacjami. Choć rezerwowałam kempingi z półrocznym wyprzedzeniem i to na stosunkowo mało obleganą końcówkę sezonu, o jednym ze szlaków mogłam tylko pomarzyć, a i zaklepanie pozostałych do łatwych nie należało.

Kempingi przy drogach działają najczęściej na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”, więc jadąc rowerem żadnych rezerwacji mieć nie trzeba. No ale jak tu nie zejść czasem z roweru, jak tyle pięknych szlaków dookoła...

Jak wygląda sama rezerwacja? Parki narodowe mają co prawda wspólną stronę, ale choć szlaki nierzadko biegną z jednego parku do drugiego, to kempingi trzeba rezerwować w każdym osobno. Żeby było zabawniej, nawet w ramach tego samego parku osobno rezerwuje się tzw. kempingi frontcountry (te przy drogach) i backcountry (w górach). W niektórych parkach rezerwacje ruszają w październiku, w innych (w tym w większości parków narodowych) w styczniu, w jeszcze innych - w marcu, kwietniu, bądź też cztery miesiące, trzy miesiące lub dokładnie 90 dni przed datą przyjazdu. I weź tu zaplanuj trekking przez kilka parków. Parki prowincjonalne to jeszcze inna historia - każdy ma osobną stronę, co jedną to gorszą. A to nie ma mapy, a to dane sprzed trzech lat...

Najwięcej zachodu było z rezerwacją kempingu nad Lake O’Hara w parku Yoho - można tego dokonać tylko telefonicznie, dokładnie trzy miesiące przed przyjazdem. Po kilkudziesięciu minutach po miejscach na dany dzień nie ma oczywiście śladu. Czemu tak długo? Bo linię telefoniczną obsługuje jedna osoba. Bardzo zresztą miła pani - gdy drugiego dnia prób udało mi się jakimś cudem dodzwonić (dzień wcześniej dzwoniłam bezskutecznie 938 razy), słysząc, że przyjadę na rowerze, zaproponowała pomoc z przechowaniem roweru na czas mojego pobytu w dolinie. Bardzo mnie to ucieszyło, wizja zostawiania roweru nie wiadomo gdzie na czas trekkingów nieco mnie martwi. Przynajmniej tam będę mogła spać spokojnie.

Rezerwacje dają też mocno po kieszeni. Noc w górach na terenie parku narodowego kosztuje niby 10 dolarów, ale tak naprawdę ok. 22, bo dochodzi bezzwrotna opłata administracyjna. Szlak przechodzi z jednego parku do drugiego? To opłata dwa razy. Anulowanie? To jeszcze raz. Wtopiłam niestety w ten sposób mnóstwo kasy - przedzierając się przez ten gąszcz rezerwacji, siłą rzeczy musiałam kilka razy coś pozmieniać. Boję się myśleć, ile kosztowałoby anulowanie całego wyjazdu.

Mimo tych wszystkich problemów bardzo cieszę się, że ochrona przyrody jest tam stawiana na pierwszym miejscu. Zacytowany wyżej podróżnik narzeka, że w parkach narodowych nie ma już szans na prawdziwą przygodę na łonie natury - ciekawe jednak, co powiedziałby po letniej wizycie w polskich Tatrach. Rozumiem jednak frustrację - mało komu chyba marzy się układanie całej trasy dzień po dniu, na wiele miesięcy przed wyjazdem. Lubię planować, ale zawsze dotąd pozostawiałam spory margines błędu - a to droga okazuje się istnieć tylko na mapie, a to mam lenia, a to trafi się ładne miejsce na biwak. A tu? Nie zdążę na pierwszy kemping na szlaku - nie zdążę na kolejne. Zanocuję na dziko - grozi mi kara. Do tej pory na dłuższe trekkingi chodziłam tylko z Mikim, który dzielnie nosił większość wspólnych gratów, nie mam więc pojęcia, jaki dystans będę w stanie pokonać taszcząc wszystko sama. Nie przewidzę też przecież pogody, przeziębienia czy awarii sprzętu, nie mówiąc już o tych przeklętych pożarach. Równanie z samymi niewiadomymi :)

Naiwnie zakładałam też, że po powrocie z kilkudniowego trekkingu zatrzymam się na byle kempingu przy drodze, zjem coś dobrego, wezmę prysznic, podładuję aparat czy czołówkę. Tymczasem dostęp do uroków cywilizacji nie jest tam tak łatwy, jak można by się spodziewać po najbardziej chyba turystycznym miejscu w Kanadzie. Prysznice to tylko na kilku największych kempingach, dokładniej chyba trzech na mojej trasie; prądu i wody nie ma nawet w przydrożnych schroniskach. Najwięcej rozkminy było z jedzeniem, bo między Jasper a Canmore nie ma sklepów, a przez trekkingi odcinek ten zajmie mi trzy tygodnie. Nawet gdybym chciała, ze względu na niedźwiedzie nie mogę wozić (a konkretnie zostawiać przy rowerze) tak dużych zapasów. Chodzi przy tym o bezpieczeństwo nie tyle samego jedzenia, ile niedźwiedzi - zależność od człowieka daje im coraz mniejsze szanse na przetrwanie, a jednocześnie przysparza wielu kłopotów miejscowym. Sposobów na zabezpieczenie jedzenia jest kilka; najpopularniejszy to wieszanie go na drzewie. Porastające Góry Skaliste iglaki słabo się jednak do tego nadają, a jeszcze gorzej nadaję się ja - rzucanie i celowanie nie należą do moich mocnych stron. Są też ultralekkie torby kevlarowe, ale po przeczytaniu relacji babki, która musiała potem jeść liofy uwalone niedźwiedzią śliną, jakoś przeszła mi ochota. No i wreszcie niedźwiedzio-odporne pojemniki - drogie, wielkie, ciężkie kloce, no same wady, ale chcąc nie chcąc musiałam się w jeden zaopatrzyć. Pojemnik taki ma jednak tylko 11 litrów, wątpię więc, by pomieścił jedzenie na więcej niż kilka dni. Tu z pomocą przyszedł Piotrek, mieszkający w Calgary kolega ze studiów. Piotrek skończył studia kilka lat przede mną i właściwie to mnie nie zna, mimo to momentalnie zaoferował pomoc z milionem rzeczy, łącznie z noclegiem, zakupami i podwózką do Jasper. Geografowie to dobrzy ludzie :) Z pomocą Piotrka będę mogła zorganizować sobie w kilku punktach po drodze “zrzutki” jedzenia. Będę mogła… o ile zamówione w Stanach liofy nie utkną w kanadyjskim urzędzie celnym, o istnieniu którego zapomniałam… no i o ile nie będę musiała przełożyć wyjazdu, bo wtedy cały ten misterny plan z podwózką do Jasper się zawali.

Same niedźwiedzie raczej nie spędzają mi snu z powiek, choć na samotnym biwaku w górach pewnie nie będę już takim chojrakiem. Liczby są po mojej stronie - większość turystów żadnego niedźwiedzia nie spotyka, a wśród tych, którym się uda, zaledwie dla jednej osoby na kilka lat kończy się to nie najlepiej. Podobno niedźwiedzie mają ludzi gdzieś i trzeba się naprawdę postarać, żeby sprowokować je do ataku. Sporo więc czytałam, mając nadzieję, że w razie spotkania oko w oko mój wyszkolony umysł weźmie górę nad emocjami. Jest to, niestety, zdecydowanie najsłabszy punkt całego planu. Pociesza mnie, że niedźwiedzie mają tylko cztery nogi (a nie sześć lub osiem), ale i tak o wiele bardziej niż samych niedźwiedzi obawiam się swojej reakcji na ich widok.

O tym, co robić, a czego nie robić w krainie niedźwiedzi, można przeczytać sobie np. w National Geographic lub na oficjalnej stronie parków narodowych Kanady, Parks Canada.

No, to by było na tyle. Trzymajcie kciuki za deszcz.

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7350
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 20:11 »
opis zlasował mi mózg. Nie da się tak po prostu walnąć się z namiotem w krzaki? Czy to ze względu na niedźwiedzie ludzie zbierają się w kupę na wyznaczonych obozowiskach?

tymczasem liczba turystów jest tam tego samego rzędu co w naszych Taterkach (odpowiednio 4.2 i 3.8 mln w 2017 r.), na stukrotnie większej powierzchni!
To i tak całkiem dużo, kilka osób dziennie na szlaku się minie.

My home is where my bike is.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 22:08 »
opis zlasował mi mózg. Nie da się tak po prostu walnąć się z namiotem w krzaki? Czy to ze względu na niedźwiedzie ludzie zbierają się w kupę na wyznaczonych obozowiskach?
Przede wszystkim pozwolenie na biwak tylko w wyznaczonych miejscach umożliwia kontrolę liczby osób śpiących w górach, a więc zakłócających spokój niedźwiedzi i innych zwierząt, no i niszczących przyrodę. Gdyby każdy nocował gdzie chciał i trzymał jedzenie w namiocie, niedźwiedzie szybko nauczyłyby się, że ludzie = wyżerka. Dla niedźwiedzia to wyrok śmierci - te, które za bardzo zbliżają się do ludzi, za którymś razem mogą zaatakować, a wtedy kulka w łeb. Dla ludzi - rosnący problem z atakami niedźwiedzi.

Te górskie kempingi to po prostu wyznaczone punkty, bez żadnej infrastruktury poza pojemnikami na jedzenie. Większość z nich ma tylko kilka miejsc.

Podobne rozwiązania stosowane są w Australii, Nowej Zelandii, chyba też Stanach - czyli nie tylko tam, gdzie są niedźwiedzie. Po prostu popyt rośnie jak szalony, a gór nie przybywa. Wyobraź sobie, jak wyglądałyby za kilka lat Tatry, gdyby pozwolono chodzić i rozbijać namioty gdzie się komu podoba. A co, gdyby tych turystów zrobiło się dwa razy więcej? W Skandynawii to działa, ale nie każdy region ma tyle szczęścia, że ludzi nie dość, że mało, to jeszcze potrafią szanować przyrodę.

Ostatnio wybraliśmy się z mikim na trzydniowy trekking w okolicach Melbourne. Zasady były podobne - kempingi (wyznaczone punkty ze zbiornikiem na deszczówkę, stołem czy dwoma i tyle) trzeba było zarezerwować z wyprzedzeniem, na szczęście tylko kilkudniowym. Dzięki temu na szlaku było prawie pusto.

To i tak całkiem dużo, kilka osób dziennie na szlaku się minie.
Oj, nie wszędzie. Podejrzewam, że w październiku na mało popularnych szlakach nie spotkam żywej duszy.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20404
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 22:46 »
Podobne rozwiązania stosowane są w Australii, Nowej Zelandii, chyba też Stanach - czyli nie tylko tam, gdzie są niedźwiedzie. Po prostu popyt rośnie jak szalony, a gór nie przybywa. Wyobraź sobie, jak wyglądałyby za kilka lat Tatry, gdyby pozwolono chodzić i rozbijać namioty gdzie się komu podoba.

Mnie nie przekonuje tego typu podejście. Analogia z Tatrami jest zupełnie nie na miejscu. Tatry to malutkie góry, jedyne w Polsce typu alpejskiego - stąd ich wielka popularność i ogromny w porównaniu do ich rozmiaru ruch turystyczny, mały obszar na którym zbierają się miłośnicy gór z całego 40mln kraju. Sytuacja ogromnych parków w Kanadzie czy USA jest zupełnie inna, tam gór mają na pęczki, a liczba turystów na kilometr kwadratowy zupełnie inna. Niestety wygrywa mentalność kraju policyjnego, gdzie wszystko trzeba nadzorować i kontrolować, gdzie kilometrami ciągną się płoty i ogrodzenia (z czego słynie wiele obszarów USA). To podejście dość charakterystyczne właśnie dla krajów anglosaskich, na szczęście tylko dla nich.
A co, gdyby tych turystów zrobiło się dwa razy więcej? W Skandynawii to działa, ale nie każdy region ma tyle szczęścia, że ludzi nie dość, że mało, to jeszcze potrafią szanować przyrodę.
Ale tego nie wiesz. Skandynawia to całkowicie inna mentalność pod tym względem, tam ludzi wychowują do odpowiednich zachowań, a nie kontrolują i wymuszają. No i jak widać z bardzo dobrym skutkiem, a przecież turyści w tych krajach to nie tylko Skandynawowie.

Bo jak tak przeczytałem cały ten opis o tym ile to załatwiania i problemow - to zwyczajnie się odechciewa, lepiej sobie pojechać w rejony, gdzie nie ma tego typu ograniczeń, jakich to rejonów nie brakuje.

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6717
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 22:56 »
Sytuacja ogromnych parków w Kanadzie czy USA jest zupełnie inna, tam gór mają na pęczki

Obostrzenia dotyczą tylko najbardziej popularnych parków narodowych, gdzie przyjeżdżają miliony ludzi rocznie, przeczytaj sobie to co Janus napisała. W bardziej dzikich rejonach możesz chodzić sobie gdzie oczy poniosą.

gdzie kilometrami ciągną się płoty i ogrodzenia (z czego słynie wiele obszarów USA)

A to nie są po prostu prywatne tereny?

lepiej sobie pojechać w rejony, gdzie nie ma tego typu ograniczeń, jakich to rejonów nie brakuje

I właśnie po to są te ograniczenia :)

Offline Mężczyzna krajewski

  • Wiadomości: 800
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 21.04.2011
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 23:03 »
Podobne rozwiązania stosowane są w Australii, Nowej Zelandii, chyba też Stanach - czyli nie tylko tam, gdzie są niedźwiedzie. Po prostu popyt rośnie jak szalony, a gór nie przybywa. Wyobraź sobie, jak wyglądałyby za kilka lat Tatry, gdyby pozwolono chodzić i rozbijać namioty gdzie się komu podoba.

Mnie nie przekonuje tego typu podejście. Analogia z Tatrami jest zupełnie nie na miejscu. Tatry to malutkie góry, jedyne w Polsce typu alpejskiego - stąd ich wielka popularność i ogromny w porównaniu do ich rozmiaru ruch turystyczny, mały obszar na którym zbierają się miłośnicy gór z całego 40mln kraju. Sytuacja ogromnych parków w Kanadzie czy USA jest zupełnie inna, tam gór mają na pęczki, a liczba turystów na kilometr kwadratowy zupełnie inna. Niestety wygrywa mentalność kraju policyjnego, gdzie wszystko trzeba nadzorować i kontrolować, gdzie kilometrami ciągną się płoty i ogrodzenia (z czego słynie wiele obszarów USA). To podejście dość charakterystyczne właśnie dla krajów anglosaskich, na szczęście tylko dla nich.
A co, gdyby tych turystów zrobiło się dwa razy więcej? W Skandynawii to działa, ale nie każdy region ma tyle szczęścia, że ludzi nie dość, że mało, to jeszcze potrafią szanować przyrodę.
Ale tego nie wiesz. Skandynawia to całkowicie inna mentalność pod tym względem, tam ludzi wychowują do odpowiednich zachowań, a nie kontrolują i wymuszają. No i jak widać z bardzo dobrym skutkiem, a przecież turyści w tych krajach to nie tylko Skandynawowie.

Bo jak tak przeczytałem cały ten opis o tym ile to załatwiania i problemow - to zwyczajnie się odechciewa, lepiej sobie pojechać w rejony, gdzie nie ma tego typu ograniczeń, jakich to rejonów nie brakuje.
Jeśli chodzi o Nową Zelandię to w głównej mierze chodzi o biznes z kempingami, bo ludzie na nich się nie zatrzymywali, a teraz muszą zwłaszcza w kamperach. Weźmy Queenstown gdzie za rozbicie namiotu albo zaparkowanie kamperwana płaci się od 20 dolarów nowo zelandkich. Nie powiem, że turyści są święci, ale w głównej mierze zdecydował aspekt ekonomiczny.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20404
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 23:09 »
Obostrzenia dotyczą tylko najbardziej popularnych parków narodowych, gdzie przyjeżdżają miliony ludzi rocznie, przeczytaj sobie to co Janus napisała. W bardziej dzikich rejonach możesz chodzić sobie gdzie oczy poniosą.
Do tej Kanady takie miliony ludzi walą? Są jakieś dane takich odwiedzin?
Ale nawet jakby rzeczywiście były miliony - to mnie takie podejście nie przekonuje, w europejskim kręgu kulturowym takie nadzorowanie i ograniczanie jest na szczęście rzadko spotykane.
A to nie są po prostu prywatne tereny?
Oczywiście, że prywatne, ale dobrze pokazują mentalność społeczeństwa i zasady typu "my home is my castle", czy nawet zezwolenie na strzelanie do osoby co wejdzie na posesję - to znowu dość typowe dla państw anglosaskich. W Europie prywatnych terenów się tak nie grodzi, ludzie nie mają potrzeby aż takiego odseparowania.


Jeśli chodzi o Nową Zelandię to w głównej mierze chodzi o biznes z kempingami, bo ludzie na nich się nie zatrzymywali, a teraz muszą zwłaszcza w kamperach. Weźmy Queenstown gdzie za rozbicie namiotu albo zaparkowanie kamperwana płaci się od 20 dolarów nowo zelandkich. Nie powiem, że turyści są święci, ale w głównej mierze zdecydował aspekt ekonomiczny.

No tutaj z tych cen co Janka podaje też wygląda, że coś może być na rzeczy. Mówimy szumne teksty o ochronie misiów i przyrodzie, ale turystów nie zapominamy wycisnąć tak, żeby mocno soki puścili :P

Offline Mężczyzna krajewski

  • Wiadomości: 800
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 21.04.2011
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 23:14 »
Z mapy, którą podlinkowałaś widać, że pożarów jest mnóstwo na ogromnym obszarze, porównując to do Polski to wychodziłoby, że cala południowa część naszego kraju byłaby w płomieniach.

Offline Mężczyzna krajewski

  • Wiadomości: 800
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 21.04.2011
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 20 Sie 2018, 23:19 »
Obostrzenia dotyczą tylko najbardziej popularnych parków narodowych, gdzie przyjeżdżają miliony ludzi rocznie, przeczytaj sobie to co Janus napisała. W bardziej dzikich rejonach możesz chodzić sobie gdzie oczy poniosą.
Do tej Kanady takie miliony ludzi walą? Są jakieś dane takich odwiedzin?
Ale nawet jakby rzeczywiście były miliony - to mnie takie podejście nie przekonuje, w europejskim kręgu kulturowym takie nadzorowanie i ograniczanie jest na szczęście rzadko spotykane.


Na szczęście jeszcze jest to rzadko spotykane...

Dobrym przykładem jest Norwegia, pomimo milionów turystów, namiot można rozłożyć za darmo na prywatnej posesji.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 21 Sie 2018, 08:14 »
Jeśli chodzi o Nową Zelandię to w głównej mierze chodzi o biznes z kempingami, bo ludzie na nich się nie zatrzymywali, a teraz muszą zwłaszcza w kamperach. Weźmy Queenstown gdzie za rozbicie namiotu albo zaparkowanie kamperwana płaci się od 20 dolarów nowo zelandkich. Nie powiem, że turyści są święci, ale w głównej mierze zdecydował aspekt ekonomiczny.
Trudno chyba oczekiwać, żeby kemping w jednym z najpopularniejszych miasteczek turystycznych w kraju był darmowy? Spodziewałbyś się tego po Zakopanem?

Argument z kasą zupełnie do mnie nie przemawia. W Nowej Zelandii istnieje cała siatka darmowych lub prawie darmowych kempingów. Chodzi o to, by ludzie nie rozstawiali namiotów gdzie popadnie, niszcząc przyrodę na coraz większej powierzchni. Rezerwować trzeba tylko te na kilkunastu najpopularniejszych szlakach w parkach narodowych, gdzie zainteresowanie jest gigantyczne. Gdyby chodziło o kasę, kempingi w górach rozbudowano by tak, by pomieściły znacznie więcej osób niż obecnie. Podobnie w Kanadzie, gdzie dostęp do niektórych szlaków czy dolin jest wzbroniony przez kilka miesięcy w roku lub nawet cały rok, by dać przestrzeń dzikim zwierzętom. Nad Lake O'Hara, kanadyjski odpowiednik Morskiego Oka, jeżdżą DWA autobusiki dziennie, zabierające w sumie 42 osoby (!). By ograniczyć liczbę turystów, zabroniona jest tam nawet jazda rowerem. Dzięki temu przyroda w dolinie ma szansę ocaleć.

Banff i Jasper położone są w parkach narodowych, więc zabudowa obu miasteczek, a więc i powstawanie nowych hoteli, jest mocno ograniczone. Gdyby nie to, turystów byłoby w cholerę więcej.

Porównaj to sobie z polskimi Tatrami i zastanów się, gdzie jest większe parcie na kasę.

Z mapy, którą podlinkowałaś widać, że pożarów jest mnóstwo na ogromnym obszarze, porównując to do Polski to wychodziłoby, że cala południowa część naszego kraju byłaby w płomieniach.
W zeszłym roku w Kolumbii Brytyjskiej spłonęły lasy zajmujące ponad 1% jej powierzchni - ok. 100 tys. km2. To tak jakby jedna trzecia powierzchni Polski stanęła w ogniu.

Dobrym przykładem jest Norwegia, pomimo milionów turystów, namiot można rozłożyć za darmo na prywatnej posesji.
Całą Norwegię odwiedza rocznie poniżej 4 mln turystów z zagranicy, i to wliczając tych biznesowych (https://www.visitnorway.com/media/facts/tourism-in-norway/). Z tych 4 milionów po górach chodzi drobna część. Zupełnie inna skala niż tyle samo ludzi w jednym czy dwóch parkach narodowych.

Oczywiście, że prywatne, ale dobrze pokazują mentalność społeczeństwa i zasady typu "my home is my castle", czy nawet zezwolenie na strzelanie do osoby co wejdzie na posesję - to znowu dość typowe dla państw anglosaskich. W Europie prywatnych terenów się tak nie grodzi, ludzie nie mają potrzeby aż takiego odseparowania.
To właśnie Polska słynie z wysokich na kilka metrów żywopłotów czy grodzonych osiedli w miastach - fenomenu w większości krajów Europy niespotykanego ;)

Do tej Kanady takie miliony ludzi walą? Są jakieś dane takich odwiedzin?
Podałam liczby we wpisie, wystarczy wygooglać.
« Ostatnia zmiana: 21 Sie 2018, 09:48 Janus »

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7350
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 21 Sie 2018, 08:19 »
Tatry i mentalność u podnóża tych gór to jednak skrajny ewenement, z którym ciężko cokolwiek porównywać.

Syp informacjami dalej, będę wiedział co należy ominąć szerokim łukiem.

My home is where my bike is.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 21 Sie 2018, 12:06 »
Syp informacjami dalej, będę wiedział co należy ominąć szerokim łukiem.
Poczytaj wpis tego Jacka Brauera, opisał to lepiej niż ja potrafię. Generalnie problem dotyczy tylko kilku najpopularniejszych parków narodowych w Ameryce Północnej. Po stronie USA zdecydowana większość Gór Skalistych leży poza terenem parków narodowych - można tam łazić i nocować gdzie się tylko komu podoba. Po kanadyjskiej stronie jest to utrudnione, bo parki narodowe obejmują niemal całe góry.

W Nowej Zelandii ograniczenia na szlakach wprowadzono w odpowiedzi na gigantyczny boom turystyczny spowodowany popularnością Władcy Pierścieni. W Kanadzie limity na szlakach istnieją od wielu lat, bo i turystów nigdy tam nie brakowało, ale do niedawna prawie dla wszystkich starczało miejsc, więc nie był to żaden problem.

Prawdę mówiąc mam nadzieję, że i w polskich parkach wprowadzą kiedyś podobne rozwiązania, inaczej za 10 czy 20 lat nic z nich nie zostanie. Tatry to skrajny przypadek, ale gdy ludziom znudzą się kolejki na szlakach, taki sam los spotka pewnie Bieszczady czy Beskidy.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20404
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 21 Sie 2018, 12:53 »
To właśnie Polska słynie z wysokich na kilka metrów żywopłotów czy grodzonych osiedli w miastach - fenomenu w większości krajów Europy niespotykanego ;)
Miasta to zupełnie co innego, grodzone osiedla są w wielu krajach Europy. ALe poza miastami Polska to raj dla nocowania na dziko, poziom grodzenia minimalny.

Prawdę mówiąc mam nadzieję, że i w polskich parkach wprowadzą kiedyś podobne rozwiązania, inaczej za 10 czy 20 lat nic z nich nie zostanie. Tatry to skrajny przypadek, ale gdy ludziom znudzą się kolejki na szlakach, taki sam los spotka pewnie Bieszczady czy Beskidy.

No i co w tych Tatrach się takiego strasznego z tą przyrodą stało od takiej ilości ludzi? Oczywiście, że takie tłumy są niewygodne, ale przy nakazie poruszania się po wyznaczonych szlakach przyroda wcale jakoś dramatycznie nie cierpi. I jak malusieńkie Tatry porównywać z ogromnymi parkami Kanady? W stosunku do obszaru natężenie ruchu turystycznego jest tam ogromne.

Offline Mężczyzna menel

  • Wiadomości: 3311
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2012
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 21 Sie 2018, 13:31 »
Prawdę mówiąc mam nadzieję, że i w polskich parkach wprowadzą kiedyś podobne rozwiązania, inaczej za 10 czy 20 lat nic z nich nie zostanie.
Gdzie tam. W Parku Miejskim Kampinos ruch kończy się na Roztoce. Nawet w sezonie 10 km od Łeby albo innych Mikołajek to psy dupami szczekają.

Tatry to skrajny przypadek
Niewątpliwie. Jeden spacer w góry a potem tydzień chlania na Krupówkach.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Kanadyjskie Góry Skaliste... chyba
« 21 Sie 2018, 13:49 »
No i co w tych Tatrach się takiego strasznego z tą przyrodą stało od takiej ilości ludzi? Oczywiście, że takie tłumy są niewygodne, ale przy nakazie poruszania się po wyznaczonych szlakach przyroda wcale jakoś dramatycznie nie cierpi.
Tłumy, kolejki na popularnych szlakach, śmieci, hałas, erozja na szlakach miejscami tak silna, że żal patrzeć. Dzikie zwierzęta też na pewno zachwycone.

Zresztą, jedyna różnica między TPNem i kanadyjskimi parkami jest taka, że tam, zamiast robić co się da, by ściągnąć jeszcze więcej turystów, ogranicza się ich liczbę. Biwakowanie w górach? W Tatrach nie wolno, a Kanadzie owszem, po prostu nie w dowolnym miejscu. Chodzenie poza szlakami? W Tatrach nie wolno, a w Kanadzie owszem, pomijając ściśle chronione regiony.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum