W kwestii odwagi dzieciaków mam takie obserwacje, że to rodzice mają problem ze strachem - pochodna wyobraźni, która u dzieci jest nieco mniejsza. Ja jako czterolatka potrafiłam na jedenastym piętrze wisieć na parapecie, by zajrzeć do kuchni sąsiadów piętro niżej. Mama jak to zobaczyła, omal nie dostała zawału. A ja jej potem tłumaczyłam, że przecież było bezpiecznie, bo od dawna to trenuję i wiem kiedy mogę polecieć (serio, było).

Moje dziecko, ekhm, idzie w moje ślady. Ale na Rysy bym jej nie zabrała, bo sama mam zbyt małe doświadczenie w górach. Jednak wyczynu siedmiolatka nie nazwałabym wyczynem. Dlaczego? Bo dzisiaj wyczynem dla ośmiolatka potrafi być wejście na wieżę z opon na placu zabaw. Nareszcie mu mama pozwoliła. Ta sama wieża, na którą moje dziecko wchodzi od dawna (miała dwa lata z hakiem, gdy się nauczyła).