Autor Wątek: Bieszczady - czy filtry do wody z potoków konieczne?  (Przeczytany 26097 razy)

Offline Mężczyzna furman

  • Wiadomości: 2271
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 02.09.2010
    • http://www.szybkitowar.pl
W górach chętnie korzystam ze źródeł i i wysoko położonych potoków. Niżej często można spotkać ogólnodostępne studzienki z pitną wodą. Kilka razy prosiłem się po domach i bez problemu dostałem. No i często kupuję po prostu w sklepie.  W Europie takie filtry są raczej zbędne.
Rowery i kobiety to moje podniety
Podjazdy i dziewczyny to moje dyscypliny

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 9012
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Właśnie, dajmy na to Szwecję. Na południu potoki w górach są zanieczyszczone, ale nie przez bakterie. Odpady produkcyjne, środki ochrony roślin, nawozy itp rzeczy. Tego filtry nie usuną, a to osobiście uważam za gorsze.

No, czyli wszystko to, za co płacimy, co dostajemy w sklepach, (rowerami) zwozimy do domów/mieszkań, solimy i spożywamy.

Do - jednak - przefiltrowanej wody, wrzucałem pigułki gwałtu. W taki sposób (wstępnie) oczyszczoną wodę piłem żywą, gotowaną, się myłem.

W kanałach kolor miała mętno-bursztynowo-ciemnozielony; bez zabiegów filtracyjnych, chemicznych - spożywając, najpierw bym się porzygał, zaraz potem p***ał.

Z czego ten filtr, te pigułki rzeczywiście czyszczą, tego nie wiem. Zamawianie rzeczywistości - o ile choć w pewnym stopniu skuteczne - już jest sposobem w trudnej chwili.


Na ten rok chciałem kupić msr SweetWater Purifier, jednak nie wiem, czy to dobrze, czy i z moim filtrem będzie działać.
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna menel

  • Wiadomości: 3311
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2012
Widziałem sporo rowerzystów, którzy w np takich ukraińskich czy rumuńskich, nizinnych wioskach piją wodę prosto ze studni, w sercu wioski - ale ja się w tym momencie zastanawiam, czy zdają sobie sprawę, że prawdopodobnie w większości przypadków chaty, które stoją dookoła, nie są podpięte do żadnej kanalizacji? Podróżując po górzystej Turcji widzimy sporo kraników, z których można sobie zaczerpnąć wodę, niejeden pije ją bez niczego, ale sam ciekaw jestem, czym można się w takiej sytuacji zarazić...

Niczym. Właśnie po to te urządzenia zostały zbudowane. Wystarczy umieć odróżniać sprawne od zepsutych.

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Tak więc oświećcie mnie - bo może jestem trochę gadżeciarzem, może też (jeśli chodzi o warunki higieniczne) panikarzem, ale wydaje mi się, że zakup takiego filterka dla przeciętnego sakwiarza, który wykracza poza Europę Zachodnią, ma jak najbardziej sens?

Nie.

W Europie czysta woda jest łatwo dostępna. W górach weźmiesz ze źródła, na nizinach kupisz sobie w butelce. To samo tyczy się Turcji i zaludnionych okolic Bliskiego Wschodu (tu już wyłącznie butelkowana z racji tego, że źródełek niewiele).

Żeby koszt przyzwoitego filtra się zwrócił, musisz przez niego przepuścić kilkaset litrów wody. To jest naprawdę ogrom pracy przy pompowaniu, więc śmiało licz, że płacisz podwójnie. Licząc, że dziennie wypijesz może ze 2l świeżej wody (bo resztę uzupełnisz przegotowaną, np. herbatą albo jakimś arbuzem) to oznacza kilka ładnych miesięcy użytkowania zanim zwrócą się koszty butelek. A w tym czasie nawet filtr renomowanego producenta chętnie się zepsuje :)

Filtr naprawdę przyda się tam, gdzie butelkowanej wody nie dostaniesz, czyli w zasadzie tylko w konkretnych zadupiach Azji i Afryki, w których po prostu bierzesz wodę jaka jest i cieszysz się, że mokra.

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6717
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Butelkowanej wody staram się nie kupować na wyprawach ze względu na koszt dla środowiska. Kranówę piłem prawie w każdym kraju przez jaki jechałem, np. w Boliwii, Albanii, Ukrainie. Piłem też ze zbiorników na wodę pitną na jakichś pustyniach, z których woda capiła jak ze stuletniego bidonu. Jeśli się kiedyś rozchoruję, to może zmienię podejście, ale na razie nie widzę sensu wożenia filtru.

Elwood

  • Gość
Zakup ma sens, kiedy planujesz trasę bez dostępu do świeżej/czystej wody na zadupiach.
Kiedy jedynym źródłem tej wody będą stojące zbiorniki wody w ciepłym klimacie, albo rzeki/strumienie służące za wodopój dla rogacizny.
Jeżeli nie uwzględniasz takich przejazdów, to sobie daruj.

P.S.
Gotowanie wody na kilku tysiącach metrów, to w zasadzie prosta pasteryzacja. Nie wszystkie pasożyty tym załatwisz.

Offline Mężczyzna Bronexx

  • Wiadomości: 19
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 16.07.2015
Właśnie wracam z Bieszczad,  byłem tydzień.  Bez zastanowienia żłopałem wodę z potoków, napełniałem butelki...
nic mi nie było, woda świetna. Moja dziewczyna również piła- a ma zdecydowanie słabszy żołądek
W razie nie fartu, węgiel polecam

Offline Mężczyzna Daniel-san

  • Wiadomości: 342
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 15.01.2014
Czytam co piszecie i uśmiecham się do siebie, bo jeszcze parę tygodni temu byłem nieostrożny tak jak wiele osób tutaj, a to dlatego że byłem zdrowy.

Cytuj
Butelkowanej wody staram się nie kupować na wyprawach ze względu na koszt dla środowiska. Kranówę piłem prawie w każdym kraju przez jaki jechałem, np. w Boliwii, Albanii, Ukrainie. Piłem też ze zbiorników na wodę pitną na jakichś pustyniach, z których woda capiła jak ze stuletniego bidonu. Jeśli się kiedyś rozchoruję, to może zmienię podejście, ale na razie nie widzę sensu wożenia filtru.

Takie właśnie miałem podejście jak Miki. Jadę z Sydney do Szczecina, tak apropos, wodę 'źródlaną' lub ze studni piłem w Indonezji, Malezji, na Filipinach i w Birmie. W Australii na sawannie jedyna woda jaką znalazłem byław kałuży wyshniętej rzeki. Była już trochę zielona i smakowała jak krowie siki. Nic mi nie było podobnie jak Mikiemu. Wniosek jest taki, że miejscach mało zaludnionych, niezanieczyszczonych woda jest na ogół bezpieczna.

Potem wjechałem do Indii i wdepnąłem na minę. Zaraziłem się czymś z wody. Prawdopodobnie lamblia, spędziłem 9 dni w szpitalu w Himalajach, nie wyleczyli mnie, przerwałem wyprawę aby leczyć się w Polsce. Dalej nie zdiagnozowano mnie do końca. Lamblia jest trudna do wykrycia. Tak czy inaczej od razu zmądrzałem, zaopatrzyłem się w SteriPen, czyli światło UV, a teraz rozglądam się za porządnym filtrem do dużych ilości wody.

Pragnę powiedzieć Wam co następuje: staropolskie przysłowie prawi: "choroba przychodzi na koniu a odchodzi piechotą". Mam biegunkę od 6 tygodni, straciłem 6 kg, mam niedowagę, brak mocy i szybko się męczę. Nie wiadomo ile potrwa leczenie i czy będę mógł kontynuować wyprawę za 5 tygodni tak jak planowalem. Podejście
Cytuj
Jeśli się kiedyś rozchoruję, to może zmienię podejście,
nie jest rozsądne. Z drugiej strony kupno drogiego filtru na Bieszczady to jak zabijanie komara młotkiem. Tam wystarczy przegotować. Podobnie w Szwecji. Nie dajmy się zwariować.

Na Bieszczady wystarczy ewentualnie LifeStraw, jeśli ktoś nie chce zabierać sprzętu do gotowania, a na poważniejsze wycieczki w nieznane potrzebujemy nowy wątek, który mogę założyć jak już wybiorę odpowiedni filtr i go przetestuję.

Książka: Bike'owa podróż - z Sydney do Szczecina

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3357
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
smakowała jak krowie siki
Szacun za odwagę próbowania różnych trunków  ;D


Offline Mężczyzna Robb

  • "Ojciec Założyciel"
  • Wiadomości: 15
  • Miasto: Kraina Wygasłych Wulkanów
  • Na forum od: 04.06.2006
    • Robb Maciąg
Dawno dawno temu ... w okolicach Wołosatego piłem wodę z potoku.
Na błocie obok były takie ładne, kolorowe kałuże ... jakby komuś benzyna się rozlała ...
Młody byłem ... rzygałem potem przez dwa dni ...


Tak, w Bieszczadach filtrował bym wodę ...
… why so serious ?

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum