Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Sprzęt, ekwipunek i odzież => Osprzęt => Koła => : emes w 24 Lis 2011, 21:51
-
Mam sobie obręcze Alexrims DM24. Pancerne to, ale 5000km temu popełniłem mały błąd. Założyłem jakieś badziewne klocki Shimano, które drą obręcze niemiłosiernie. Na sucho jeszcze było to do zniesienia, ale ostatnio podczas mokrego dnia w górach z hamulców leciały aluminiowe wióry. Nie żartuję!
Z boku obręczy, tam gdzie pracuje klocek, jest taki rowek. To chyba ten znak ostrzegawczy? Z przodu jest już ledwo widoczny, z tyłu trochę lepiej.
I tutaj pytanie: Kiedy trzeba zacząć się bać? Czy zniknięcie rowka to już koniec?
Na razie planuję zmienić klocki na bardziej miękkie, ale w planach jeszcze przejechanie jakichś 13kkm. Chyba się nie uda na jednym zestawie kół...
Ktoś wie, ile jeszcze można jechać po zniknięciu tego ostrzegacza? Dodam, że chodzi o jazdę z pełnym bagażem - 4 sakwy.
-
na Twoim miejscu po zniknięciu ostrzegacza radziłbym jechać nie dalej niż do najbliższego sklepu, gdzie można kupić nowe obręcze (oby się nie okazało, że to oznacza np. 5 Mm ;) )
Na swoim zaś miejscu jeździłbym aż pęknie obręcz, ale ja do najbliższego sklepu mam 4 km drugim rowerem, a Ty? ;)
-
No to teraz kolejne pytanko. Obręcze skombinuję. Są w cykloturze i chyba da się je dostarczyć tam gdzie jestem. O dobre szprychy w tym momencie trudno. Dobre, czyli DT Champion 2mm, a nie żadne cieniowane badziewie.
Takie właśnie szprychy mam w obecnych kołach. Czy pomysł ponownego ich użycia jest sensowny, czy to proszenie się o kłopoty?
Dodam, że nie miałem z tymi szprychami problemu. Żadnych pęknięć, deformacji, koła trzymają fason perfekcyjnie.
-
To znam tylko z "dobrych rad". Ponoć nie powinno się drugi raz zaplatać na tych samych szprychach. Niby to logiczne, ale... kurde, to są czempiony!! Nie wiem, czy na Twoim miejscu bym spróbował, ale na swoim tak :)
-
Czytałem, że można na tych samych, o ile zachowasz identyczny układ przy zaplataniu.
Ps. jesteś pewien, że po prostu nie jechałeś na startych klockach? Bo tak to brzmi ;)
-
Z boku obręczy, tam gdzie pracuje klocek, jest taki rowek. To chyba ten znak ostrzegawczy? ...
Czy wszystkie obręcze tak mają?
-
Czy wszystkie obręcze tak mają?
Nie. Np. Alex DH19 nie ma rowka :)
-
Nowe wersje już mają.
-
Mi w sklepie rowerowym mówili, ze można wykorzystać ponownie stare szprychy bez strat na wytrzymałości.
-
Znalazłam na obręczach oznakowanie ETRTO 559x18 ERD 540. Na tylnej rowek zaniknął, z przodu jeszcze jest- zatem czas na wymianę tylnej obręczy :(
-
Wg ortodoksów nie powinno się zaplatać ponownie nawet na tej samej piaście bo otwory juz moga być nadwrężone(hihi). Ewentualnie można jeżeli się odwórci układ szprych tzn. żę będą ciagneły obręcz z drugiej strony. Moim zdanie bzdura tak samo jak ze szprychami. Dobre, nie nadwrężone szprychy jak najbardziej się nadadzą i jak alternatywą mają być jakieś ocynkowane badziewiaki to nie ma się co zastanawiać :) Co innego jak połowa szprych już popękała i zachodzi podejrzenie że druga połowa się na słowo honoru trzyma. A co do klocków to pewnie nie wina mieszkanki gumy tylko skłonność shimanowskich klocków do łapania różnych kamyczków czy szkiełek, które potem szlifują obręcz.
-
Zmień obręcz jak najprędzej - ja miałem rowek i pewnego pięknego razu po dopomporaniu opony zostały już tylko wióry ;)
-
Moje doświadczenia z rowkiem są takie:
Obręcz Mach1 (bodajże) i po przebiegu (na oko) 600-1000 km rowek zaczyna się zacierać :P
Koło tak naprawdę dobrego deszczu nie widziało.. klocki zużyte w 1/3 - nie łapią utleniającego się aluminium, nie ścierają (nie harczą na) obręczy - obręcz wyświechtana jak pupa niemowlaka - w dodatku tylna więc mniej katowana hamulcem.
Refleksja moja jest taka że albo obręcze zmierzają w kierunku jednorazówek,
albo cały ten rowek to ściema! Kolejny chwyt żeby ludzie obręcze wymieniali.
jeśli chodzi o zaplatanie - zależy jak stare szprychy wyglądają.
U mnie koło było proste to i zaplotłem na starych (mocne szprychy i nyple) - koło trzyma ok.
W innym przypadku poskąpiłem (mocne szprychy, nyple 3+) i koło czasami muszę podciągnąć.
W obręczach bez rowków o wymianie zaczynałem myśleć jak było palcem wyczuwalne zagłębienie (jak się nie miało przygody z klockami takimi jak emes to tak po dobrych 10 tyś km)
Pozdrawiam
Jubudubul
-
W innym przypadku poskąpiłem (mocne szprychy, nyple 3+) i koło czasami muszę podciągnąć.
Jeśli nyple były z aluminium to normalne, trzeba środek przeciwko luzowaniu na nowo zastosować albo wymienić na mosiężne.
-
Jeśli nyple były z aluminium to normalne, trzeba środek przeciwko luzowaniu na nowo zastosować albo wymienić na mosiężne.
Nyple były mosiężne - ale już zaśniedziałe miejscami
-
Refleksja moja jest taka że albo obręcze zmierzają w kierunku jednorazówek,
albo cały ten rowek to ściema! Kolejny chwyt żeby ludzie obręcze wymieniali.
Na obecnych obręczach przejechałam ponad 20 tys.km , na przednim kole rowek jest, na tylnym prawie zaniknął.
-
Emes ... tak jak pisali poprzednicy ... wymieniaj jak najszybciej i nie zdziw się jak Ci się obręcz rozlezie. Jordańskie upały nie pomagają bo masz większe ciśnienie w oponach i obręcze dostają bardziej w dupę.
Mi poszły w Syrii ;-)
A szprychy? . .Jak możesz to nowe, a jak nie to stare powinny dać radę!
Powodzenia!!!
-
Jordańskie upały
Albo żart albo nie czytałeś bloga ;)
-
obręcz wyświechtana jak pupa niemowlaka - w dodatku tylna więc mniej katowana hamulcem.
Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem Twoją intencję, ale jeśli tak, to się mylisz. Fakty są takie, ze obręcz tylna zużywa się szybciej od przedniej (mimo że teoretycznie powinno się rzadziej używać tylnego hamulca i ja np. właśnie tak robię). Dotyczy oczywiście wyłącznie sytuacji używania hamulców obręczowych.
Jesli miałeś na myśli coś innego, to sorry ;)
-
Fakty są takie, ze obręcz tylna zużywa się szybciej od przedniej (mimo że teoretycznie powinno się rzadziej używać tylnego hamulca i ja np. właśnie tak robię).
Możesz wytłumaczyć tę sytuację? Dlaczego?
-
Dlaczego co? Dlaczego powinno się używać głownie przedniego hamulca? Było już kilka dyskusji o tym na forum, poczytaj. Albo zajrzyj tutaj: http://sheldonbrown.com/brakturn.html#frontorrear
A może dlaczego tylna obręcz zużywa się szybciej? Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia. Z faktami się nie dyskutuje, można jednak spekulować nad ich przyczynami. Wydaje mi się, że mimo rzadszego korzystania z tylnego hamulca przykłada się jednak do niego przeciętnie znacznie większą siłę, gdy się już go używa. Z tego mianowicie powodu, że aby w ogóle był w miarę skuteczny, trzeba nieźle wcisnąć. Ale przyczyna może być inna (np. przeciętnie większe obciążenie ciężarem tylnej obręczy, co może jakoś tam się przekłada na silę przykładaną na obręcz podczas hamowania).
No, a gdy ktoś hamuje zawsze obydwoma hamulcami lub zgoła głównie tylnym (znam osoby, które tak uwierzyły mitowi przelatywania przez kierownicę, że przedniego w ogóle nie dotykają!), to już szybsze zużywanie tylnej obręczy nie dziwi ani na jotę.
-
Chodziło mi o to drugie ;) Ja praktycznie tylko przednim hamuję, no i też przednią obręcz szlag mi trafił pierwszą. Ale ona już była nadszarpnięta długo wcześniej, co pewnie miało większy wpływ.
-
obręcz wyświechtana jak pupa niemowlaka - w dodatku tylna więc mniej katowana hamulcem.
Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem Twoją intencję, ale jeśli tak, to się mylisz. Fakty są takie, ze obręcz tylna zużywa się szybciej od przedniej (mimo że teoretycznie powinno się rzadziej używać tylnego hamulca i ja np. właśnie tak robię).
Hmm... właśnie to miałem na myśli - tył to taka asysta jak by się np. przód ślizgnął i trzeba było popuścić. Jestem zdziwiony...
Mimo że strzeliły mi dwie obręcze nie mam odniesienia do stanu startu z obydwiema nowymi.
W pierwszym przypadku pompowałem koło na stacji i był zepsuty barometr na wężu ;D Pokazywał ciągle 2 bary więc.. "musiałem jeszcze dopompować"... i obręcz rozwaliło :( - tylną
W drugim przypadku poszedł tylny mavic x221. Przebieg nieznany - obręcz dosyć mocno pogięta - spłaszczona w jednym miejscu(od skoków(?). Stan wytarcia NIC nie wskazywał aby obręcz miała pęknąć. Z przodu inna obręcz więc trudno odnieść która jaki przebieg miała.
jak by nie patrzeć 2x tył... więc może coś w tym jest - zobaczymy co następne strzeli hehe.
Jedno jest faktem - jak chce się pompować pod poważny załadunek - tak >4bar - to lepiej wymienić (dla spokoju duszy). Na pusto/przejażdżki myślę że można jeszcze na takich jeździć;)
Pozdrawiam
Jubudubul
-
Wg ortodoksów nie powinno się zaplatać ponownie
Kurcze, a ja nie byłem świadom - kupowałem nową obręcz, plotłem i jeździłem, kupowałem nową obręcz, plotłem i jeździłem... aż się bębenek rozleciał w piaście ;)
Ale również serio - ważę 100+ i parę ładnych kółek "odrestaurowałem" nowymi obręczami - skutków ubocznych w postaci pękających szprych, odkręcających się nypli, wyrywanych z piasty szprych nie stwierdziłem.
Moim zdaniem to miejska legenda, być może zachodzi jakieś osłabienie na szprychach/piaście po ponownym zapleceniu w nowym kole, ale moim zdaniem jest to z użytkowego punktu widzenia nieistotne.
Więc nowa obręcz (najlepiej kupić identyczną, lub o maksymalnie zbliżonej średnicy pomiędzy kapslami - ale to już wynika z czystej logiki) i dalej przed siebie!
Ciekawe, kto z forum polecił Ci TE klocki??? ;)
-
Poprę opcję wielokrotnego używania tych samych szprych, obecnie mam koła, zaplatane po raz trzeci na tych samych szprychach i póki co nie dostrzegam minusów takiego rozwiązania.
A tylna obręcz wyciera się szybciej chyba przez to, że tylny hamulec często jest używany nie tyle do zahamowania, ile do spowalniania (przynajmniej sam tak robię), trudniej też zablokować koło, szczególnie kiedy obręcz jest mokra i/lub oblepiona.
-
W zasadzie ja mam tarczówki, więc to nie obręcze mi się zużywają, ale w kwestii hamowania staram się zawsze hamować obydwoma hamulcami na razie. Lepsza skuteczność hamowania i bardziej równomierne zużycie. Tak przynajmniej doradzał mi kolega siedzący w branży rowerowe: jak tylko możesz hamuj obydwoma na raz, tylnym mocniej, przednim troszkę mniej. Może warto abyście własnie hamowali bardziej równomiernie?
Powinnp się to w moim wyobrażeniu przełożyć na mniejsze obciążenia na 1 obręcz.
-
To doradził Ci nie za dobrze. Przednim zdecydowanie mocniej (lub tylko przednim). Tylny jest wspomagający - na bardzo stromym, śliskim itd.
-
Frojdzie, Twój kolega się - krótko mówiąc - myli. Mocno. Wrzucałem ten link na forum wielokrotnie. Wrzucam jeszcze raz: http://sheldonbrown.com/brakturn.html#frontorrear
Nie trzeba "brać na wiarę" - wszystko logicznie wytłumaczone.
-
Dyskutowaliśmy już o tym Miki ;)
O ile nie zgadzam się z radą kolegi Freuda, o tyle to co pisz Sheldon także należy ograniczyć do pewnych warunków nawierzchni
A że jeżdżąc rowerem człowiek wyrabia sobie pewne odruchy IMO nie warto wpajać sobie czegoś co sprawdza się tylko w pewnych warunkach Bo się może okazać że ręka zaciśnie się kiedyś szybciej niż głowa zdąży jej przekazać - "tylko nie samym przodem teraz!" :P
-
Tylko że znacznie częściej (IMO) ma miejsce sytuacja odwrotna. Zaciskają się obie ręce, tylne koło tańczy i... gleba.
-
No nie wiem, raz miałem sytuację efektownego tańca tylnego koła na skutek przedawkowania hamulca - ale też na skutek odruchu wyuczonego dla specyficznej sytuacji - awaryjnego wstawania z lemondki, na której zawsze hamuję tylnym.
-
Tylko że znacznie częściej (IMO) ma miejsce sytuacja odwrotna. Zaciskają się obie ręce, tylne koło tańczy i... gleba.
Stary, nie przesadzaj
Przecież dozujesz siłę hamowania (nie wspominając o modulacji hamulców - to nie jest przecież przełącznik on-off) zarówno w lewej jak i prawej klamce!
Jeśli byłoby jak piszesz (naciskanie klamek z taką siłą, ze od razu jest blok koła), to przefrunął byś nad kiera, zanim koło tylne zdążyłoby zatańczyć ;)
-
(wydzielmy ten wątek o hamowaniu)
Aard, a przednie koło nigdy Ci nie zatańczyło? mi już chyba ze dwa razy i... jakoś wolę żeby mi tylne tańczyło :wink:
Tak czytam te wypociny, i wychodzi na to, że samego przedniego można używać tylko przy idealnie czystym asfalcie o ile nie ma zakrętu. Hmmm, na takim asfalcie, to z reguły nie ma potrzeby hamowania ::) Może czasem w mieście, ale jak drogi u nas wyglądają każdy wie, więc lepiej nie ryzykować, cause the very bad thing....
Bumpy surfaces. On rough surfaces, your wheels may actually bounce up into the air. If there is a chance of this, don't use the front brake. If you ride into a bump while applying the front brake, the bicycle will have a harder time mounting the bump. If you apply the front brake while the wheel is airborne, it will stop, and coming down on a stopped front wheel is a Very Bad Thing.
a jeśli jest mokro, żwirek, piasek, ogólnie rzecz biorąc ślisko, ew zakręt, długi zjazd, w tandemie, więc równie dobrze jak dla mnie w rowerze z sakwami, używa się albo tylnego, albo obu na raz.
Generalnie ze wszystkim tym się zgadzam. Wychodzi na to, że samego przedniego prawie nigdy się nie używa, co wydaję się dość logiczne ;D
-
Okej - w takim razie posłucham rady doświadczonych kolegów :)
W każdym razie chyba zgodzicie się, że logicznie patrząc, lepsza skuteczność hamowania jest jeśli użyjemy dwóch hamulców jednocześnie?
... wychodzi na to, że samego przedniego można używać tylko przy idealnie czystym asfalcie o ile nie ma zakrętu. Hmmm, na takim asfalcie, to z reguły nie ma potrzeby hamowania ::)
I żartując, dlatego chodzi już mityczne powiedzenie że Wax to na pewno coś zaraz sobie zrobi :D ;)
-
Jeśli byłoby jak piszesz (naciskanie klamek z taką siłą, ze od razu jest blok koła), to przefrunął byś nad kiera, zanim koło tylne zdążyłoby zatańczyć :wink:
Jesteś pewien, że przeczytałeś i zrozumiałeś, co napisał Sheldon? Bo po mojemu to coś nie zatrybiło. On wyjaśnia, dlaczego nie jest tak, jak piszesz.
W każdym razie chyba zgodzicie się, że logicznie patrząc, lepsza skuteczność hamowania jest jeśli użyjemy dwóch hamulców jednocześnie?
Nie zgodzimy się. Tzn. ja się nie zgodzę. Najlepsza skuteczność hamowania jest, gdy się używa samego przedniego. Aczkolwiek rację ma Wax, że nie zawsze można go użyć. Choć oczywiście przerysowuje twierdząc, że prawie nigdy.
-
To nie jestem w stanie tego pojąć. Przecież wtedy dwa koła stawiają opór na nawierzchni.
Jestem gotowy przetestować drogę hamowania przy hamowaniu tylko przednim i przy hamowania obydwoma na raz.
Test zrobiłbym przy hamowaniu z zablokowaniem kół i bez blokowania. :D
Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Przy czym hamowanie bez hamowania wiadomo, żę musiałbym zrobić kilka razy żeby było miarodajne, ze względu na siłę nacisku na klamki.
Kreda, kreski na asfalcie i dam znać ;) :D
-
To nie jestem w stanie tego pojąć. Przecież wtedy dwa koła stawiają opór na nawierzchni.
No właśnie nie oba, bo jeśli z właściwa siłą używasz przedniego, to tylne ma ledwo styk z nawierzchnią. Zaczniesz tylnym hamować i koło się ślizga. Przeczytaj link powyżej, zamiast teoretyzować
Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Wyjdzie z tego gleba :)
-
Miki, zrozumiałem - i tak jak pisałem: dyskutowaliśmy nawet już o tym
Z tego co pamiętam konkluzja była taka, że sposób hamowania należy dostosować do warunków I z tym nie sposób się nie zgodzić
Ale jak słusznie Wax zauważył, warunki do hamowania samym przodem występują na tyle nieregularnie że IMO nie warto wyrabiać sobie nawyku hamowania samym przodem, bo to właśnie moze się skończyć utratą kontroli i glebą
I zapewniam Cię Miki, że jestem ostatnią osobą, którą możesz posądzać o to, że przedniego hamulca nie używa, bądź się go boi Przeciwnie! Lecz gdyby on sam był wystarczający, nie montowano by tylnych ;)
-
No cóż, spierać się nie będę, aczkolwiek Twoje ostatnie zdanie też mnie nie przekonuje. Jeździłem w moim mieszczuchu kilkanaście miesięcy w ogóle bez tylnego. Nie widziałem różnicy :)
-
Dobrze, że do tej pory nie wiedziałem, że tylny hampel jest tylko dla ozdoby :)
Trochę tych kilometrów przejechałem, strach się bać co by się stało gdybym był świadomy jaki błąd popełniam. Na szczęście argumentacja tego pana z linku nie trafia do mnie i dzięki temu nadal będę mógł używać obu hamulców bez wyrzutów sumienia :)
A jeśli chodzi i wybór hebla to podobnie jak Skolioza nie wyobrażam sobie jazdy bez przedniego hamulca. To podstawowy hamulec, bez niego nie ma jazdy. Ale najlepiej działa gdy jest wspomagany odpowiednio tylnym hamulcem.
Zresztą jeśli chodzi o technikę hamowania to o jeździe szosą nie ma co mówić. Bo tu żadna technika nie jest wymagana. Hamuje się i tyle, żadna filozofia :lol:
-
ech Furmani - jak zwykle: w pięciu słowach, dobitnie i tak że się człowiek ze śmiechu skręca :D
-
Że się wtrącę do tego tematu oftopowego.
Miki, ty piszesz o hamowaniu przednim hamulcem jako o najskuteczniejszym - ale to zachodzi tylko w jednym przypadku. Gdy siła hamowania równa się dokładnie opóźnieniu, przy którym nacisk tylnego koła na podłoże = 0. Taka sytuacja jest, może nie bardzo rzadka, lecz bardzo krótkotrwała ze względu na trudność dobrania idealnie tej siły hamowania, aby ciągle utrzymać zerowy nacisk tylnego koła na nawierzchnię.
Jednak po skonfrontowaniu Twojego stwierdzenia - zgadzam się z Tobą połowicznie. Hamowanie tylnym kołem tylko wtedy będzie podnosiło skuteczność ogólną hamowania, gdy przednim będzie się hamowało słabiej niż maksymalnie można (zerowy nacisk tylnego) - tak że tylne koło będzie wywierało nacisk na nawierzchnię. I właśnie fakt braku zerowego nacisku tylnego koła na nawierzchnię (czyt.braku odrywania się) - tylko wystąpienie blokowania tylnego koła stanowi o tym, że sumaryczna siła przedniego i tylnego hamulca nie osiąga wartości siły samego przedniego hamulca w momencie zerowego nacisku tylnego koła.
To wszystko trzyma się kupy do pewnego momentu - do momentu gdy siła tarcia opony o nawierzchnię jest większa od siły hamowania wyłącznie przednim hamulcem :icon_twisted:
I wtedy należy użyć tylnego hamulca, aby siłę hamowania rozłożyć na 2 koła - wtedy siła hamowania na każdym z kół może być mniejsza od siły tarcia - co nie spowoduje poślizgu któregoś z kół. I dla takiego założenia Miki już racji nie masz, że hamowanie tylko przodem jest najskuteczniejsze.
A w praktyce wygląda to w ten sposób, że nawet dla przypadku pierwszego (przyczepność wyższa od siły hamowania przodem) BARDZO RZADKO wykorzystujemy siłę przedniego hamulca w 100% - i wtedy zawsze można sobie tyłem tę skuteczność poprawić. Stąd ogólne przeświadczenie o wyższości hamowania oboma hamulcami zamiast jednym.
Jakby co - Sheldona jeszcze nie czytałem, ale chyba nie widzę potrzeby??? ;D
No i sam hamuję oboma hamulcami, a w zakrętach mocniej tylnym niż przednim lub samym tylnym B-)
-
Wszyscy piszą, że bardzo rzadko ma się na tyle przyczepności, żeby hamować tylko przodem. Jak dla mnie to rzadko jest odwrotnie. Od pół roku jeżdżę tylko z przednim hamulcem i można postawić rower na przednim kole(i nie ma problemu z zerowym naciskiem tylnego koła przez kilka metrów) nawet na mokrym asfalcie (tylko takim dobrym a nie na malowanych pasach albo takim nadtopionym-gładkim), na betonie to w ogóle luksus i można w ciemno hamować o ile nie ma lodu. O ile ma się przyzwoite opony oczywiście. W tych warunkach,które przecież na drodze mamy przez większą część roku tylny hamulec jest niepotrzebny. Dopiero jak robi się lodowo i ślisko warto mieć tylny hamulec, bo na lodzie uślizg tylnego koła to nic groźnego ale przodu to pewna gleba:) No i off-road to też inna bajka, tutaj tylny hamulec zwłaszcza przy zjazdach jest konieczny. Co do skuteczności hamowania jednym czy dwoma kołami to chyba tomzoo wyczerpał temat. Dopóki przednie koło trzyma to tylny hamulec nic nie wniesie do tematu, jak robi się ślisko to podwójna hamująca powierzchnia styku z podłożem na pewno się przyda. Zgodnie z duchem mojej wypowiedzi, założyłem wczoraj tylny hamulec, żeby się przyzwyczaić do jego używania przed pierwszym śniegiem :)
P.S. W zakrętach na suchym jeśli musimy to hamujemy przodem, żeby docisnąć sterujące koło do podłoża. Jak jest ślisko to hamujemy przed zakrętem bo na zakręcie już za późno na to :P Takie są zasady jazdy motocyklem i nie sądzę, żeby z rowerem było inaczej.
-
P.S. W zakrętach na suchym jeśli musimy to hamujemy przodem, żeby docisnąć sterujące koło do podłoża.
Hamowanie tyłem tak samo dociska przednie koło do podłoża. Tylko granica zerwania przyczepności hamowanego koła przedniego vs. tylnego jest o niebo inna. Chyba to jest bardziej powodem hamowania przodem w zakręcie.
-
Jak dla mnie Kunu wyczerpał temat. Zgadzam się w 100%. Nie chce mi się więcej dyskutować. Każdy wyciągnie własne wnioski.
PS. Dyskutowaliśmy już o tym Miki :wink:
Oczywiście pamiętam. Spróbuję znaleźć tamten wątek i przenieść ten offtop :)
EDIT. Nic z tego. Ta dyskusja jest rozstrzelona po trzech wątkach. Nie mogę ich wypatroszyć, bo stracą sens ;)
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=2690.msg39568#msg39568
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=2993.msg46936#msg46936
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=2921.msg44502#msg44502
-
no widzisz jak często spieramy się o technikę hamowania? :D
-
Aard, a może po prostu przenieść je do specjalnego działu: spory techniczne?
Oczywiście z poddziałami: hamowanie, wysoka kadencja, wysokość kierownicy, koła 26" vide 28", osprzęt (albo w ogóle od razu rozbicie na: hydraulika, tylna przerzutka, HT2, piasty na maszynach)? Oj gorąco moderator by miał :)
-
Zapomniałeś o temacie jaki jest najlepszy kolor sakw oraz temacie, w którym wspominalibyśmy jakie to kiedyś były dobre komponenty i biadolili jak teraz Shimano na psy zeszło :) No i oczywiście czy karbonowe ramy się nadają pod sakwy czy nie.
-
Kunu, faktycznie. Ale zostało udowodnione że czerwone i nadaje się :) No chyba że coś przegapiłem :lol:
-
Od dawna było wiadomo, że czerwone jest najszybsze a żółte przyciąga robaki. :)
-
w którym wspominalibyśmy jakie to kiedyś były dobre komponenty i biadolili jak teraz Shimano na psy zeszło
o czym tu dyskutować - przecież to oczywista oczywistość ;D
-
Dlatego nie pisałem o dyskusji tylko o takiej książce wpisów, gdzie każdy kto ma ochotę mógłby napisać jak kiedyś jeździł 5 lat na starym SIS a teraz mu się XT rozleciało po 2 sezonach. Kiedyś to lepi beło Panie a tera to gorzy. :wink: Żadnej dyskusji tylko wspominki o starym Shimano i narzekanie na nowe :P Jest spore zapotrzebowanie na ten temat :P Można rozszerzyć na inne marki.
-
Chciałbym zwrócić uwagę, że jesteśmy na forum podróżerowerowe i że przy jeździe z sakwami wszystkie teoretyczne rozważania biorą w łeb - życzę powodzenia w podniesieniu tylnego koła ;D
-
Ja i tak wykonam testy. Uważam nadal, że hamowanie dwoma hamulcami daje większą skuteczność hamowania. No i dodam (po rozważaniach Wilka), że podniesienie tylnego koła w powietrze nie jest wcale takie trudne. Wystarczy jechać szybciej po szutrze lub nawierzchni dziurawej. Może niejednokrotnie podnieść koło trochę wyżej. Wystarczy sekunda, dwie aby nie zdążyć wyhamować. Dlatego m.in. hamowanie dwoma hamulcami jest skuteczniejsze.
Wydaje mi się, że nawet bez podniesionego koła ta skuteczność jest wyższa i bynajmniej siły rozkładają się na dwa koła (może nie równomiernie ale jakoś się rozkładają).
Nie chcę teoretyzować, po prostu sprawdzę w wolnej chwili. Na pewno dam znać jak przeprowadzałem testy i jakie są wyniki.
-
Masz tutaj filmik jak hamują w trudnym terenie zawodowcy; trochę to przeczy rewelacjom Sheldona
Na luźnej nawierzchni hamowanie z blokowaniem koła zawsze jest bardziej efektywne niż "z ABS", można sobie popróbować na starym aucie bez elektroniki w zimę jak spadnie świeży śnieg, koła zadziałają jak pług zmniejszając drogę hamowania. Lód i asfalt to inne warunki, tam niedopuszczenie do blokowania kół ma swoje uzasadnienie.
-
Czytam sobie czytam i... nie myślałem że taki temat może generować tyle zdań (w dodatku różnych)
Może ja jakiś inny jestem, ale to co jest opisane w poradniku podanym przez aadra ( http://sheldonbrown.com/brakturn.html#frontorrear (http://sheldonbrown.com/brakturn.html#frontorrear)) wydaje mi się jakoś... oczywiste.
Nigdy nie uciekło wam przednie koło na piaseczku?, albo na szutrze ?, albo na luźnej nawierzchni podczas jazdy na zakręcie ? nigdy też nie polecieliście przez kierownicę ?
Pytania oczywiście retoryczne, ale zmierzam do tego że chyba najlepiej takie doświadczenia uczą. Człowiek najlepiej zapamiętuje gdzie i jak wolno a gdzie trzeba inaczej :)
Wiele sytuacji chyba rozpoznaje się w oczywisty sposób - np. na lodzie chyba nikt nie będzie dawał przednim w palnik bo może go puścić razem z rowerem :wink:
Sposób hamowania zależy czy chcemy zatrzymać się w miejscu (bo pojawiła się przszkoda) czy zatrzymać zwyczajnie, czy jedziemy załadowani, bardzo ważna jest nawierzchnia, profil drogi i pozycja jaką przyjmiemy na rowerze - temat rzeka - kombinacji co nie miara, a przypadek każdy inny!
PS. jak w aucie zblokuje mi koła (brak abs) na asfalcie to hamulec popuszczam dlatego bo wiem że .... zaraz mogę gębą po asfalcie poszorować :D ot tak mi z roweru pozostało ;D
-
Cytat: furman w 3 gru 2011, 19:30
Zresztą jeśli chodzi o technikę hamowania to o jeździe szosą nie ma co mówić. Bo tu żadna technika nie jest wymagana. Hamuje się i tyle, żadna filozofia
Bez przesady. Jak się robi mokro - to umiejętność hamowania jest kluczowa. W Polsce może nie ma takich gór na których to jest ważne, ale Alpy to zupełnie inna liga. W peletonie są zawodnicy słynący z doskonałego zjeżdżania, w ekstremalnych warunkach potrafią w ten sposób na mokrym zjeździe nadrobić nawet kilka minut! Było mnóstwo wypadków, gdzie etapowe zwycięstwo rozstrzygało się na zjeździe.
No może przesadziłem trochę :) ale trudno zaprzeczyć, że technika hamowania na szosie nijak się ma do tej w terenie. Wystarczy zachować uwagę i z reguły manewr hamowania kończy się bezpiecznym zatrzymaniem zespołu rower+kierujący.
Ja tez sporo jeżdżę na kolarce i nigdy nie odczułem potrzeby stosowania jakichś "teorii" dotyczących tej kwestii. Po prostu w zależności od sytuacji naciska się "obie" klamki z odpowiednią siłą i zatrzymujemy się.
-
no widzisz jak często spieramy się o technikę hamowania? :D
No bo Ty się upierasz, by ciągle tkwić w błędzie ;)