Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Planowanie wyjazdów => Planowanie trasy => : Orionus w 12 Wrz 2011, 19:29
-
Witam
Dotychczas maksymalne dystanse jakie pokonywałem miały ok 150km. Moim pierwszym ambitniejszym celem jest przejechanie trasy z Warszawy do Augustowa w jeden dzień. Czy ktoś może jechał podobną trasą i może zasugerować jakimi drogami najlepiej jechać? Jakie mapy polecacie do planowania trasy? Chodzi o wyszczególnienie dróg asfaltowych i szutrowych. Jako że rower jest na slickach w grę wchodzi głównie asfalt.
-
Rośnie nam na forum liga mega-dystansowców;D
Zapraszam przy okazji do Naszej Społecznośc (http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=3966.0)i Mazowieckiej na tym forum:D Przydadzą nam się ludzie z tak ambitnymi planami:D
-
O dłuższych wypadach myślałem od dawna, ale na rozmyślaniu się kończyło. 250km mnie przerażało, jednak czytanie relacji innych osób pokonujących większe dystanse, w tym zdaje się Twoja na forumrowerowe.org"bike to the hell",bardzo mnie zmotywowały i pozwoliły uwierzyć, że może mi się udać.Ostatnio z zapartym tchem śledzę wątek Freuda "320km w 24h (http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=4715.0)" i jestem niezmiernie ciekaw czy mu się uda. Oczywiście bardzo mu kibicuję. Jego sukces może mnie jeszcze bardziej zmotywować do pokonania moich marnych 250km;)
-
Ja myślę, że bariera 200 km, dla osoby ogólnie sprawnej fizycznie, jest czysto psychologiczna. 300 km to już trochę większy wysiłek ale wystarczy dobrze sobie rozłożyć wysiłek i też da rade bez większych problemów przejechać.
Jeżeli po tych twoich 150km nie zdychałeś z wyczerpania to trasę Warszawa-Augustów powinieneś zrobić z palcem w przysłowiowej "dupie".
BTW. dolicz sobie minimum 20km extra, bo na trasie z reguły wychodzi więcej niż na mapie.
-
A swoją drogą podsunąłeś mi pomysł gdzie pojadę na następną jednodniówkę. Dzięki :)
-
Podpinając się do wątku na temat długich dystansów zapytam rozeznanych w temacie, jako, że też przymierzam się do pokonania trasy rzędu 200-250 km, jak rozkładacie odpoczynki podczas takiej wycieczki? Co ile i na jak długo się zatrzymujecie?
-
Zatrzymywałem się jak byłem zmęczony. Po prostu czułem, że muszę. Jeśli jedziesz na tzw. lajta. to podziel sobie odpoczynek na równe odcinki. Połącz to z posiłkiem. Weź aparat i porób fotki w ciekawszych miejscach a na pewno nie będziesz musiał zastanawiać się jak rozkładać siły. Nawet 250km nie jest super trudne jeśli mamy cały dzień i z głową odżywiamy się i pijemy.
Orionus na pewno dasz radę pobić swoje 250km :) Mówię tak, bo sam jako laik przejechałem 326km i w zasadzie wielki problem to nie był. Wysiłek dla mnie spory z uwagi na pogodę, ale dało się.
Ja rozłożyłem sobie swoją trasę 326km tak, że na pewno planowałem przystanek w połowie. Reszta to było dzieło przypadku: zależnie od tego jak się czułem i kiedy brakowało mi płynów.
Powodzenia ;)
-
jak się robię głodny to staję i jem (dość często, co 2-3h), po odpoczynku dłuższym niż 0,5h mam problem z ponownym rozruszaniem się.
-
jak rozkładacie odpoczynki podczas takiej wycieczki? Co ile i na jak długo się zatrzymujecie?
To jest bardzo indywidualna sprawa. Ja mam tendencję do nazbyt częstych postojów, więc na długich trasach staram się sobie narzucać reżim typu: "na pierwszych 100km nie częściej niż co 30 km, a później co 25 km". Ale rożnie to bywa, jak się jest zmęczonym. Zdarzało mi się (między 400 a 500 km wycieczki (http://aard.bikestats.pl/333016,Cieciwa-Lukow-czyli-pinceta.html)) stawać co 8 km (!!), dopóki nie wziąłem się w garść :wink:
Moje postoje są za to zazwyczaj krótkie. max 15 minut, z reguły sporo krócej (5-8 minut).
Myślę, że powinieneś sam się przekonać, jak częste i długie postoje Ci pasują. Tego raczej nikt za Ciebie nie wymyśli :wink:
-
aard z tym reżimem mam podobnie. Każdy powinien sam dawkować sobie postoje. U mnie jeszcze jest tak, że nie mogę stać za długo bo później ciężej mi się rozruszać. Mięśnie mi zastygają i to wpływa później na wydajność.
Do tego też narzucałem sobie reżim typu: teraz kolejny odcinek X km. Co by mieć jakieś widoczne postępny na trasie. To dobrze pływa na satysfakcję pokonanego odcinka a jednocześnie motywację. Wtedy w trakcie odcinka jeśli jestem tylko lekko głodny to jem batonika.
Gdybym był mocno głodny tzn. że nie jadłem kluczowych posiłków typu śniadanie, drugie śniadanie, obiad.
Tak czy inaczej odcinek 250 można przejechać turystycznie i nie przejmuj się zbytnio bo zawsze po drodze są sklepy, bary, lokale ;)
-
Jedyny problem jaki widzę to bolące dupsko :D
Mój max to jak do tej pory 168km i już od 90go kilometra wolałem jechać na stojąco :D
Kolejnego dnia miałem plażowanie, więc dzień bez roweru i następnego dnia , podobny dystans ale już inną drogą - powrót do domu. Dupsko dalej bolało :D
-
Na dupsko chyba nie ma rady :D No chyba, że porządna twarda pielucha. Wiem, że taka daje rade .
Bez pieluchy wyjątkiem jest moja żona, która ma takie siodło, że po 80km nie bolała ją pupa. Poza tym zawsze wszyscy się skarżą. Ja niestety po 100km mam spory problem z D.
-
ostatnio jechałem w zwykłych jeansach, na szosowym siodełku, też da radę. Coś około 180km dopiero zacząłem odczuwać dyskomfort ;)
Z siodełkiem to kwestia przyzwyczajenia/wysiedzenia, moim zdaniem.
-
Regularność.
Jeżdżąc regularnie po te 60-80km to mozna tyłek tak przyzywczaić , że pewnie zaczyna boleć dopiero po 150km :)
Ja zmieniłem siodło na żelowe i pomogło...na 5-10km :D W sumie to dużo ale nie za 200zł ;D
P.S. Zapomniałem , że mój rekord top 211km :D Ale ja średnią do tego jak widać przywracam wagę, liczy się fun .
-
Przetestuję w takim razie regularność w przyszłym sezonie. W tym już czas się skurczył niestety.
-
Dużo daje też jazda po gładkim jak marmur asfalcie, mnie się meczysz, tyłek nie dostaje w kość na wybojach.
Zauważyłem , że im chłodniej, tym więcej mój tyłek wytrzymuje :)
-
Zauważyłem , że im chłodniej, tym więcej mój tyłek wytrzymuje
Proste wytłumaczenie, jak w czasie jazdy się pocimy to łatwiej podrażnić skórę. W lato jeździłem obcisłych lateksowych kolarkach, bez pieluchy. Ultra szybkie schnięcie, zero jakiegokolwiek dyskomfortu.
-
To prawda, że postoje i rytm jazdy to sprawa indywidualna, w pełni się z tym zgadzam. Chciałem tylko mieć rozeznanie jak to wygląda u Was. Ja na początku staram się przejechać z reguły ok 40-50 km w ciągu, jeżeli wyjeżdżam najedzony i później zatrzymywać się średnio co 30 km. Też zauważyłem, że dłuższe postoje, rzędu 30 minut i więcej wybijają z rytmu i powodują, że trzeba znowu się rozjeździć. Tym niemniej przy dłuższych trasach konkretna przerwa obiadowa i takiż posiłek są absolutną koniecznością. Natomiast trasy rzędu 70-80 km jeżdżę z reguły praktycznie bez przerwy, nie licząc zatrzymania na przysłowiowe siku i ewentualne pochłonięcie batona / zrobienie fotki w ciekawszym miejscu.
-
Jeśli chodzi o kondycję, to raczej nie ma z tym problemu. Najgorszy jest ból tyłka. Ostatnio zmieniłem siodełko na żelowe z dziurą i jest lepiej o 30km, czyli na 90km już zaczynam czuć dyskomfort. Na pewno pomogła by tu nowa, lepsza wkładka w spodenkach. A co z częstym wstawaniem z siodełka w czasie jazdy? Jakoś nie mam takiego nawyku, ale może coś to pomoże?
Froud, jak sobie radziłeś z bolącym tyłkiem na tak długim dystansie? Czy organizm się przyzwyczaił do bólu, który z czasem przestał być tak uciążliwy?
-
Czy organizm się przyzwyczaił do bólu, który z czasem przestał być tak uciążliwy?
Ból jest z każdym kilometrem coraz gorszy :) Nie ma rady, od 400 w górę trzeba często (w)stawać ;)
-
lateksowych kolarkach
Nie żebym się czepiał, każdy jeździ jak lubi. Ale - jesteś pewien, że to był lateks? ;D
Marek
-
tfu, lycra :D
w latekstowych mogłoby to dość zabawnie wyglądać :lol:
-
Ja natomiast mam pampersa , do tego wkładka żelowa w siodełku i sztyca pod siodełkiem jest amortyzowana . Mimo swoich 100 kg jazda około 200 km nie jest aż taką męczarnią , bardziej narzekam na kolana