Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Społeczność forum => Ciekawostki oraz Dyskusje Rowerowe => : blindbob w 5 Gru 2010, 17:25
-
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/zginelo-7-rowerzystow-potraconych-przez-auto,1,4016617,wiadomosc.html
przykro czytać takie rzeczy :(
-
To jest niestety ryzyko jeżdżenia po drogach... Ale ilość jest przerażająca
-
Jeszcze bardziej przykre są komentarze blachosmrodziarzy pod artykułem - 90% z nich jak na komendę: zakaz jeżdżenia rowerem po drogach, rowerzyści to kretyni itp.
-
ależ tych komentarzy nie warto czytać nawet. Przecież to onet...
-
:( Porażające jest zestawienie niusa z reklamą pod nim. No chyba że tylko ja trafiłem na taką kretyńską? (o tym psie/ kocie/ chomiku)
EDIT: Poczytałem te komentarze. Ratunku, cóż za dno, cóż za agresja! W jakim kraju, wśród jakich idiotów my żyjemy?! :(
-
nie tylko Ty masz o chomiku. A poza tym naprawdę nie ma się co przejmować komentarzami. Ci kretyni, którzy je piszą, byli zawsze, tak mi się wydaje, jednak net pozwolił im wychynąć na wierzch i teraz są dostrzegalni.
-
To niestety spędza mi sen z powiek... W czasie naszej podróży po Białorusi i Ukrainie sama o mało nie padłam ofiarą samochodu (i własnej głupoty...) - jechaliśmy dosc szybko wzdłuż bardzo ruchliwej drogi z fatalnym poboczem. Nagle zobaczyłam, że do kierownicy dowiesił mi się monstrualny pajak. Jak debil, zarzuciłam rowerem w lewo, kierowca cudem mnie ominął... Tak w ogóle jeżdżę samochodem codziennie, uwazam BARDZO na rowerzystów, ale sytuacje podbramkowe i tak się zdarzają - czesto to jednak brawura i bezczelnosc rowerzystów powoduje niebezpieczne sytuacje na drodze.
-
W zeszłym roku pisałem o moich zabawach "w kurczaka" z samochodami co doprowadziło do tego, ze w tym roku wszelakie żółte i czerwone drogi omijałem z daleka...
-
ja jeżdżę po mieście dość brawurowo, a nigdy nie miałem stłuczki z samochodem z własnej winy.... za to już 2 razy z winy kierowcy samochody leżałem.... :?
-
:(
jechałem ta drogą, nawet spaliśmy tuż koło niej u fajnego Włocha...
Jeszcze bardziej przykre są komentarze blachosmrodziarzy pod artykułem - 90% z nich jak na komendę: zakaz jeżdżenia rowerem po drogach, rowerzyści to kretyni itp.
nie zdarzyło ci się jeździć autem?
a ogólnie co do tych komentarzy to nie wiem czym jesteście zdziwieni, przecież ludzie sa psychiczni, na takiej gazecie jak pojawia się news o PiSie(a pojawia się kilka razy dziennie wiec to żadne halo), to to co jest pod tym artykułem to nie tylko norma, ale wręcz obowiązek:)
ludzie są chorzy i lubią się wyżywać, szczególnie kiedy za swoje wypociny nie mogą dostać w twarz
i nic tego nie zmieni
-
vooy.maciej - jeżdżę samochodem, co prawda nie na codzień (bo pomijając że wolę rower, to po wiecznie zakorkowanym Wrocku to i tak bez sensu), ale jadąc uważam na rowerzystów, wyprzedzając zwalniam i zawsze im zostawiam nawet sporo więcej miejsca niż ten przepisowy metr.
Dobra, jak ktoś np. jedzie rowerem po ciemku bez jakiegokolwiek oświetlenia (a niestety często widuję takich, co nie mają nawet głupich odblasków), nie sygnalizuje manewrów itp. to owszem JEST kretynem i wręcz sam sie prosi o rozsmarowanie na jezdni. Ale miejmy trochę szacunku do siebie i nie generalizujmy.
Tak btw trochę offtopując - odnoszę wrażenie, że najbardziej z głową podchodzą do rowerzystów kierowcy TIRów. Na palcach jednej ręki mogę policzyć przypadki, gdy taki np. wyprzedził mnie na gazetę, czy zajechał drogę, natomiast wśród kierowców osobówek jest to nagminne.
-
Poziom wypowiedzi użytkowników na Onecie jest jeszcze niższy niż jakość ich artykułów.
Czy wcześniej tytuł artykułu nie brzmiał "Zginęło 7 rowerzystów potrąconych przez imigranta z Maroka?". Chyba, że gdzie indziej widziałem taki sam artykuł.
O, jednak zmienili: http://wiadomosci.onet.pl/swiat/zginelo-7-rowerzystow-potracil-ich-imigrant,1,4016708,wiadomosc.html .
W przepisach jest mowa o 1 metrze? Wydawało mi się, że piszą tam o niewiele mówiącym "bezpiecznym odstępie".
W mieście owszem, TIRowcy z reguły zachowują ode mnie duży odstęp (czego przeciwieństwem są kierowcy MPK), z kolei za miastem już nieraz jakaś ciężarówka z pełną prędkością tuż obok mnie przelatywała :evil: .
yoshko, możesz napisać o tych kurczakach? Bo coś nie kojarzę... :roll:
-
W przepisach jest mowa o 1 metrze? Wydawało mi się, że piszą tam o niewiele mówiącym "bezpiecznym odstępie".
Jest, jest.
Kodeks drogowy Art.24.2:
Kierujący pojazdem jest obowiązany przy wyprzedzaniu zachować szczególną ostrożność, a zwłaszcza bezpieczny odstęp od wyprzedzanego pojazdu lub uczestnika ruchu. W razie wyprzedzania pojazdu jednośladowego lub kolumny pieszych odstęp ten nie może być mniejszy niż 1 m.
-
Porażające jest zestawienie niusa z reklamą pod nim. No chyba że tylko ja trafiłem na taką kretyńską? (o tym psie/ kocie/ chomiku)
Faktycznie kretyństwo :evil: Dobrze, że można również przeczytać o tym strasznym wypadku na stronie BBC News gdzie informacje podane są w normalny sposób:
http://www.bbc.co.uk/news/world-europe-11922726
-
Gdzie tam!
Kierowcy tirów (w ogóle większość kierowców zawodowych w Polsce) to największe chamy pod słońcem.
O właśnie :!:
-
też się przychylam do tej opinii.... jeszcze czasem mnie tir strąbi, że mu nie zjeżdżam z drogi na pobocze którego nie ma..... wtedy się zaczyna mało koleżeńska wymiana gestów i wiązanek z obu stron :P
-
ja znowu potwierdzam że nieprzyjemni są kierowcy komunikacji miejskiej i taksówkarze - zawsze im się spieszy.
Ale z TIRowcem raz miałem bliskie spotkanie trzeciego stopnia :P
Chrzest
-
też się przychylam do tej opinii.... jeszcze czasem mnie tir strąbi, że mu nie zjeżdżam z drogi na pobocze którego nie ma..... wtedy się zaczyna mało koleżeńska wymiana gestów i wiązanek z obu stron :P
W czym problem jeśli jedziesz na oponach szerszych niż szosowe i widzisz, że przez długi czas nie będzie miał możliwości wyprzedzenia? ;]
-
Wax, weź pod uwagę, że koleś jest akurat prawdopodobnie w pracy i pewnie jeszcze mu się gdzieś spieszy, a Ty - na wycieczce. Średnia to bardzo ważna rzecz oczywiście, ale wzajemna uprzejmość i zrozumienie tez nie zaszkodzi od czasu do czasu. Nie mówię żeby od razu każdemu tirowi ustepować, ale spokojnie np można machnąć, jak widzimy że z przodu ma już wolne i może nas spokojnie wyprzedzić - kierowca czasem tego nie jest w stanie zoobaczyć bo zakręt albo coś. Nie wiem, ja się staram zawsze machnąć w takich sytuacjach, gdy się jakiś kierowca czai mi z tyłu, on wtedy przejeżdża i jeszcze czasem w podziękowaniu mrugnie światełkiem albo nawet z kabiny odmachnie:)
-
też często macham, jak mogę zjechać to zjeżdżam... a że głównie jeżdżę jednak na szosie, to nie uśmiecha mi się zjeżdżanie przy pełnej prędkości nagle na pobocze na życzenie tir'owca.... musiałbym przy tym wyhamować na asfalcie prawie do zera, i dopiero zjeżdżać....
rozumiem że jest w pracy, spieszy się...... ale jeśli wyprzedzi mnie 10 sekund później, to naprawdę nie powinno się nic stać...
a często na mnie trąbią po mieście, gdzie na prostej mnie taki tir wyprzedzi, a później i tak go dopadnę, i tak wkoło macieju.... takie sytuacje są najgorsze :?
-
Usuwam się w razie potrzeby maksymalnie, staram się nie przeskadzać, ale na żwirowe pobocze to nie zjeżdżam :?
-
Usuwam się w razie potrzeby maksymalnie, staram się nie przeskadzać, ale na żwirowe pobocze to nie zjeżdżam
W mieście lepiej się nie usuwać, bo wtedy zaczyna się wyprzedzanie na siłę, a potem to, co opisuje Waxmund. Poza miastem sytuacja jest nieco inna, ale:
(http://www.rowerowarodzinka.pl/grafika/rozne/Gda%f1sk-4-039-(2).jpg)
-
Dlaczego rowerzysta jest na końcu? ;)
-
Dlaczego rowerzysta jest na końcu? ;)
Bo Ci wzrok zawodzi. Zmień okulary a będzie na początku. :P
-
to znaczy że Tir jest poza prawem, bo go tu nie ma;)
-
Dlaczego rowerzysta jest na końcu? ;)
Bo Ci wzrok zawodzi. Zmień okulary a będzie na początku. :P
Na końcu patrząc od lewej
W sumie prawie się zgadza, bo rowerzysta blokuje samochód a motocyklista zabiera się za wyprzedzanie..;)
-
Remigiuszu - ustępuję, gdy czasem widzę, że przez dłuższy czas ktoś nie może mnie wyprzedzić i ma z tym kłopot. Naduprzejmy to ja nie jestem, bo jak się jedzie za blisko prawej strony, to natychmiast większość aut wyprzedza na trzeciego :evil:
-
dokładnie... wyprzedzanie na trzeciego najgorsze ze wszystkiego.... dlatego ja zwykle w miarę środkiem pasa jeżdżę :mrgreen: przy okazji sporo dziur się omija :wink: no i jak już ktoś wyprzedza na siłę, to jest gdzie uciekać (pół pasa wolne :P)
-
Z drugiej strony, to całe szczęście, że rowerzystów jeżdżących po drogach nie ma zbyt wielu. Trudno bowiem wyobrazić sobie normalny (płynny i w miarę szybki) ruch samochodowy na wąskiej drodze, po której jechałoby dużo rowerzystów (i to w obu kierunkach). Gdyby kierowcy mieli zachowywać się przepisowo, omijając rowerzystę z zachowaniem 1m, to podejrzewam że nie byliby w stanie tego zrobić. Duży ruch samochodów i duży ruch rowerów na wąskiej drodze jest nie do pogodzenia. Zachowanie kierowców niekoniecznie musi wynikać z ich chamstwa. Z własnego doświadczenia wiem, że gdy jedzie się drogą (nawet wąską) ale o małym natężeniu ruchu, to najczęściej samochody wyprzedzają bardzo bezpiecznie. Ale gdy ruch jest duży, to robi się bardziej nerwowo i często jestem wyprzedzany "na gazetę". I tak jest w zasadzie wszędzie. Gdy podróżowaliśmy po Ring Road na Islandii gdzie samochody przejeżdżały sporadycznie, to wszystkie podczas wyprzedzania zjeżdżały całkowicie na lewy pas. Ale podczas przejazdu przez Reykjavik, to chcieli nas rozjechać, dosłownie ocierając się o sakwy podczas wyprzedzania. Jasne, że kultura jazdy jest bardzo ważna i że jest ona znacznie wyższa w krajach zachodniej Europy lub w Skandynawii ale łatwiej być kulturalnym kierowcą gdy są po temu warunki :)
-
Zaobserwować kulturę kierowców ciężarówek miałem okazję na Węgrzech, gdy ponad 200 km jechałem tranzytówką, którą poruszają się praktycznie tylko Tiry. I tak doszedłem do następujących wniosków:
-Najbezpieczniej jeżdżą Austriacy i Słowacy - za każdym razem, gdy coś jechało z naprzeciwka kierowcy Ci zwalniali do mojego tempa i wyprzedzali mnie szerokim łukiem.
-Z Polakami jest gorzej, ale nie ma tragedii. Mianowicie wyprzedzają w miarę bezpiecznie, zachowując odległość, gdy nic nie jedzie z naprzeciwka, ale gdy coś się pojawi, to tylko zwalniają i wyprzedzają na milimetry. Robią to dosyć wolno, więc raz się otarłem o naczepę.
-Najgorzej jeżdżą kierowcy ze wschodu - przypominają mi się dwa doświadczenia z Litwinami - kierowcy Ci, gdy jechało coś z naprzeciwka ( a droga jest szeroka idealnie na dwa tiry ) oczywiście brali się za wyprzedzanie, ale ani nie myśleli, żeby zwalniać. I tak dwa razy lądowałem w rowie. Patologia na całego, bo nawet nie byli łaskawi ostrzegać.
Na takich drogach przekonałem się również co znaczy prawdziwy konwój ciężarówek. Kilkanaście Tirów jadących jeden za drugim w bardzo małych odległościach ( paliwo przecież kosztuje, nie tylko rowerzyści korzystają z tunelu ) zaczyna wyprzedzać biednego rowerzystę. Co prawda średnia na jakieś 5 minut rośnie z 20 do 35 km/h, bo takie są podmuchy, ale do przyjemnych wrażeń zaliczyć tego nie można. Najgorzej jak się spotkają dwa konwoje jadące w przeciwnych kierunkach - wtedy nie ma zmiłuj i trzeba przeczekać bezpiecznie na poboczu.
Oczywiście cała 200 km jazdy pod zakaz wjazdu rowerów.
-
Jadąc po drodze z zakazem - akurat pretensje można mieć tylko do siebie, wtedy to jednak większa racja jest po stronie kierowców.
Na Węgrzech jakoś nie czułem do siebie pretensji, bo tam się po prostu inaczej nie da i pod zakaz jechać trzeba.
-
Zachowanie kierowców niekoniecznie musi wynikać z ich chamstwa.
I tak jest w zasadzie wszędzie.
Akurat!
Na zachodzie takie sytuacje są dużo rzadsze niż u nas, oczywiście się zdarzają - ale znacznie rzadziej, a wynika to przede wszystkim z innego podejścia do roweru - nie jest jak u nas uważany za sprzęt tylko do rekreacji, ale za normalny środek do transportu, a rowerzysta za pełnoprawnego uczestnika ruchu nie idiotę czy pedała (bo jedzie w obcisłych spodenkach). Poza tym im w kraju jest więcej rowerzystów - tym to podejście się zmienia, ktoś kto sam trochę jeździ na rowerze - za kierownicą też raczej się będzie wobec rowerzysty zachowywał zupełnie inaczej, bo samemu wie jak to jest być wyprzedzanym przez tira czy samochód.
Tylko zauważ, że na zachodzie w większości są drogi szybkiego ruchu, autostrady obwodnice - ogólnie rzecz ujmując ruch samochodów ciężarowych (bo o takich tu rozmawiamy) odbywa się po tych właśnie drogach, gdzie my, jako rowerzyści mamy zakaz jazdy i dlatego podróżując po zachodzie nie spotyka się tylu sytuacji, kiedy "tir" wyprzedza na gazetę. Poza tym, ogólny rozwój infrastruktury transportowej zachodu stoi na wyższym poziomie niż u nas - ścieżki rowerowe etc. a i mentalność też nie jest bez znaczenia.
Zachowanie kierowców niekoniecznie musi wynikać z ich chamstwa.
Zgadzam się jak najbardziej! Czasami nie chamstwo jest powodem niebezpiecznych zachowań szoferów ciężarówek, a po prostu potrzeba zapewnienia rodzinie dachu nad głową i terminy, które gonią. Czasy dostawy są wyśrubowane i czasami trzeba się sprężać żeby zdążyć z rozładunkiem towaru.
Michale, wyobraź sobie sytuację kiedy podróżujesz rowerem drogą bez asfaltowego pobocza, z naprzeciwka sznur samochodów, a szerokość jezdni wyklucza manewr wyprzedzenia Cię przez "tira" przez 20-30km. I tak sobie jedziecie taki odcinek z prędkością średnią 30km/h (mocny jesteś, więc pewnie dałbyś radę), czyli mniejszą przynajmniej dwukrotnie od standardowej w polskich warunkach. Pomijam fakt, że tworzy się ogromny ogon i korki, ale przez taką jazdę kierowca tira spóźnia się na rozładunek(któryś raz z rzędu, bo podróżujesz tą trasą regularnie) w firmie, która jest ważnym klientem przedsiębiorstwa, w którym pracuje. W konsekwencji zostaje zwolniony i nie ma za co utrzymać rodziny.
Przykład przejaskrawiony, ale myślę, że trochę wyjaśnia sytuację na naszych drogach. Oczywiście nie usprawiedliwiam tutaj niebezpiecznych zachowań i nie raz zdarzyły mi się sytuację, w których musiałem uciekać na pobocze, bo jakiś król szos (ciężarówką, czy osobówką) wyprzedzał na trzeciego i prawie zawsze przeklinałem na takiego, nerwowo gestykulując. Dlatego trzeba budować drogi szybkiego ruchu (które przejmą znaczną część ruchu ciężkiego), ścieżki rowerowe i wpoić społeczeństwu, że rower = równoprawny użytkownik drogi
Myślę, że trzeba wykazać trochę zrozumienia dla innych i postawić się w ich sytuacji. Dlatego mając możliwość staram się zjechać i przepuścić samochody - poza miastem, bo w mieście nie ma to większego sensu.
-
Z drugiej strony, to całe szczęście, że rowerzystów jeżdżących po drogach nie ma zbyt wielu. Trudno bowiem wyobrazić sobie normalny (płynny i w miarę szybki) ruch samochodowy na wąskiej drodze, po której jechałoby dużo rowerzystów (i to w obu kierunkach). Gdyby kierowcy mieli zachowywać się przepisowo, omijając rowerzystę z zachowaniem 1m, to podejrzewam że nie byliby w stanie tego zrobić.
No to ja mam propozycję: niech się ci kierowcy przesiądą na rowery! Wtedy ruch samochodowy będzie w miarę płynny, bo będzie mniej samochodów. Bo istota problemów i scysji pomiędzy samochodziarzami i nami tkwi w tym, że samochodów jest za dużo. A co gorsza wciąż przybywa tego badziewia :( I oni oczywiście chcą drogi tylko dla siebie, bo taki rowerzysta "blokuje ruch" i wspaniałych, śmierdzących, hałaśliwych maszyn. No paradne! Zacznijmy od tego, że co najmniej połowa tych w blaszanych puszkach nie ma żadnego powodu by do nich wsiadać poza lenistwem umysłowym i fizycznym! :idea:
-
To że są przepisy nakazujące bezpieczne wyprzedzanie to jedno, nie zapominajcie, że są przepisy nakazujące korzystanie ze ścieżek rowerowych. Też czasem ich nie respektuję, bo nie da się płynnie jechać. Są w durny sposób poustawiane światła, np. na odcinku 5 km muszę stać 10min czekając na zielone albo muszę spinać się do granic moich możliwości i utrzymać prędkość 34km/h.
Taką samą irytującą przeszkodą dla ciężarówki jest rowerzysta na wąskiej drodze. Wybija z rytmu, zmusza do wajchowania, zużywają się hamulce, sprzęgło, wzrasta zużycie paliwa.
Dziwię się wszystkim rowerowym turystom jeżdżącym wąskimi głównymi drogami. Te drogi są wspólne dla wszystkich i taka postawa "jadę tędy na rowerze bo mi wolno i wara wszystkim od tego" jest zwyczajnie antyspołeczna, bo utrudnia życie większości innych obywateli korzystających z tych samych polskich wąskich ścieżek.
-
Tylko zauważ, że na zachodzie w większości są drogi szybkiego ruchu, autostrady obwodnice - ogólnie rzecz ujmując ruch samochodów ciężarowych (bo o takich tu rozmawiamy) odbywa się po tych właśnie drogach, gdzie my, jako rowerzyści mamy zakaz jazdy i dlatego podróżując po zachodzie nie spotyka się tylu sytuacji, kiedy "tir" wyprzedza na gazetę.
To jest spłycenie problemu. W pewnych rejonach są takie drogi, w pewnych nie ma, a mimo to wygląda to inaczej.
Wygląda to inaczej, bo kierowcy traktują rowerzystów jako pełnoprawnych uczestników drogi, co wynika z wpajania im tego za bajtla i podczas kursów na prawo jazdy, a drogi klasy GP i wyżej się do tego przyczyniają.
Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla stwarzania zagrożenia życia dla rowerzystów, guzik mnie obchodzi że tirowiec się spieszy bo musi zarobić na rodzinę; nie zamierzam kiedyś mieć nagrobka z takim napisem. Tak samo można powiedzieć że rowerzysta jedzie do pracy, żeby swoją rodzinę utrzymać (jakbyś jeździł po takich drogach - to byś wiedział, że właśnie wioskowi rowerzyści, których nie stać na samochód (jadący na pole/ do sklepu/ pohandlować przy drodze) stanowią 95% ruchu rowerowego na takich drogach, a że mieszkają koło takiej drogi - nie mają wyjścia
Oczywiście, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla stwarzania zagrożenia dla życia rowerzystów, tylko ciekaw jestem jakie byłoby Twoje stanowisko, gdybyś był kierowcą ciężarówki. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Kierowcę, podobnie jak Ciebie, też może guzik obchodzić to że Ty jedziesz na wyprawę, czy do pracy i dlatego wyprzedzi Cię na gazetę.
Przykład przejaskrawiony, ale myślę, że trochę wyjaśnia sytuację na naszych drogach.
Nie przejaskrawiony - tylko wymyślony, jakie masz dowody na jego prawdziwość? Skąd niby wiesz, że za niebezpieczne wyprzedzanie - odpowiada chęć wyrobienia się na czas? Rowerzystów na takich drogach jest tak niewielu - że summa summarum nie mają jakiegokolwiek realnego wpływu na czas podróży tira. W tak samo idiotyczny sposób tłumaczą się setki ludzi złapanych na przekraczaniu prędkości - bo im się spieszy w jakiejś niesłychanie dla nich ważnej sprawie. Nie przestrzegać przepisów - mogą jedynie samochody uprzywilejowane.
Wiem, bo mam znajomych, którzy pracują jako kierowcy i wiem też jak mają ustalone terminy załadunku i rozładunku. To przyczynia się do niebezpiecznych sytuacji podczas wyprzedzania, ale to nie jest jedyna przyczyna. Jak pisałem wyżej, edukacja drogowa od najmłodszych lat w Polsce praktycznie nie istnieje. Dzieci widzą jak rodzice zachowują się na drodze, a później już w dorosłym życiu często to powielają.
-
Pawel, różnica jest taka, że rowerzysta jadąc wolno nie stwarza zagrożenia.... a tir wyprzedzający na gazetę może rowerzystę zabić. Co lepsze ? Spóźnienie do pracy, czy śmierć rowerzysty ?
-
Nawet niewielkie pobocze zmienia sytuację całkowicie, niestety jak już wspominałem jacyś kretyni w ministerstwie ostatnio zmienili wytyczne budowania nowych dróg w Polsce - i obecnie w ogóle się dróg z poboczem nie robi (bo wg nich drogi bez pobocza powodują, że kierowcy rzadziej ryzykownie wyprzedzają).
To niestety jest prawda :( Też zauważam, że obecnie remontowane drogi najczęściej pozbawiane są poboczy. Argumentacja, że brak poboczy przyczynić się ma do uspokojenia ruch jest faktycznie (delikatnie mówiąc) bez sensu :? Szkoda tylko, że tak przebudowane drogi pozostaną na wiele lat :(
-
Oczywiście, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla stwarzania zagrożenia dla życia rowerzystów, tylko ciekaw jestem jakie byłoby Twoje stanowisko, gdybyś był kierowcą ciężarówki. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Kierowcę, podobnie jak Ciebie, też może guzik obchodzić to że Ty jedziesz na wyprawę, czy do pracy i dlatego wyprzedzi Cię na gazetę.
A ja przez większość roku jeżdżę rowerem do pracy. Czyli mogę sobie łamać wtedy prawo i stwarzać niebezpieczne sytuację bo mi się spieszy?:P
A tirowiec walczący o byt rodziny z twego przykładu będzie miał większe opóźnienie kiedy spowoduje wypadek a nie kiedy będzie wyprzedzał bezpiecznie :)
-
Nie sądziłem, że podporządkowanie presji motoryzacyjnej jest tak wielkie nawet wśród rowerzystów. Dramat.
Marku, zasada jest dokładnie odwrotna: im więcej rowerzystów, tym bezpieczniej na drogach dla wszystkich.
I jeszcze jedno: ofiary wypadków drogowych kosztują Polskę około 10 mld dolarów rocznie. Nad tym też warto się zastanowić próbując formułować jakiekolwiek tezy ocierające się o ekonomię.
-
im więcej rowerzystów, tym bezpieczniej na drogach dla wszystkich.
No pewnie, bo to znaczy, że ci ludzie, którzy jadą na rowerach nie korzystają w tym czasie z samochodów :D Ale rzeczywistość jest taka, że samochodów stale przybywa, a drogi w Polsce są budowane obecnie wyłącznie z myślą o ruchu samochodowym (brak poboczy). Jeśli na te drogi wjechałaby duża ilość rowerzystów to może faktycznie zrobiłoby się bezpiecznie, bo wszyscy jechaliby z prędkością rowerów :wink:
-
Jeśli na te drogi wjechałaby duża ilość rowerzystów to może faktycznie zrobiłoby się bezpiecznie, bo wszyscy jechaliby z prędkością rowerów
Nie ma co mrugać - trafiłeś w sedno. Nadmierna prędkość jest w Polsce główną przyczyną wypadków. I to pomimo, że w mieście średnia prędkość jazdy samochodów wynosi 8-26 km/h. Tyle tylko, że poziom refleksji większości kierowców nie pozwala na odnotowanie tego faktu. Wolą cisnąć, wyprzedzać, hamować, i tak naprzemian, od świateł do świateł, od korka, do korka.
-
Ale rzeczywistość jest taka, że samochodów stale przybywa
To oznacza tylko tyle, że tę smutną rzeczywistość TRZEBA próbować zmienić, zanim będzie za późno na cokolwiek, bo korki będą takie, że nawet internet do domu nie dotrze... :roll:
Pierwszy pomysł: świecić przykładem wśród znajomych. Jeździć do pracy/ szkoły rowerem zawsze. Pozwolić się za to podziwiać i wzbudzać u innych zazdrość. Tej zimy spotykam się wśród kolegów z pracy z większą liczbą pozytywnych komentarzy niż zwykle. Głównie podziwiają, ale niektórzy zaczynają też trochę rozumieć. Czekam na pierwszych spośród tych, którzy zaczną jeździć. Może kiedyś...
PS. Aczkolwiek wciąż dominują głupki, których stać wyłącznie na prymitywny dowcip (zawsze ten sam), pt. "A opony zimowe założyłeś?" Już nawet przestałem odpowiadać, że owszem, bo przecież oni są tak pewni tego, że zimowe opony do rowerów nie istnieją, że nawet niespecjalnie mi wierzą, dopóki nie dotkną Snow Studów :P
-
PS. Aczkolwiek wciąż dominują głupki, których stać wyłącznie na prymitywny dowcip (zawsze ten sam), pt. "A opony zimowe założyłeś?"
Dokładnie jak bym słyszał moich kolegów/nauczycieli, słowo w słowo :D
-
Nie ma szans. Napór na posiadanie samochodu jest niesamowity. To cały czas nobilituje w oczach sąsiadów i kolegów z pracy. Trzeba przez to przejść jak przez choroby wieku dziecięcego. To potrwa jeszcze długo. Moi znajomi są w szoku, że kupiłem drugi rower. Dołożył bym przecież jeszcze trochę i miał bym SAMOCHÓD. Nie mieści się w głowach. :roll:
-
Dołożył bym przecież jeszcze trochę i miał bym SAMOCHÓD
Oj tak, też mi się to zdarzyło to słyszeć. Przy trzecim i czwartym rowerze to wręcz mówili, że samochód można przecież było kupić taniej! A ja niezmiennie odpowiadam: a na cholerę mi samochód? :)
-
Napór na posiadanie samochodu jest niesamowity.
Wystarczy zobaczyć, ile jest reklam promujących samochody. W Austrii to policzyli i wyszło im, że reklamy samochodów osobowych to 98% reklam dotyczących mobilności.
-
Panowie, nie przesadzacie czasem w drugą stronę?
Jakby nie patrzeć samochód to przydatna rzecz, pytanie po prostu kiedy i w jakim celu się go używa.
Rowerem w końcu chorego dziecka do szpitala nie zawieziecie.
-
Barteusz, a wiesz, że np. w takim Gdańsku jest zarejestrowanych więcej samochodów osobowych na 1000 mieszkańców, niż w Berlinie. Nikt z nas nie mówi o likwidacji samochodów, tylko o rozsądnym z nich korzystaniu. W naszych warunkach problemem jest raczej to, że mało kto zastanawia się nad konsekwencjami tak powszechnego wykorzystywania samochodów w miastach.
Presja na rozwiązywanie problemów rozwojowych miast poprzez budowanie nowych dróg tylko te problemy powiększa. Paradoks polega na tym, że budując nowe drogi zwiększamy korki :)
-
Nie sądziłem, że podporządkowanie presji motoryzacyjnej jest tak wielkie nawet wśród rowerzystów. Dramat.
Jeżeli miałeś tu moją osobę na myśli, to spieszę wyjaśnić, że rozróżniam kierowców aut osobowych jeżdżących w pojedynkę po papierosy do kiosku 500m dalej i ciężarówki, które jeżdżą bo muszą.
-
Nikt z nas nie mówi o likwidacji samochodów, tylko o rozsądnym z nich korzystaniu.
tak a propos.
Koleżanka mi opowiadała, że gdy spadł śnieg, do pracy mnóstwo osób się pospóźniało.
Potem opowiadali, ile czasu kto odśnieżał samochód, ile czasu jechał do pracy. Ale nikt nawet nie pomyślał o tym, żeby wsiąść w komunikację miejską albo żeby pójść piechotą.
Ale i mój kolega kiedyś mnie zadziwił, mieliśmy iść gdzieś wypić, więc mówiłam mu że jedziemy tramwajem - było wielkie zdziwienie - jak to tramwajem, możemy taksówką. W końcu zgodził się na tramwaj mówiąc że "trochę folkloru nie zaszkodzi" :shock:
tak jakby korzystanie z komunikacji miejskiej było ujmą...
-
Z komunikacją miejsą to jest jeszcze trochę inaczej, w centrum, gdzie jeździ zazwyczaj sporo linii to jest mniejszy problem, ale jak mieszkasz dalej od centrum, to trzeba się liczyć z nieprzyjechaniem, często rzadkim kursowaniem i koniecznością dojścia na przystanek, często całkiem sporej odległości. Skutecznie odstrasza mnie to od korzystania z niej.
-
Panowie, nie przesadzacie czasem w drugą stronę?
Ja akurat samochodu też używam i nigdy się tego nie wypierałem :D Ani rower nie zastąpi samochodu, ani samochód roweru, to chyba oczywista oczywistość.
-
gdy spadł śnieg, do pracy mnóstwo osób się pospóźniało.
Potem opowiadali, ile czasu kto odśnieżał samochód, ile czasu jechał do pracy.
Córka mojego kolegi mieszkająca na stałe w Amsterdamie nie mogła się początkowo nadziwić, że gdy spadł śnieg to "oni tam idioci" najpierw odśnieżają ścieżki rowerowe, a dopiero w następnej kolejności jezdnie dla samochodów :D
-
Córka mojego kolegi mieszkająca na stałe w Amsterdamie nie mogła się początkowo nadziwić, że gdy spadł śnieg to "oni tam idioci" najpierw odśnieżają ścieżki rowerowe, a dopiero w następnej kolejności jezdnie dla samochodów
Czyli kwestia odpowiedniego ustawienia priorytetów.
Ostatnio w Warszawie zaczęli coś wspominać o nieodśnieżaniu pewnych ulic podpierając się wzorcami ze Skandynawii. Warszawa wydaje na odśnieżanie grube dziesiątki milionów zł i jak widać zaczyna liczyć kasę.
W Gdańsku jest obecnie budowana tzw. Trasa Słowackiego. Całość ma kosztować około miliard i 200 mln zł i sytuacji komunikacyjnej bynajmniej nie zmieni. Co najwyżej podzieli miasto na dwie cześci - trudno będzie się przedostać z jednej do drugiej, bo dla pieszych zaprojektowano przejścia podziemne itp. Powstaną zatem obszary "odcięte od świata", w których nic się nie będzie działo, zadziała tzw. bariera liniowa.
W Bogocie ten problem rozwiązano swego czasu odwrotnie. Najgorsze dzielnice na obrzeżach miasta połączono z centrum szerokimi arteriami pieszo-rowerowymi, a w centrum urządzono parki i zieleń. Na budowę nowych ulic pieniędzy nie tracili. Centrum odżyło, zrobiło się przyjemniej dla wszystkich, a ówczesny burmistrz Bogoty zyskał miano światowej sławy eksperta od mobilności. Miał facet odwagę :)
-
Masz rację Michał, takie zmiany nie zajdą z dnia na dzień, ani z roku na rok. Ale ważne, by jednak dryfować ku lepszemu kierunkowi :)
Niestety przykład z Bogoty polskich samorządowców nie przekona, tak samo jak nie przekonał ich Amsterdam i inne tego typu miasta.
Akurat przykład Bogoty wywarł największe wrażenie na naszym prezydencie podczas tegorocznego udziału w Światowym Kongresie Rowerowym Velo-city. To oczywiście trochę inna bajka, bo nie słyszałem dotąd, by jakikolwiek inny polski prezydent uczestniczył w tym kongresie. Ważne jednak, że te pozytywne przykłady też się przebijają przez tą bezustanną presję kierowców.
póki co obserwujemy tylko wyrzucanie rowerzystów z ulic na koślawe ścieżki; jednym słowem traktowanie ich jak piąte koło u wozu, a roweru tylko jako przedmiotu do rekreacji
Nie dalej, jak tydzień temu, podczas sporej debaty w Biurze Rozwoju Gdańska zostały zmienione wytyczne dotyczące zapisów odnoszących się do komunikacji rowerowej w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. Dotychczas wpisywano, jak leci, obowiązek tworzenia wydzielonych dróg rowerowych przy wszystkich ulicach, nawet tych lokalnych, osiedlowych. Teraz taki zapis pozostanie jedynie w przypadku dróg głównych, przy lokalnych nie będzie nic, a przy zbiorczych miękki zapis o obowiązku utworzenia trasy rowerowej - w praktyce mają to być np. pasy rowerowe. Ot taki gdański paradoks - pełnomocnik od ścieżek usunął zapisy o ich obowiązkowym budowaniu :lol:
Kolejny przykład to legalna jazda pod prąd w całym Śródmieściu Gdańska. Na Śródmieściu istnieje to ledwo od lipca, a kolejne ulice w innych częściach miasta są z automatu otwierane przez gdański ZDiZ przy okazji wymiany oznakowania. Rzecz w tym, by przekonywać, a nie toczyć bezsensowne wojny w stylu "ja mam rację, więc mnie słuchajcie, a jak nie posłuchacie, to jesteście be - zorganizuję zatem kolejną masę krytyczną i jeszcze bardziej wam publicznie nawtykam". Dzięki takim postawom rowerzyści nie cieszą się wśród urzędników zbytnią popularnością :wink:
-
Sam napisałeś, że budują średnio potrzebną trasę za miliard; a to po realnych działaniach trzeba władze oceniać, nie po słówkach i intencjach.
Michał, to Velo-city było w czerwcu br. Sądzisz, że powinien zatrzymać inwestycję przygotowywaną od lat. W tym przypadku liczy się refleksja na przyszłość. Jeszcze rok temu wszyscy, z gdańską organizacją rowerową na czele, trąbili, że rowerzyści mają jeździć tylko po ścieżkach, nawet na osiedlach.
A poza tym odpowiedź już padła:
takie zmiany nie zajdą z dnia na dzień, ani z roku na rok. Ale ważne, by jednak dryfować ku lepszemu kierunkowi.
-
Nikt z nas nie mówi o likwidacji samochodów
jak to nikt?! Ja mówię! Powinni tego zabronić! :P
-
jak to nikt?! Ja mówię! Powinni tego zabronić!
Miki, od dawna uważałem, że należysz do elity tego forum :)
-
Michał, a Ty masz prawo jazdy?
-
Elita to nie ma prawa jazdy!
8)
:P
Budziszyn
-
Nie mam i nie będę miał ;P
-
A ja prawo jazdy mam i powiem Wam, że się przydaje. Nie popadajmy w skrajności, samochód mimo ogromu swoich wad, ma też pewne zalety, które warto wykorzystywać.
Mam nadzieję, że nikt mnie nie weźmie teraz za wielkiego, złego i chamskiego kierowcę :lol:
-
A ja lubię jeździć samochodem, ot co :mrgreen:
-
Ja też, oo :wink:
-
A ja odkryłem rower na nowo dopiero w tym roku i chce częściej z niego korzystać.
Do tej pory samochodem (w 4 lata odkąd mam "licencje") zrobiłem ~100 tyś km. Rowerem tego nie dogonię. Traktuję to jako inną kategorię zupełnie i nie zamierzam z tym porównywać i walczyć.
-
Michał Wolff, słabo się wysławiam :P
Chodziło mi przy jeździe zamiennie używając samochodu i roweru.
Fakt Ciebie szybko nie dogonię, ale ambicje mam troszkę inaczej ukierunkowane.
-
Michał Wolff, no ale jestem leszczem ;)
do czego teraz oficjalnie się przyznaję. Może coś z tym zrobię może nie :)
Szerszej jak do tej pory drogi życzę!
-
A ja lubię jeździć samochodem, ot co
Ja czasem w nim rowery wożę;P
-
Ja samochód ruszam tylko wtedy gdy muszę: jadę gdzieś daleko lub mam do przewiezienia jakiś ciężki lub duży pakunek.
Jazda na codzień samochodem po mieście, zwłaszcza tak zatkanym jak Wrocek, wg mnie nie ma sensu - więcej stoisz niż jedziesz. A potem jeszcze nie ma gdzie zaparkować.
-
Jak to powiedział mój kolega Grzegorz, dopiero zima odsiała chłopców od prawdziwych mężczyzn. Tak i prawo jazdy odsiewa automobilicyklistów od prawdziwych, bezkompromisowych cyklistów.
Rowerem tego nie dogonię.
Musiałbyś być lepszy niż sam Lider! Ale czemu nie, Lider nie od zawsze był Liderem :)
-
Michał Wolff- liczyłem się z taką odpowiedzią, ale jednak jestem trochę rozczarowany. Miałem Ci odpisać coś w stylu ; "No, może nie należysz do elity, ale za to jesteś normalny" :D To może lepiej nie będę już kontynuował tematu :D
-
Nie sztuka jeździć rowerem zimą jak się nie ma prawa jazdy, sztuką jest mieć samochód, prawko, a wybrać rower i przedzierać się przez zaspy w mrozie. 8)
-
Nie sztuka jeździć rowerem zimą jak się nie ma prawa jazdy, sztuką jest mieć samochód, prawko, a wybrać rower i przedzierać się przez zaspy w mrozie
jest jeszcze coś takiego jak komunikacja miejska, ale to już dla niektórych folklor :P
-
Dla mnie komunikacja to prawdziwy folklor, cos jak podpatrywanie jak to (nie)funkcjonuje. Wiem, ze nie wszyscy moga jezdzic rowerem, ale i tak jestem pod wrazeniem popularnosci tego tworu.
Przepraszam za brak polskich znakow. :wink:
-
może zacznijmy prowadzić jakąś akcję sabotażową na rafineriach żeby paliwa nie było do samochodów, to przestaną jeździć...!
zacznijmy rysować ludziom samochody na parkingach, przebijać koła... przecież samochody są 'be'!
z komunikacją miejską też sobie poradzimy. Bomby na pętlach, detonacja w nocy jak wszystkie autobusy/tramwaje stoją....
kobiety na rowery!!
-
jest jeszcze coś takiego jak komunikacja miejska
A dla entuzjastów jeszcze jest PKP :D
-
A dla entuzjastów jeszcze jest PKP
Ale to folklor już na skalę globalną :P
-
A dla entuzjastów jeszcze jest PKP
Ale to folklor już na skalę globalną :P
nie, to już jest wiocha :P
-
A ja prawo jazdy mam i powiem Wam, że się przydaje.
I właśnie dlatego NIE należysz do elity tego forum :P
Nie sztuka jeździć rowerem zimą jak się nie ma prawa jazdy, sztuką jest mieć samochód, prawko, a wybrać rower i przedzierać się przez zaspy w mrozie. 8)
Brzmi nieźle, ale tak się zastanowiłem nad tym fragmentem:
sztuką jest mieć samochód
i sobie pomyślałem: "ale... po co?" :D
Więc proponuję taką wersję:
Nie sztuka jeździć rowerem zimą jak się nie ma prawa jazdy, sztuką jest mieć pieniądze na samochód, prawko, a jednak nie kupić samochodu i wybrać rower i przedzierać się przez zaspy w mrozie. 8)
;)
-
No cóż, poradzę sobie jakoś z tym faktem ;) Nie powiem, kto tu jechał do Austrii autem, żeby sobie zdobyć Biga ;p
-
Nie powiem, kto tu jechał do Austrii autem, żeby sobie zdobyć Biga ;p
Naciągasz fakty. Do Austrii jechałem służbowo (ergo: to nie ja mam samochód, tylko firma) i (przypominam!) poważnie rozważałem pojechanie tam rowerem. Niestety nie miałem na to dość czasu. W tej sytuacji zabranie roweru ze sobą (i zdobycie trzech BIGów :P) powinieneś mi zaliczyć raczej na plus niźli się czepiać, nie sądzisz? :)
-
Świadomie naciągnąłem fakty, tak dla zabawy :lol:, po prostu akurat mnie raczej nie można oskarżyć o preferowanie samochodu do komunikacji w mieście.
-
akurat mnie raczej nie można oskarżyć o preferowanie samochodu do komunikacji w mieście.
Pierwszy wybiłbym to z głowy komuś, kto by spróbował ;)
-
Nie sztuka jeździć rowerem zimą jak się nie ma prawa jazdy, sztuką jest mieć pieniądze na samochód, prawko, a jednak nie kupić samochodu i wybrać rower i przedzierać się przez zaspy w mrozie, a gdy nie ma śniegu, za zaoszczędzone pieniądze zakupić wytwornicę śniegu i jednak się przedzierać. 8)
-
Na preclu pojawił się link do dość ciekawej strony, takiej wyszukiwarki wypadków z udziałem rowerzystów z lat 2007 - 2009. Może ktoś znajdzie zdarzenie ze swoim udziałem :?: :wink:
http://www.rowerowy.bialystok.pl/sewik/index.php
-
Zaczynam się bać.
Najwięcej wypadków w dzień na prostym odcinku drogi ;)
-
ja swój wypadek znalazłem :P
Czas
Data zdarzenia: 2009-09-30
Godzina: 20:20:00
Oświetlenie: Noc - droga oświetlona
Warunki atmosferyczne: Dobre warunki atmosferyczne
Opis zdarzenia
Rodzaj zdarzenia: Zderzenie pojazdów boczne
Charakterystyka miejsca zdarzenia
Prędkość dopuszczalna: 70km/h
Stan nawierzchni: Sucha
Rodzaj drogi: Jednokierunkowa
Sygnalizacja świetlna: Brak
Oznakowanie poziome: Jest
Geometria drogi:
Rodzaj skrzyżowania: Z drogą z pierwsz.
Obszar niezabudowany
Miejsce zdarzenia: Jezdnia
Pojazd nr 1
Rodzaj pojazdu: Samochód osobowy
Winny w czasie kolizji: Nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu
Postępowanie wobec uczestnika: Dochodzenie
Pojazd nr 2
Rodzaj pojazdu: Rower
Obrażenia: Lekko
ciekawe czym sobie trzeba zasłużyć na ciężkie obrażenia :P
-
Zaczynam się bać.
Najwięcej wypadków w dzień na prostym odcinku drogi ;)
A co Cię obchodzi w jakich warunkach jest najwięcej wypadków?
Dla Ciebie jest ważne w jakich warunkach jest największe prawdopodobieństwo wypadku.
Nasi dziennikarze co chwilę opowiadają mrożące krew w żylakach historie pt "najniebezpieczniejsze odcinki dróg/miasta/zawody/whatever", a potem się okazuje że nie chodzi o bezpieczeństwo a o ilość ofiar.
Nikt nie bierze pod uwagę kluczowego faktu, że na drodze krajowej nr X zginęło 45 osób na setki tysięcy podróżnych, a na drodze gminnej nr YYY zginęły 2 osoby ale przy ruchu tysiąc razy mniejszym.
Ilu rowerzystów jeździ nocą w deszczu a ilu w słoneczny dzień?
Dopiero uwzględniając te liczy można się zastanawiać nad tym co jest bardziej niebezpieczne.
Żeby było jasne - ja tego nie wiem. Wiem tylko, że podawane liczby są zwykle w kwestii bezpieczeństwa bezużyteczne. Są natomiast użyteczne w kwestii określenia piorytetów modernizacji dróg, oznakowania itp, ale to całkiem inny temat.
-
Statystycznie podchodząc trzeba by zliczyć rowerzystów, którzy nie ulegli wypadkowi w określonych warunkach ;)