Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Społeczność forum => Ciekawostki oraz Dyskusje Rowerowe => : marek.dembowski w 24 Lis 2010, 17:50
-
Przeczytałem rzecz jasna relację Michała z jego jerozolimskiej wyprawy i jestem tak jak wszyscy pełen podziwu dla jego wyczynu. Wszyscy chwalą go za determinację, długie przebiegi dzienne i wytrzymałość. Wszystko jest super i faktycznie godne najwyższego uznania ale... Michał jest starym wygą - zaprawionym na wielu wyprawach rowerzystą. Przejeżdża corocznie tysiące kilometrów. Ma wspaniałą kondycję i jest mocny psychicznie. Odzwierciedleniem tego są statystyki jego ostatniego wyjazdu. Prawda, że imponujące? No to teraz porównajcie je ze statystykami wyprawy - pielgrzymki grupy Symfoniana. Jak to jest, że taki "zawodnik" jak Michał na tle tych wyników nie wypada już tak imponująco? Okazuje się bowiem, że ci młodzi ludzie, którzy nie spędzają połowy życia na rowerze radzą sobie niewiele gorzej, a nieraz nawet lepiej od starego mistrza!
No to co jest grane? Dlaczego nie podziwialiśmy tak bardzo Symfoniana i jego ekipy?
-
Podziwiać, nie podziwiać. Tak czy tak trzeba przyznać, że odwalił kawał bardzo ciężkiej, rowerowej roboty. Dystans swoją drogą, średnie swoją ale też trzeba przyznać, że jazda w takie okolice w pojedynkę robi wrażenie (przynajmniej na mnie).
-
Ja podziwiam akurat wyprawę Michała i jego samego za tyo jak radzi sobie z samotnością. Michał ma już na koncie mnóstwo samotnych wypraw na koncie i nie robią chyba na nim żadnego wrażenia. Ja też jeździłem sam kilka razy (choć nigdy tak daleko i długo). Np. ostatnim razem- jechałem chyba 5 czy 6 dni samotnie i powiedziałem sobie: "Koniec, to był ostatni raz". Nie wiem Marek czy Ty doświadczyłeś jazdy w pojedynkę. Dla mnie jest to duży wyczyn bo sam wiem jak to ciężko. Swoją drogą...ten ostatni sezon tak odczułem- nie wiem dlaczego...
Inna sprawa, że planuję kilka samotnych wycieczek w przyszłym sezonie, zobaczymy co z nich wyjdzie, ale swoją obietnicę raczej złamię. :wink:
-
A ja przeczytałem obie wyprawy od deski do deski. Wyprawa Michała piękna, szybka i wymagająca odpornej psychiki. To co zauważyłem po opisie to sporo narzekania. Jaka więc przyjemność płynęła z tej wyprawy ?? Kilometry? Statystyki ???
Za to grupa w której jechał Symfonian fajnie sie odnalazła na miejscu. To co zwiedzili, opisali i zobaczyli zachęciło mnie by kiedyś sie tam wybrać.
Bez porównania Symfonian przebił Michała swoją wyprawą - takie moje zdanie. Może dlatego że jestem zwolennikiem zwiedzania a nie nabijania km.
Pozdrawiam eRMD
-
Możesz sobie to na sto innych sposobów tłumaczyć ale moje zdanie jest takie a nie inne. Twoja sprawa jak podchodzisz do swoich wypraw, jaki cel obierasz i z jakimi trudami walczysz.
Nie musisz sie więcej tłumaczyć bo nie tego oczekiwałem ani nie prosiłem o to. Tak jak w temacie "kogo podziwiać" napisałem swoje zdanie -uszanuj to.
Pozdrawiam eRMD
-
Nie musisz sie więcej tłumaczyć bo nie tego oczekiwałem ani nie prosiłem o to.
eRMD, proponuję przeczytać to, co napisałeś poprzednio. Michał "się" nie tłumaczy, tylko odpowiada na Twoje pytania.
Jaka więc przyjemność płynęła z tej wyprawy ?? Kilometry? Statystyki ???
Więc jakże to? Najpierw pytasz, a potem mówisz, że pytany nie powinien odpowiadać, bo Ty wiesz lepiej? :lol:
A teraz ad rem:
Dlaczego nie podziwialiśmy tak bardzo Symfoniana i jego ekipy?
Jak to nie podziwialiśmy?! Ja podziwiałem! :shock:
http://www.podrozerowerowe.info/viewtopic.php?p=44054#44054
-
Ja jestem pod wielkim wrazeniem Twojej podrozy, Michale. Szczegolnie podobala mi sie ustalona trasa - najbardziej odcinek: szlakiem wielkich polskich bitew. W Beresteczku tez w tym roku bylismy, ale oczywiscie nasza trasa byla bez porownania mniej wymagajaca od Twojej. Podziwiam umiejetnosc bycia tak dlugo z samym soba! Nie wiem czemu sluzy porownywanie wypraw... Wartosciowanie ich? Bez sensu. Relacje na tym forum uwazam jedynie za inspiracje do planowania wlasnych wyjazdow, fajnie, ze robicie ambitne wyprawy, latwiej sie potem zmotywowac do czego trudniejszego. Pozdrowienia z Irlandii, w ktorej sezon na rowery trwa 11 miesiecy :)
-
A wątek uważam za niesmaczny, publicznie debatowanie o tym która wyprawa jest ciekawsza, kto komu imponuje itd. - stawia w idiotycznej sytuacji tych o których się rozmawia
Wydaje mi się, że idea Marka Dembowskiego nie została tutaj do końca zrozumiana. Marek nas skłAniał do refkleksji nad soba
Dlaczego nie podziwialiśmy tak bardzo Symfoniana i jego ekipy?
Mnie właśnie to zastanawia: dlaczego tak mało osób wyraziło swój podziw dla ekipy Symfoniana, a za to rozpływają się nad wyprawą Michałową?
Myślę, że przyczyna jest taka, że "przyzwyczailiśmy się" podziwiać Michała, Robba i kilka innych osób, bo każda ich wyprawa jest w jakimś sensie niesamowita.
A wyprawa Symfoniana, mimo że co najmniej równie niesamowita została zrealizowana przez osoby o mniejszym doświadczeniu, a przynajmniej mniej u nas z tego doświadczenia znane. Więc może ludzie "odruchowo" nie podziwiają, mimo że właśnie dlatego podziwiać powinni bardziej?
Nie wiem, czy jasno to napisałem, kwestia jest skomplikowana, ale jeszcze raz podkreślę: Marek pyta: cóż takiego jest w nas że głośniej wyrażamy swój podziw dla wyprawy Michała niż dla wyprawy Symfoniania? Ja nie wiem.
Na koniec mały offtopic:
Pozdrowienia z Irlandii, w ktorej sezon na rowery trwa 11 miesiecy
Pozdrowienia z Polski, w której sezon rowerowy trwa 12 miesięcy :)
-
Dlaczego nie podziwialiśmy tak bardzo Symfoniana i jego ekipy?
Przez przypadek, bo na relacje Symfoniana po prostu nie trafiłem a na relację Michała owszem.
pozdr!
-
Zupełnie nie rozumiem pewnego rodzaju "czepialstwa" niektórych co do wyprawy Michała. Każdy z nas jeździ dla własnej przyjemności i we własnym stylu. Niezależnie od przejechanych kilometrów, jakie Michał przejechał, nie można mu zarzucić, że jechał tylko dla rekordów. Zdjęcia z wyprawy najlepiej o tym świadczą. Wielki szacunek Michale! Ja ze względu na rodzinne rowerowanie podziwiam Remigiusza, mam nadzieję że w przyszłości też będę mógł sobie pozwolić na tego rodzaju wyjazdy, jakie organizuje Rowerowa Rodzinka :)
-
Koniecznie muszę i ja swoje trzy grosze dorzucić :
1. Porównywanie wypraw na zasadzie konkursu piękności jest nie na miejscu i pewnie jest kłopotliwe dla obu porównywanych "stron". O ile dobrze odczytuję intencje autora wątku, to raczej tak jak pisze Miki, raczej chodzi o refleksję na samym sobą, albo nad nami.
2. Samotność na wyprawach - do tego trzeba mieć odpowiednią konstrukcję psychiczną. Ja na przykład sobie z tym nie najgorzej radzę. Powiem więcej : miewam problemy w grupach i mam świadomość, że nie zawsze to "oni" są źli :oops:
3. Jaka więc przyjemność płynęła z tej wyprawy
Jest jeszcze coś takiego jak przyjemność z jazdy rowerem.
W swoim życiu widziałem już dużo muzeów i coraz mniej chce mi się je oglądać.Wyprawa daje możliwość zobaczenia innych niż codzienne krajobrazów, społeczeństw, zwyczajów, poszczególnych ludzi.
Jeżeli eRMD twierdzi, że Michał tylko "nabija" kilometry, to wogóle nie wie oczym pisze i jest kiepsko przygotowany do dyskusji w tym temacie.
4. Od razu uprzedzam : wybieram się w przyszłym roku na Bałkany. Plan z grubsza wygląda tak : Mostar, Dubrownik, kanion Tary, Rumunia łukiem Karpat. Będzie dużo kilometrów, będą długie przebiegi dzienne. Wyprawa ta jednocześnie ma być dla mnie obozem kondycyjnym przed wyścigiem Bałtyk Bieszczady Tour. Może to sobie ktoś nazywać "napinaniem łydy" lub "nabijaniem kilometrów", dla mnie będzie to po prostu trening w ciekawych miejscach, pozwalający też zobaczyć co nieco :D
Tak sobie wymyśliłem i tej wersji będę się trzymał. :D
-
Miki - z calym szacunkiem, w Polsce sezon rowerowy trwa (w wersji mocno optymistycznej) 8 miesiecy, pozostale to saneczki ;D
-
Samotna wyprawa musi być bardziej gorzka, a kilkuosobowa weselsza. Obie wyprawy i relacje jak dla mnie doskonałe, chociaż osobiście bardziej mnie pociągają RELACJE o samotnych wyprawach, tak też najczęściej jeżdżę, chociaż tak długo jeszcze nie jechałem. W ogóle nigdy jeszcze nie byłem na tak długich wyprawach i zazdroszczę wam takich wspaniałych przygód.
-
A że narzekam? Oczywiście, że tak - bo ja piszę jak jest na trasie; tego typu praktyczne opisy przemawiają raczej do tych co sami jeżdżą, a nie tylko czytają relacje. Bo oni wiedzą, że tego typu opis jest REALNY, nie przesłodzony.
i tu się zgodzę
a co do topiku .. kogo podziwiać ?
wszystkich!
wiem, że to może taka mowa-trawa i "wykręty" ale tak wierzę
podziwiać wszystkich i każdego za co innego
i już :-)
-
Mnie właśnie to zastanawia: dlaczego tak mało osób wyraziło swój podziw dla ekipy Symfoniana, a za to rozpływają się nad wyprawą Michałową?
Myślę, że przyczyna jest taka, że "przyzwyczailiśmy się" podziwiać Michała, Robba i kilka innych osób, bo każda ich wyprawa jest w jakimś sensie niesamowita.
A wyprawa Symfoniana, mimo że co najmniej równie niesamowita została zrealizowana przez osoby o mniejszym doświadczeniu, a przynajmniej mniej u nas z tego doświadczenia znane. Więc może ludzie "odruchowo" nie podziwiają, mimo że właśnie dlatego podziwiać powinni bardziej?
Nie wiem, czy jasno to napisałem, kwestia jest skomplikowana, ale jeszcze raz podkreślę: Marek pyta: cóż takiego jest w nas że głośniej wyrażamy swój podziw dla wyprawy Michała niż dla wyprawy Symfoniania? Ja nie wiem.
sam jestem pod wrażeniem obu wypraw, ale jak dla mnie nie ma sensu ich porównywać, bo miały zupełnie inny charakter....
czemu podziwia'my' Michała ? Ano tak to już jest, że niektórzy nas przyzwyczajają do tego żeby ich podziwiać. W tym przypadku nie wiem z czego się to bierze....
ale znam podobny przypadek 'wyczynu'. Pamiętacie jak Kamiński płynął Wisłą ? Jaka nagonka była, jaki był niesamowity ?
Znajomy płynął tą samą trasą kilka tygodni później. Zero zainteresowania, zero wsparcia (nie tak jak było w przypadku Kamińskiego - cały czas miał w okolicy ekipę do pomocy), a przepłynął więcej w tym samym czasie.....
-
Samotna wyprawa musi być bardziej gorzka, a kilkuosobowa weselsza.
I napisał to facet o pseudonimie "Pustelnik" :lol: .
-
Miki, jak najbardziej poprawnie odczytałeś intencje, które skłoniły mnie do założenia tego wątku. Ale to nie wszystko. Jak już wcześniej napisałem, do refleksji skłoniła mnie właśnie możliwość porównania obu wypraw. Tu nie chodzi oczywiście o „konkurs piękności” i zastanawianie się, która wyprawa była lepsza. Obie są niesamowite i zasługują na najwyższe uznanie. Każdy, kto sam jeździ na rowerowe wyprawy wie o tym doskonale.
Nic mi do tego, jak kto jeździ, bo każdy jeździ jak mu pasuje albo jaki cel sobie założy.
Porównanie obu wypraw spowodowało jednak zupełne zachwianie moich dotychczasowych przekonań w temacie turystyki rowerowej. Wyprawę i relację Michała jestem w stanie zaakceptować w całości. Jeśli Michał pisze, że zmagając się z wiatrem, straszliwym upałem i ciężkimi podjazdami był tak bardzo zmęczony, że nie dał rady pokonać założonego dziennego dystansu, to jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe i wiem, że musiało być naprawdę ciężko. Nikt, kto zna Michała nie wątpi, że potrafi on jeździć na rowerze jak mało kto i że zapracował sobie na to tysiącami kilometrów przejechanych po drogach całej Europy. I taki obraz jest chyba zgodny z naszymi wyobrażeniami. Kto dużo i ciężko trenuje musi mieć wspaniałe wyniki. Michał za każdym razem podnosi poprzeczkę i wprawia nas podziw dla swoich dokonań. No i jest niewątpliwie inspiracją dla wielu rowerzystów.
Po przeczytaniu relacji z wyprawy-pielgrzymki grupy Symfoniana okazuje się, że wiele rzeczy trzeba przewartościować w swoich wyobrażeniach o podróżowaniu rowerowym.
W świetle informacji o wyposażeniu, przebitych oponach, upadkach i warunkach pogodowych statystyki dziennych dystansów są niesamowite!
Powiedzcie, jak się to ma do naszych dyskusji na forum o konieczności wcześniejszego przygotowania kondycyjnego, posiadania wysokiej klasy roweru, właściwego doboru ramy i materiału z którego jest ona zrobiona, przerzutek z kasetami o maksymalnej ilości kół zębatych i wielu, wielu innych rzeczach. Tych wszystkich Brooksów, Ergonów, Tubusów, wymyślnych kierownic, specjalnej odzieży itp. Jak się ma dyskusja o minimalizacji ekwipunku do informacji o tym co wiózł niejaki „Górnik”: Sławek ze sobą wiózł - m.in., laptop, akumulator, głośniki, artykuły spożywcze dla co najmniej 5 osób itd. […] Niestety ilość bagażu zmusiła grupę do zutylizowania jednej z dwunastu butelek wina, jakie wiózł Górnik, która już by się nigdzie nie zmieściła. Facet przejechał z tym wszystkim ponad 4000 km, potrafił wykręcać średnią dzienną prędkość 24 km/godz. i to na dystansie 210 km!
Przeczytajcie relację z pielgrzymki Symfoniana, a dowiecie się dlaczego napisałem ten wątek.
-
Przeczytajcie relację z pielgrzymki Symfoniana, a dowiecie się dlaczego napisałem ten wątek.
Bardzo ciekawy wątek, zgadzam się, można porównać rozwiązywanie problemów na trasie samodzielnie i w grupie.
I napisał to facet o pseudonimie "Pustelnik" .
Zapomniałem dodać cudzysłów wokół słowa gorzka. Dla mnie ta gorycz jest nieodzownym wynikiem dużego wyzwania i nie traktuję jej negatywnie. Tak jazda pod górkę jest bolesna a po prostym weselsza, ale satysfakcja dla niektórych osób jest o wiele większa z podjazdu. Interesuje mnie sprawa psychiki przy pokonywaniu barier i własnych słabości i takie wyprawy mnie bardzo interesują i wyprawa "gorzka" jest dla mnie komplementem w tym przypadku.
Przy o wiele mniejszych dystansach (100km) zauważyłem, że jeśli niewłaściwie się odżywiam łapię "czarnowidztwo" lub "schizy" jak niektórzy mówią, a teraz porównajmy to z dystansami i przeciwnościami Michała i dopiero widać jak mocną trzeba mieć psychikę, żeby kontynuować tak wyczerpującą podróż pomimo wielu niepowodzeń, nie mogąc liczyć na pomoc kolegi czy pogadać sobie wieczorem.
-
...dopiero widać jak mocną trzeba mieć psychikę, żeby kontynuować tak wyczerpującą podróż pomimo wielu niepowodzeń, nie mogąc liczyć na pomoc kolegi czy pogadać sobie wieczorem.
To jest świadomy wybór jechać samemu, jechać z kimś, jechać w grupie. Z tego wyboru płyną określone konsekwencje, więc jak ktoś się decyduje jechać sam, to od początku nie liczy na pomoc kolegi/koleżanki i pogaduchy.
Bałamutnie odwrócę pytanie:
A żeby w grupie wytrzymać tyle dni to nie trzeba mieć mocnej psychiki? Samotnik albo pustelnik strasznie by się męczył ... :-)
-
To jest świadomy wybór jechać samemu, jechać z kimś, jechać w grupie. Z tego wyboru płyną określone konsekwencje, więc jak ktoś się decyduje jechać sam, to od początku nie liczy na pomoc kolegi/koleżanki i pogaduchy.
Nie zawsze jest to świadomy wybór. Może się jeszcze tak zdarzyć, że planując wyprawę będziesz przeświadczony, iż pojedziesz z kompanem, a ten zrezygnuje wtedy, gdy będziesz mieć już załatwiony urlopy, bilety itd.
-
A żeby w grupie wytrzymać tyle dni to nie trzeba mieć mocnej psychiki? Samotnik albo pustelnik strasznie by się męczył ... :-)
Faktycznie, nie pomyslalem o tym. :shock:
-
Dobrze, że pojawił się temat zahaczający o samą ideę podróży, jest to w końcu forum o podróżach.
Rozumiem Marka, który zestawia ze sobą dwie różnie odbyte podróże. Każdy ma swoje wyobrażenie jak chciałby podróżować, a ono bierze się z reguły z podziwu dla kogoś kto taką podróż odbył i chęci przeżycia czegoś podobnego. Z drugiej strony inne sposoby/style podróżowania mogą nie budzić w nas żadnego zachwytu.
Ja jestem póki co (do wiosny/lata) przed jakąkolwiek poważną wyprawą. Myśli, żeby pojechać gdzieś na dwóch kołkach, zobaczyć kawałek świata (jak największy!) zaprzątają mi głowę od 3 lat.
W tym czasie "karmie się" relacjami różnych wypraw i widząc niektóre myślę "takie doświadczenie właśnie chcę przeżyć", a widząc inne myślę "nuda, pozbawione sensu, stracona podróż". Wiem mniej więcej czego chcę, jest wielu podróżników których podziwiam, ale widząc różne wyprawy mam często wątpliwości czy to ma sens i czy obieram właściwe podejście. Chyba o to Ci chodziło Marku?
-
Może wreszcie wyjaśnijmy sobie raz na zawsze jedną sprawę:
Niezależnie od przejechanych kilometrów, jakie Michał przejechał, nie można mu zarzucić, że jechał tylko dla rekordów
Nikomu nie można czegoś takiego zarzucić, ponieważ w jeżdżeniu tylko dla rekordów nie ma nic złego! Nie można nikomu czynić zarzutu z jego preferencji, o ile nie szkodzą one innym. Każdy ma prawo sam wybrać, co jest dla niego dobre, a co nie. A innym od tego wara.
To, co zacytowałem powyżej można przetłumaczyć w ten sposób "jest w jeżdżeniu dla rekordów coś nagannego, ale Michał na szczęście tak nie zrobił".
Otóż nic w tym nie ma nagannego. A jak czytam takie zdania, to mi się przypomina nasz Słynny Rowerowy Turysta z jego patentem na Nieomylność, Jasnowidztwo i Wszechwiedzę.
-
Wydaje mi się, że idea Marka Dembowskiego nie została tutaj do końca zrozumiana. Marek nas skłAniał do refkleksji nad soba
Pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Gdyby Marek Dembowski chciał nas skłonić do refleksji, to mógłby to zrobić bez podawania konkretnych przykładów.
Ja typuję jedno z dwóch:
a) autor szukał wymówki, żeby rozpocząć flamewar z Michałem (sporo jest ludzi na różnych forach, które się w tym lubują)
b) jest kompletnie pozbawiony smaku i nie spodziewał się, że może kogoś urazić tak osobiście go krytykując.
Dlatego proponuję zamknąć wątek, albo skasować z niego posty które odnoszą się negatywnie do jednej albo drugiej wyprawy. Obawiam, że jeśli wątek zostanie kontynuowany w obecnej postaci, to Michał będzie miał solidne powody, żeby żadnych relacji już więcej nie zamieszczać.
-
bardzo Cię przepraszam Miki150, ale dlaczego kasować posty, nikt nikogo nie obraził? A jeśli w nich coś negatywnego, to tez czemu kasować? Przecież od tego forum jest by dyskutować? A i intencje Marka zdaje się bardzo dalekie od powodów które wymieniłeś...
-
a) pudło
b) pudło
;)
Marek i flame?! :shock:
-
od flame to my mamy innych mistrzów, mamy na to dowody na zdjęciach ze zlotu:D
-
a) autor szukał wymówki, żeby rozpocząć flamewar z Michałem (sporo jest ludzi na różnych forach, które się w tym lubują)
b) jest kompletnie pozbawiony smaku i nie spodziewał się, że może kogoś urazić tak osobiście go krytykując.
Marek już napisał, co miał na myśli
http://www.podrozerowerowe.info/viewtopic.php?p=45297#45297
więc po co te tyleż błędne co krzywdzące dywagacje? :roll:
-
bardzo Cię przepraszam Miki150, ale dlaczego kasować posty, nikt nikogo nie obraził?
Wydawało mi się, że Michał Wolff się obraził. Ja też bym się obraził na jego miejscu. Ale to może być błędna ocena sytuacji.
Jestem nowy na tym forum i mogę źle oceniać czyjeś intencje. Temat dlaczego zachwycamy się jedną wyprawą czy inną jest rzeczywiście ciekawy, ale rozważanie go na przykładzie dwóch konkretnych wypraw jest dla mnie przegięte.
Nie chcę robić za moderatora i Wam mówić o czym można dyskutować a o czym nie, ale nie wiem czy Michał dalej będzie się chciał produkować, jeśli jego wyprawy będą jakoś oceniane.
-
Mnie właśnie to zastanawia: dlaczego tak mało osób wyraziło swój podziw dla ekipy Symfoniana, a za to rozpływają się nad wyprawą Michałową?
Może to tak jak z mediami. Informacje bardziej dramatyczne przyciągają więcej osób :) A może dlatego, że pojedynczą osobę łatwiej nam traktować jak bohatera. :D
Myślę, że większość osób szczegółowo prześledziła obie relacje i podziwiła obie wyprawy, tylko z jakiegoś powodu więcej ludzi wyraziło swój podziw publicznie dla Michała jako forumowego "miszcza świata" :)
-
Michale, nie przesadzaj. Ciebie też niejednokrotnie proszono, byś nie pomiatał innymi, nie stosował zaczepek osobistych. Nie chce mi się szukać, ale jestem przekonany, że proszono Cię o to więcej niż "DWA RAZY". A Ty zawsze miałeś argument, że takie jest Twoje zdanie i nie zrezygnujesz z niego (najnowszy i jeden z wielu przykład (http://www.podrozerowerowe.info/viewtopic.php?p=44912#44912) - i nie chodzi tu o to, że miałeś rację, bo zazwyczaj ją masz i chwała Ci za to, tylko o to, że dość często wykazujesz elementarne braki w kulturze dyskusji). Czyżbyś innym odmawiał prawa do posiadania własnego zdania i dyskutowania na wybrany przez siebie temat? Dyskutowania - dodajmy dla jasności - w zdecydowanie kulturalny i stonowany (przynajmniej jak dotąd) sposób.
Jeszcze Twój ulubiony znaczek: :lol:
-
Ludzie, nie dzieje się nic strasznego, nie takie dyskusje tutaj bywały. Jest okazja do pogadania i przy okazji przemyślenia sobie kilku spraw na temat. Jestem jak najbardziej spokojny, że Michał się nie obrazi i relacje swoje będzie pisał, nie porzuci też roweru :D
-
Więc niniejszym dziękuję za zepsucie dyskusji o mojej wyprawie
Przecież wątek o Twojej wyprawie do Jerozolimy jest TUTAJ (http://www.podrozerowerowe.info/viewtopic.php?t=2938) i wcale nie wygląda na zepsuty :)
Michale, moją intencją na pewno nie było „zepsucie” dyskusji o Twojej wyprawie.
Zestawienie tych dwóch wypraw nastąpiło tylko dlatego, że można je porównać ze względu na kierunek, dystans, warunki atmosferyczne, czas trwania i dystanse dzienne. I nie mów, że to nie jest ważne i że ludzie nie zwracają na to uwagi:
prawie 170km dziennie.... + tyle podjazdów.... nieźle pociskałeś
W.o.W. :!: 150 km, po krymskich górach, ja ledwo połowę tego wyrabiałem
Statystyka powala z nóg. Jesteś mocarzem
zwłaszcza, ze przy takich dystansach masz śmiałość zatrzymać się i zrobić zdjęcie. :)
W trzy pierwsze dni załatwiłeś nasz 13-dniowy dystans z Armenii
Przeczytałem, pooglądałem i nie mogę wyjść ze zdumienia. Dla mnie to jest niebotyczny dystans w zarąbiście krótkim czasie :D . Mapy i liczby z poszczególnych dni mówią swoje, ale jak zobaczyłem mapę całej trasy to dostrzegam ogrom tego przedsięwzięcia :shock:
Twoje średnie mnie onieśmielają
no i na koniec:)
Dzięki wszystkim za miłe słowa
Jeśli statystyka jest taka ważna i godna podziwu, to proszę zobaczcie statystyki grupy Symfoniana.
Ja jeszcze takich nie widziałem. (Wiem, wiem, mało jeszcze widziałem :wink: .)
Chyba nikt z piszących na tym forum nie miał takich wyników (a już na pewno nie na początku swej przygody z sakwiarstwem).
Jeśli to nie jest godne podziwu, to co na to zasługuje?
A tak a propos, to taka wyprawa-pielgrzymka jak grupy Symfiniana też mi nie odpowiada. O wiele bardziej podoba mi się charakter wyprawy Michała
-
moim zdaniem Marku powinieneś dać trochę więcej przykładów, bo tak to się faktycznie koncentruje trochę na Michale w sposób negatywny(co on winien, ze wg Ciebie bardziej go podziwiają niż pielgrzymów?)
nie wiem do czego ma zmierzać ten temat, jeśli do tego, że na forum nie ocenia się faktów a ludzi, to to żadna nowość i wielkie mi halo
oczywiście, że nasze forum dotyka bolączka lizodupstwa (określając to prosto i po żołniersku) gdzie osoby które są tu od dawna i jakoś nadają ton temu forum są częściej komentowane itd itp
wg mnie jest to na bardzo znośnym poziomie czy da się od tego uciec? wątpię, ale może poszukajmy gdzieś w sieci jak radzić sobie z tym zjawiskiem :)
przecież każde forum to ma, może ktoś już nad tym pracował ?
-
Lepiej skończmy już rozmowę o rozmowie. Ja idę na koło sprawdzić jak się jeździ po śniegu. :D
-
A ja podziwiam Gienka, bo też chciałbym by mi wszyscy dawali na wycieczki ;-)
-
bo tak to się faktycznie koncentruje trochę na Michale w sposób negatywny(co on winien, ze wg Ciebie bardziej go podziwiają niż pielgrzymów?)
Jeśli tak wyszło, to b. niedobrze :( Zupełnie nie takie było moje zamierzenie. Poprzez porównanie wyprawy Michała i "pielgrzymów" chciałem zwrócić uwagę na nieprawdopodobną statystykę tej ostatniej grupy.
Może wyjdzie to na lizusostwo ale Michała uważam za jednego z najlepszych (a może nawet najlepszego) rowerzystów na tym forum. Jego wyprawy i osiągnięcia słusznie budzą podziw ale poparte są naprawdę długą i konsekwentną pracą. Michał zaczął jeździć na wyprawy rowerowe w 1998 roku (przynajmniej od tego roku prowadzi swoją stronę: http://wyprawyrowerowe.neostrada.pl/ ) Do obecnych wyników dochodził więc dość długo. Widocznie nie jest to takie proste przejeżdżać dzień w dzień na 40 dniowej wyprawie po 170 lub więcej km.
Jeśli ktoś, ni z tego ni z owego, dokonuje podobnych rzeczy, to wybaczcie ale nie mieści mi się to w głowie.
Pisząc ten wątek miałem nadzieję spowodować jakąś dyskusję na ten temat czy takie rzeczy są w ogóle możliwe.
Kiedyś już była podobna dyskusja (http://www.podrozerowerowe.info/viewtopic.php?t=326&postdays=0&postorder=asc&start=0) na forum.
Co takiego stało się w ciągu tych trzech lat, że to co było wówczas nieprawdopodobne teraz przechodzi bez żadnych uwag?
-
Co takiego stało się w ciągu tych trzech lat, że to co było wówczas nieprawdopodobne teraz przechodzi bez żadnych uwag?
Mi przychodzi do głowy jedno wyjaśnienie - chcemy więcej więcej więcej. To swego rodzaju konsumpcjonizm. Tak jak w wielu innych sferach życia, przyspieszyło ono strasznie.Przy wyczynach najlepszych, wyjazdy zwykłych rowerzystów wyglądają blado.
Co to jest wycieczka 100km? dla Waxmunda 3-4h, dla mnie 5. Moje 5h jest śmieszne, więc taki teoretyk jestem. Ale wsiadam na to cholerne siodełko i cieszę się, że krajobraz zmienia się chociaż w żółwim tempie.
Na pocieszenie myślę sobie, że większość moich znajomych z poza forum, nie uprawia żadnych sportów. Dla nich 100km rowerem to absurd, a 120 w temperaturze -5*C to idiotyzm.
-
która wyprawa jest lepsza?
Zróbmy ankietę! ;) :P
Porównywanie tych dwóch wypraw do siebie nie ma sensu.
Nie jechałem na tą wyprawę po to aby ktoś mnie podziwiał, Michał zapewne też.
Zdjęcia i linka do strony wrzuciłem na forum po to aby obalić mit "jazdy w grupie"
Co do ekipy z mojej wyprawy, to nie byli to też ludzie "urwani z choinki", większość osób była już na wyprawach rowerowych. Niektórzy w tym roku zaliczyli kilkanaście 4tysięczników w Alpach. Może z 2-4 osoby zaczynały jazdę z sakwami. (Słabych nie było, byli tylko mocniejsi) Większości osób sam kupowałem/doradzałem jaki sprzęt kupić. Więc pod względem fizyczno/sprzętowym byliśmy bardzo dobrze przygotowani (no może z paroma wyjątkami).
wyprawa, która cięła na Jerozolimę najkrótszą drogą i najgłówniejszymi drogami, masę kilometrów przejechała ciemną nocą nie widząc nic, a w tak niesamowitym kraju jak Izrael, gdzie historię spotyka się na każdym kroku nie zobaczyła nic poza zabytkami związanymi z katolicyzmem?
Nie wiem czemu ale czytając twoją relację miałem podobne zdanie na temat twojej wyprawy ;) Tak to jest że relacje nie oddają nawet 10% tego czczego sie doświadczyło/zobaczyło.
Nasza wyprawa miała tylko jeden cel - Ziemia Święta który udało sie nam zrealizować w 95%, samolot mieliśmy zabookowany przed wyjazdem, dlatego nie mogliśmy sobie pozwolić na nadrabianie kilometrów, z góry było ustalone że zwiedzamy tylko to co jest po drodze, dzięki temu udało nam sie uniknąć niepotrzebnych konfliktów w grupie typu: jedni chcą Kapadocje, inni już tam byli, drudzy Pamukkale, a jeszcze inni Hagie Sofie. Mimo wszystko (jak dla mnie) zwiedziliśmy za dużo.
Z doświadczenia wiem że każdy przeciętny, w miarę wysportowany człowiek, fizycznie jest w stanie robić dystanse >4000km z wysoką średnią dzienną, nawet jeśli wcześniej nie siedział na rowerze. Ważniejsza jest głowa niż nogi :) Dlatego uważam że Michał jadąc samemu miał dużo trudniej niż my.
No i jeszcze jedno, chyba najważniejsze: nam pomagała "Boska ręka" nie wiem jak Michałowi ;)
jedna para postanowiła się nawet pobrać!
Tą plotkę musze zdementować :P (Chodziło tu o brata jednego z uczestników wyprawy)
-
No i jeszcze jedno, chyba najważniejsze: nam pomagała "Boska ręka"
Ano, chyba że tak :wink:
EOT