Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Sprzęt, ekwipunek i odzież => Rower => : 8850 w 19 Wrz 2022, 19:08
-
Co polecacie, z czego korzystacie?
Szukam rozwiazania do jazdy po mieście i kawałek poza, do pracy, na zakupy itd. Część miasta płaska, część poza miastem pagórki i nieduże wzniesienia. Dziennie średnio ok. 30-40 km przemieszczam się czymś podzielone po kilka/kilkanaście km. Myślałem nad hulajnogą elektryczną typu Joyor y6 czy y10 (koszta typu 3-5k), lekkim rowerem elektrycznym składanym, lekkim tradycyjnym rowerem składanym. Testowałem też ostre koło.
- mam rower miejski (aluminiowy treking z koszami metalowymi) jeżdżę cały rok, ale jak jestem zmęczony jazdą po pracy i potem treningi to mnie męczy
- składak Wigry 4 torpedo (stan kolekcjonerski) - szkoda do ciorania i zostawiania byle gdzie, zbyt ciężki do przenoszenia, za duży do wnoszenia do sklepów, składanie jest problematyczne
- samochód sprawdza się raczej jak leje deszc/zimno, poza tym korki i brak miejsc parkingowych
- motor nie sprawdza mi się wogóle + zbyt daleko garaż
- skuter miałem do czasu kiedy nie ucierpiałem w wypadku, był OK, teraz cięzko o garaż w pobliżu
- pozostałe moje rowery nie nadają się do zostawiania na mieście
-
Forum rowerowe i takie pytania? ;)
Hulajnogi i rowery elektryczne to są dobre dla dzieciaków, albo emerytów.
- mam rower miejski (aluminiowy treking z koszami metalowymi) jeżdżę cały rok, ale jak jestem zmęczony jazdą po pracy i potem treningi to mnie męczy
W przypadku roweru do treningów waga nie ma znaczenia, nawet lepiej jak jest cięższy, bo mniej kilometrów trzeba przejechać by trening odniósł skutek. Im więcej na takim rowerze pojeździsz tym mniej czasu będziesz musiał stracić na inne treningi ;)
I takie rowery najlepiej się sprawdzają do jazdy miejskiej - dość ciężkie i tanie klocki, których nie żal zostawić, bo i niewielkie ryzyko oraz straty w razie kradzieży.
-
Do samego miasta, na krótkie odcinki, to wybrałbym hulajnogę. Jednak na jeżdżenie poza miastem i dystans, o których piszesz, 40km to myślę, że najlepszy będzie rower elektryczny. Jeżeli nie zamierzasz wozić go komunikacja to składanie jest zbędne.
-
Patologia jednośladów wygląda tak:
trekingowy miejski codzienny obrabiany w 4 porach roku
trekingowy wycieczkowy odchudzony do lasu/szutry
szosa na treningi i wycieczki
składany stalowy kolekcjonerski Wigry - na sprzedaż
miejski stalowy Hercules - na sprzedaż
motor - na sprzedaż
Komunikacji miejskiej nie używam, funkcje taką ma auto jak pogoda do bani.
W miejscu "na sprzedaż" trzeba coś nowego nabyć co jest zwinne i dość szybkie.
Elektryków się boję że mi się sposoba do tej pory wybierałem własne nogi i uważałem tak jak Wilk.
-
Korzystałem z hulajnogi elektrycznej do przejechania w ciągu dnia 4 x 1 km, bo dojezdżałem do pracy pociągiem.
Sprawdzała się świetnie, bo jest mniejsza i tańsza od składanego roweru, a dodatkowo miałem suche buty jeżdżąc w deszczu. Na dłuższe dystanse moim zdaniem niezbyt się nadaje.
-
Forum rowerowe i takie pytania? ;)
...rowery elektryczne to są dobre dla dzieciaków, albo emerytów.
E tam. To samo można powiedzieć o lekkich i szybkich szosówkach
Rower miejski ma być + - praktyczny - najlepiej żeby miał koszyki/skrzynie na zakupy i ważąca ponad kilogram podwójną nóżkę
- pogodoodporny - czyli z solidnymi błotnikami i chlapaczem
- odporny na awarie - ciężkie, pancerne opony
- wygodny - agresywna pozycja nie zawsze sprawdza się przy cywilnych ciuchach
Wspomaganie powinno wyrównywać różnice między szybkim rowerem a mieszczuchem spełniającym powyższe wymagania. Jazda rowerem szosowym po mieście nie ma sensu ze względu na obecność ścieżek rowerowych i marną funkcjonalność.
-
Ja mam mieszczucha z 7-mio biegową piastą z hamulcem oraz dynamem w piaście. Od 14 lat kulam się na nim w Nowym Sączu i okolicach. Można powiedzieć, że przyrósł mi do tyłka. Nawinąłem na nim już ok. 40 tys. km. Jeżdżę na nim wszędzie przez okrągły rok, na na działkę, zakupy, do urzędów, jak również po okolicy, ale raczej unikam asfaltów i ścieżek rowerowych. W tym czasie zmieniłem oświetlenie z halogenowego na ledowe i z tyłu zębatkę 19T na 24T, żeby nie dostawać za dużej zadyszki na bardziej ostrych podjazdach. Złamałem też dwie korby. Uważam ten rower za najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji.Jak idę do sklepu, czy urzędu, to rower zostawiam zamknięty (linka) na ulicy oraz przed blokiem, a na noc odstawiam go do garażu. Samego roweru nikt nie podprowadził, ale znikły mi dwie pompki, dwa klucze 13-tki do kół, oraz trzy pary okularów w tym jedne fotochromy.Nad rowerem elektrycznym się zastanawiałem, ale miałbym kłopot z ładowaniem baterii, a poza tym uważam, że elektryk pasuje bardzie do niedołężnego już dziadka.Jeździłem też na hulajnodze elektrycznej, z czystej ciekawości jak to wygląda. Ale to nie dla mnie, bardziej mnie męczy-nudzi pozycja mumii w czasie jazdy na hulajnodze niż jazda na rowerze.
-
A ja w tym czasie składam (a raczej tuninguję krossa MTB) rower elektryczny.
Taki do jazdy do pracy w trudnych zimowych warunkach.
I ma to być tylko wspomaganie elektryczne, nie elektryk.
Dlatego podstawowe ząłożenie to mała waga.
Już mam silnik do przodu (250W, 1.4kg), baterię 36V, 10.5Ah (2,9kg) + sterownik i kable (ok 0.5kg). Calość będzie ważyć do 5kg. Bateria mała, starczy tylko na wspomaganie (w sumie mam dobrą formę ostatnio ;)). Niska waga pozwoli na używanie roweru bez baterii ( operacja wyjęcia baterii jest banalnie prosta, przekręca się kluczuk, i już).
Martwi mnie jedynie silnik, jest lekki a więc z przekładnią planetarną, a przekładnia ma spore opory. Nie testowałem jeszcze w ruchu, ale kręcąc piastą, opory są zdecydowanie większe niż piasty z dynamem.
-
W moim odczuciu hulajnoga jest niestabilna i najbardziej niebezpieczna. Poza tym zwróć uwagę na jej zasięgi - koleżanka dojeżdżała do pracy ok 10 km i musiała w czasie pracy ładować baterię. Przetestować za to najłatwiej o ile masz w mieście te 'współdzielone' hulajki.
Rower elektryczny wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem na takie dojazdy - w razie niemocy pomoże a i człowiek się tak na nim nie spoci więc wchodząc do biura nie trzeba lecieć pod prysznic ;) Ale nie liczyłabym na małą wagę w tym przypadku. Trochę też miałabym obawy przed zostawianiem elektryka pod sklepami, ale może to kwestia jak jest zabezpieczona bateria i ogólnie jakie zapięcie się ma do dyspozycji. Jak było Mevo w Gdansku i udało mi się trafić na sprawny rower, to byłam bardzo zadowolona, pod górki pomagał, wygodnie, fajnie - mogłabym taki mieć.
-
Trochę też miałabym obawy przed zostawianiem elektryka pod sklepami, ale może to kwestia jak jest zabezpieczona bateria i ogólnie jakie zapięcie się ma do dyspozycji.
No i to jest ogólny problem z elektrykami w Polsce. To się jeszcze sprawdzi na trasie powiedzmy praca-dom, gdzie mamy w pracy wygodne miejsce na zostawienie roweru. Ale na kręcenie się po mieście, chodzenie po sklepach - to jest duży problem z zostawieniem takiego sprzętu. Elektryk to nie jest tani sprzęt i przy powszechności kradzieży w Polsce będzie ciągła obawa o jego utratę.
A i miast jak Gdańsk (z dużą różnicą wysokości) jest w Polsce bardzo niewiele, większość naszych miast jest plaska i elektryk aż tyle nie wnosi.
-
Najcenniejsza w elektrykach (poza całością ;)) jest wyjmowalna bateria.
A ta jest na kluczyk (przynajmniej u mnie jest stacyjka). Jest blokada, dosyc solidna, kluczyk też bardziej skomplikowany niż w prostych zapięciach.
-
Tylko jak sam napisałeś bateria waży 3kg, wyjmować za każdym razem taki klocek i zabierać na zakupy to tak bym powiedział średnio poręcznie, bo to oprócz wagi i gabaryt jest spory ;)
-
Rowery elektryczne przestają być czymś kosztownym. Powoli ceny używanych rowerów elektrycznych i nieelektrycznych wyrównują się. Wbrew pozorom pozbycie się roweru elektrycznego nie jest takie proste, bo ludzie mają obawy choćby o stan baterii. Zakup zwykłego roweru z wysyłką jest bardziej bezpieczny.
Baterie z nieznanego źródła, bez ładowarki i w stanie nie do zweryfikowania mają ułamek wartości nowej.
Samodzielnie składany rower elektryczny nie będzie aż tak kuszący dla złodzieja jak mogłyby się zdawać.
-
To może nie jest pomysł na demontowanie i montowanie przed sklepem (choć nie wygląda to na duże, ciężkie i skomplikowane w montażu). Ale na pewno coś dla osób, którym okresowo przyda się rower elektryczny (powiedzmy do pracy), ale w zasadzie preferują zwykle rowery/mają mało miejsca na przechowywanie. Jeden rower - dwa zastosowania. Na polską kieszeń nie jest to tanie, ale już na zachodnią w miarę. Oczywiście można pewnie za to kupić pełny rower elektryczny, ale ten ma swoje wady - nie będzie się na ogół nadawał do sportu czy turystki, no i będzie dodatkowo zawalał miejsce. Rozwiązanie idealne dla osób - może i bym jeździł do pracy na rowerze, ale się spocę.
https://ride-e.bike/skarper-diskdrive-nowatorski-zestaw-do-konwersji-roweru-na-elektryczny/
-
Pomysł niezły.
Z tym montażem do tarczy hamulcowej, no i możliowść demontażu.
3kg to jest realna waga baterii (o pojemności 200Wh) + silnik i przekładnia.
Polecałbym to nawet w cenie pełnego elektryka :)
Szkoda że to tylko startup. W realu z pewnością wyjda niedoskonałości projektu (problem z bagażnikiem już widzę :).
-
Dochodzi jeszcze problem ceny. O ile kupienie ostrego koła czy składaka to tysiąc, tysiąc pięćset to za dobrego elektryka czy hulajnogę trzeba dać dobrych kilka tysięcy. Oglądałem badziewne i tanie elektryczne rowery czy zestawy do montażu do rowera czy hulaje ze słabymi silnikami i małopojemnymi bateriami i jak kupywać coś elektrycznego to tylko z lepszej półki ze względu na wydajność.
Poza tym jeżdżenie poniżej 30-35km/h na czymkolwiek elektrycznie zarządzane jest kiepskie a już jak jechałem dzierżawioną hulajnogą to tak jak w miejscu bym stał (wiadomo ogranicznik 20km/h) i nie mogę się odnaleźć pośród ruchu i aut bo jestem przyzwyczajonych do szybkiego rowera. A rowery silnikowe wogole odpadają bo tam najczęściej jest 2T od kosiarki i to strasznie hałasuje i z mocą na bakier. Z kolei mając skuter 4T byłem zadowolny z mocy i oszczędności spalania, to samo w motorze.
-
Bez przesady z tymi cenami. Nie trzeba kilku tysięcy. Wręcz przeciwnie, jeśli chcesz mieć niezawodny rower, to lepiej kupić sterowniki, wyświetlacz i czujnik KT (~450 zł) + silnik w piaście Bafang (300 do 700 zł) + przyzwoita bateria.
Kupno droższego (bardziej skomplikowanego) roweru będzie skutkować droższymi i częstszymi awariami. Najbardziej niezawodne są silniki w przednim kole - zdaje się, że dobre rozwiązanie przy niskiej mocy.
Silniki centralne nie dość, że są drugie, dosyć awaryjne, to jeszcze bardzo obciążają napęd. Jeżdżąc w górach niektórzy potrafią zajechać kasetę w 1000 km :O
-
Kupno droższego (bardziej skomplikowanego) roweru będzie skutkować droższymi i częstszymi awariami. Najbardziej niezawodne są silniki w przednim kole - zdaje się, że dobre rozwiązanie przy niskiej mocy.
Worek i jego teorie ;)
Tak, bo nie od dziś wiadomo, że szmelc z aliexpresu jest najbardziej niezawodny, a ten drogi sprzęt to tylko pic na wodę dla naiwniaków :lol:
-
Kupno droższego (bardziej skomplikowanego) roweru będzie skutkować droższymi i częstszymi awariami. Najbardziej niezawodne są silniki w przednim kole - zdaje się, że dobre rozwiązanie przy niskiej mocy.
Niezawodne są silniki bezprzekładniowe (w piaście, obojętne przód czy tył), w nich zużywają się tylko łożyska - czas pracy porównywalny ze zwykłą piastą rowerową.
Przekładniowe (czy w piaście, czy centralne) zużywają się mechanicznie. Zwykle są tam (w piastach) nylonowe kółeczka/zębatki - trwałość takich to tak do 1tyś. godzin pracy.
Pomijam awarie wynikające z nieprawidłowego użytkowania (zalanie wodą, przeciążenia el.).
-
Moja żona jeździ na silniku elektrycznym zintegrowanym z odpinaną baterią w przednim kole i jest zadowolona. Na tą chwilę na przejechane ok 2000 km i nic się nie dzieje.
Zasięg po płaskim w trybie eko do pełnego rozładowania to 72 km ( producent podaje 60).
Kosztowało to 2 lata temu 1599 zł i przyszło kompletne koło z tarczą hamulcowa i oponą.
Wystarczyło zdjąć stare koło i założyć nowe oraz zamontować sterownik z manetką na kierownicy.
W trybie max rozpędza się do ok 40 km/h bez pedałowania.(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20220920/a3486406fc47f782027c880029287927.jpg)(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20220920/69fee6565f6198eadf63aadf196d1884.jpg)
-
@liftlodz: ciekawy pomysł, jaka produkcja?
Szosa składana do miasta i okolic w miejscu ostrego czy elektryka?
Tern Verge X18
Dość lekkie ok. 10,5 kg, szybkie, wygląda że nie potrzebuje silnika. Drogie :(
(https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/139ec311ab06dfa60dbe3e189255cc06cbbb0b27.jpg) (https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/139ec311ab06dfa60dbe3e189255cc06cbbb0b27.jpg)
(https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/c24af1b6a9c58f9be235c394e1c50a4ee14a1ee8.jpg) (https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/c24af1b6a9c58f9be235c394e1c50a4ee14a1ee8.jpg)
(https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/25ae61ce190aef9d3ceb9f353f70a1da5f029f61.jpg) (https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/25ae61ce190aef9d3ceb9f353f70a1da5f029f61.jpg)
(https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/a91b32bbb4eaeffbdc0951b716ca652b44f822aa.jpg) (https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/a91b32bbb4eaeffbdc0951b716ca652b44f822aa.jpg)
-
Z zabezpieczeniem elektryka to jest jeszcze tak, że np. w moim rowerze Bosch Performance, zabranie panelu od sterowania silnikiem, wypina się jak licznik rowerowy, działa jak immobiliser. Nie można podłączyć innego panelu lub podać prąd na silnik bez panelu i ruszyć. Pewnie magicy od wszelkich hakowań, są w stanie to obejść, ale dla przeciętnego złodziejaszka lub pasera rower bez panelu sterowania jest bezużyteczny. Silnik nie uruchomi się.
-
Poza tym jeżdżenie poniżej 30-35km/h na czymkolwiek elektrycznie zarządzane jest kiepskie a już jak jechałem dzierżawioną hulajnogą to tak jak w miejscu bym stał (wiadomo ogranicznik 20km/h) i nie mogę się odnaleźć pośród ruchu i aut bo jestem przyzwyczajonych do szybkiego rowera. A rowery silnikowe wogole odpadają bo tam najczęściej jest 2T od kosiarki i to strasznie hałasuje i z mocą na bakier. Z kolei mając skuter 4T byłem zadowolny z mocy i oszczędności spalania, to samo w motorze.
Rower z silnikiem, który działa powyżej 25 kmh jest motorowerem, a nie rowerem ze wspomaganiem elektrycznym. To zasadnicza różnica (kodeks drogowy, obowiązek oc)...
-
dla przeciętnego złodziejaszka lub pasera rower bez panelu sterowania jest bezużyteczny
A czy wszystkie złodziejaszki o tym wiedzą?
-
jak mi w Bułgarii opierdzielili samochód, to poznikały takie rzeczy, których byś w życiu nie wziął, nawet jakby ci rozdawali na ulicy za darmo.
Oni z tym idą do pasera, dostaną taki sam marny grosz jak za kompletny sprzęt.
-
Rower z silnikiem, który działa powyżej 25 kmh jest motorowerem...
Każdy kto ma hulajnogę rower elektryczny nie po to go ma aby jeździć 20-25km/h tylko odblokowuje i jeździ ile fabryka dała. Jedynie dzierżawione sprzęty na minuty są zablokowane do 20km/h. To że prawo jest chore to inna sprawa.
-
Tak, bo nie od dziś wiadomo, że szmelc z aliexpresu jest najbardziej niezawodny, a ten drogi sprzęt to tylko pic na wodę dla naiwniaków 
Ja nie piszę, że drogie złe, tylko rower użytkowy ma jeździć. Lepszy środek ciężkości, czy tensometr dający lepsze czucie przemiany nacisku na korbę na przyspieszenie, w jeździe miejskiej nie są najważniejsze.
Stosunkowo drogie silniki centralne TSDZ2 i Bafang są bardziej wrażliwe, do tego głupie zalanie sterownika to minimum kilkaset złotych. Nie wspominając o oczekiwaniu na części. Możliwe, że Bosch jest mniej zawodny - pytanie, czy nie szkoda takiego roweru do jazdy w soli?
Jeszcze dochodzi sprawa wagi. Podczas wyprawy rozmawiałem z Niemcami mającymi dogie elektryki z systemem Boscha - dali chyba z 5 tys. Euro za sztukę. Mój rower obładowany sakwami z pełn6m ekwipunkiem i z kilkoma literami wody był zauważalnie lżejszy ;D To też coś do wzięcia pod uwagę, jeśli ma się trzymać rower w piwnicy.
-
Moja żona jeździ na silniku elektrycznym zintegrowanym z odpinaną baterią w przednim kole i jest zadowolona. Na tą chwilę na przejechane ok 2000 km i nic się nie dzieje.
Zasięg po płaskim w trybie eko do pełnego rozładowania to 72 km ( producent podaje 60).
A jaka moc i waga tego silnika w przednim kole - wygląda potężnie.
No i pojemność baterii by mnie interesowała - dla większego (mocowo) silnika potrzebna większa bateria.
W mojej konstrukcji (jeszcze nie jeździ) do silnika 250W założyłem baterię 10Ah.
Chcę porównać moce z klasycznym elektrykiem, jak Twój.
-
Jeszcze dochodzi sprawa wagi. Podczas wyprawy rozmawiałem z Niemcami mającymi dogie elektryki z systemem Boscha - dali chyba z 5 tys. Euro za sztukę. Mój rower obładowany sakwami z pełn6m ekwipunkiem i z kilkoma literami wody był zauważalnie lżejszy To też coś do wzięcia pod uwagę, jeśli ma się trzymać rower w piwnicy
To jest kwestia konstrukcji (waga), mocy silnika i pojemności baterii.
Może być mała bateria, silnik, który służy tylko do wspomagania.
U mnie wszystkie części do konwersji ważą poniżej 5 kg.
Po kie licho pchać do roweru 500 watowy silnik - taką moc generują zawodowui kolarze przy finiszowym spincie.
Spokojna jazda miejska to jest 100-150W (tyle generuje rowerzysta), dodatkowe 200W, to już jest tak jakby drugi, wspomagający rowerzysta :)
-
Cytat: Daniel w Dzisiaj o 07:13
Rower z silnikiem, który działa powyżej 25 kmh jest motorowerem...
Każdy kto ma hulajnogę rower elektryczny nie po to go ma aby jeździć 20-25km/h tylko odblokowuje i jeździ ile fabryka dała. Jedynie dzierżawione sprzęty na minuty są zablokowane do 20km/h. To że prawo jest chore to inna sprawa.
Możesz oczywiście robić co chcesz, ale zdawaj sobie sprawę z konsekwencji:
1. W razie wypadku / szkody, w której taki pojazd będzie uczestniczył istnieje spore ryzyko, że ubezpieczenie OC nie zadziała, ponieważ powinienieś mieć osobne OC, na konkretny motorower. Przemyśl, czy chcesz spłacać od kilku tysięcy (za drobne uszkodzenie) do kilkuset (w przypadku na przykład uszkodzenia ciała, skasowania pojazdu) z własnych pieniędzy.
2. Ograniczenie do 25 kmh powoduje, że taki pojazd jest dla innych użytkowników drogi przewidywalny jako rower, a nie motocykl. To ma realny wpływ na bezpieczeństwo.
3. To, że w Polsce to prawo jest martwe, nie znaczy, że w innych krajach tak nie jest. W Niemczech każda hulajnoga elektryczna musi mieć ubezpieczenie (potwierdzone naklejką), które nie zadziała, jeśli to ograniczenie zdejmiesz. Zresztą policja po prostu Cię prędzej, czy poźniej zatrzyma za zbyt szybką jazdę i będziesz mieć sprawę karną za wprowadzenie do ruchu pojazdu bez homologacji.
-
Każdy kto ma hulajnogę rower elektryczny nie po to go ma aby jeździć 20-25km/h tylko odblokowuje i jeździ ile fabryka dała.
Nie, nie każdy.
Podobnie jak nie każdy uważa że samochód osobowy służy do zapierdalana.
Są tacy, którzy uważają że można go używać do jeżdżenia.
To że prawo jest chore to inna sprawa.
W kwestii tego kto/co jest chore też istnieją przeciwstawne opinie.
-
Moja żona jeździ na silniku elektrycznym zintegrowanym z odpinaną baterią w przednim kole i jest zadowolona. Na tą chwilę na przejechane ok 2000 km i nic się nie dzieje.
Zasięg po płaskim w trybie eko do pełnego rozładowania to 72 km ( producent podaje 60).
Kosztowało to 2 lata temu 1599 zł i przyszło kompletne koło z tarczą hamulcowa i oponą.
Wystarczyło zdjąć stare koło i założyć nowe oraz zamontować sterownik z manetką na kierownicy.
W trybie max rozpędza się do ok 40 km/h bez pedałowania.(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20220920/a3486406fc47f782027c880029287927.jpg)(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20220920/69fee6565f6198eadf63aadf196d1884.jpg)
Zapodasz jakiś link, do miejsca gdzie sprzedają ten wynalazek?
-
Cytat: 8850 w Dzisiaj o 11:15
Cytat: Daniel w Dzisiaj o 07:13
Rower z silnikiem, który działa powyżej 25 kmh jest motorowerem...
Każdy kto ma hulajnogę rower elektryczny nie po to go ma aby jeździć 20-25km/h tylko odblokowuje i jeździ ile fabryka dała. Jedynie dzierżawione sprzęty na minuty są zablokowane do 20km/h. To że prawo jest chore to inna sprawa.
Możesz oczywiście robić co chcesz, ale zdawaj sobie sprawę z konsekwencji:
No właśnie jak to jest. Powyżej 25km/h odcina wspomaganie (w homologowanych elektrykach), ale przecież rower może jeździć bez napędu silnikowego sporo szybciej, np. na zjazdach Przecież elektryki nie hamują by utrzymać prędkość.
Wydaje mi się, że to ograniczenie prędkości jest tylko dla wspomagania, a nie do maksymalnej prędkości roweru.
-
Każdy kto ma hulajnogę rower elektryczny nie po to go ma aby jeździć 20-25km/h tylko odblokowuje i jeździ ile fabryka dała. Jedynie dzierżawione sprzęty na minuty są zablokowane do 20km/h. To że prawo jest chore to inna sprawa.
Ja akurat chodzę pieszo na spore odległości, ale dzień w dzień mija mnie taki majsterkowicz na hulajnodze. Zasuwa zamaskowany z 50 km. Na łbie solidny kask motocyklowy, przyciemniana szyba. Gość też solidny, hulajnoga również. Jak na kogoś wpadnie, to zabije. W ramach mojego majsterkowania planuje mu nogi z d... powyrywać. Tylko nie mogę go na razie dogonić. Także jak będziesz odblokowywał, to radzę tak powyżej możliwości moich płuc. Sorry, prawo do samoobrony, skoro planujesz mnie zabić, to trzeba się bronić.
-
Wydaje mi się, że to ograniczenie prędkości jest tylko dla wspomagania, a nie do maksymalnej prędkości roweru.
Tak, dokładnie tak jest. Powyżej 25 kmh wspomaganie musi się wyłączyć.
-
No właśnie jak to jest. Powyżej 25km/h odcina wspomaganie (w homologowanych elektrykach), ale przecież rower może jeździć bez napędu silnikowego sporo szybciej, np. na zjazdach Przecież elektryki nie hamują by utrzymać prędkość.
Trudno mi odpowiedzieć jak prawnik, ale żeby się rozpędzić rowerem do prędkości powyżej 25 km/godz, to już trzeba sporo wprawy,
a więc i stażu w rowerowaniu. To wszystko nabywa się z upływem czasu, a więc i wiekiem. Tymczasem elektrykiem może to zrobić każdy, a więc i niedowidzący staruszek, i beztroskie dziecko. Może to jedna z przyczyn?
-
Rozblokowanie skuterów spalinowych (tak, tak te 50cm2 też mają standardowo blokady prędkości już nie mówiąc o wymianie cylindra na większy), rowerów elektrycznych czy hulajnóg polega ZAZWYCZAJ na rozłączeniu jednego kabelka od sterownika czasem podmiana firmware czy zrobienie obejścia. W hulajnogach np. typu Joyor y6 są 3 biegi przełączane guzikiem, więc blokadę i powrót do niej to sekunda i możńa jechać i 40-50km/h po prostym.
Borafu może zaklinać rzeczywistość ale każdy z nas widzi i potwierdzi że ludzie mają sprzęty rozblokowane bo jeżdżą szybko. Nie znam w PL powtarzających się sytuacji aby policja polowała radarem na rowerzystów czy użytkowników hulajek. Zresztą jak ktoś jeździł czymkolwiek elektrycznym (auto, transport osobisty itd.) to wie że frajda w odczuciu u ludzi (poza oszczędnością paliwa) polega na braku sprzęgła i niestopniowym gwałtownym przyspieszaniu napędu elektrycznego do dużych prędkości.
To że ktoś szybko jeździ na elektryku czy hulajnodze nic nie wnosi, rowerzysta szosą bez napędu elektrycznego pojedzie po chodniku po którym idą piesi szybociej od elektryków, z większą energią. I to jest też powód dlaczego kolarze zazwyczaj nie jeżdżą po ścieżkach rowerowych bo jest to niebezpieczne dla nich, dla innych uczestników a czasem i pieszych chodzących po nich. @anu: prędkość nie zabija, ale głupota i brak wyobraźni.
-
I ile ten szosowiec pojedzie po chodniku, zanim mu wylecą plomby, 30 km/h?
Pisałeś, że zamierzasz jeździć na elektryku ile fabryka dała, czyli jak szybko?
-
Borafu może zaklinać rzeczywistość ale każdy z nas widzi i potwierdzi że ludzie mają sprzęty rozblokowane bo jeżdżą szybko. Nie znam w PL powtarzających się sytuacji aby policja polowała radarem na rowerzystów czy użytkowników hulajek
Nigdzie nie pisałem że ludzie jeżdżą wolno, a policja poluje na nich.
Niestety, nie zrozumiałeś z mojego postu :(
-
@anu: prędkość nie zabija, ale głupota i brak wyobraźni
Tu zgoda. Ten ancymonek od 50 km na hulajnodze niewątpliwe nie jest pozbawiony wyobraźni. Wie, że może się zabić, więc stosuje profesjonalny kask motocyklowy. O siebie zadbać potrafi, ale innych ma już w nosie. Bo pieszy nie ma obowiązku zakładania kasku i zbroi. A doskonale wiesz, że ruch hulajnóg i innych elektryków odbywa się po ścieżkach rowerowych podzielonych często tylko linią farby, po ciągach pieszo-rowerowych lub po prostu po chodnikach. Nie widzę żadnego problemu ze zdjęciem blokad, ale zaprasza na ulicę w takim razie, z obowiązkiem kasku, ubezpieczenia i mandatem 1500 zł, gdyby ktoś się zapomniał i wybrał chodnik. I nie prawda, że przecież rowerem też można się rozpędzić. W praktyce przeciętna prędkość w ruchu miejskim to kilkanaście km - i jest to jakoś wysiłek i co chwila jakaś przeszkoda, rower ogranicznika niby nie ma, ale w praktyce ma. Ty natomiast piszesz - zdejmujemy z miejsca blokady i napawamy się bezstopniowym przyspieszeniem, bo się nie męczymy, nie pocimy, startujemy sprintem. Czyli filozofia: Jeżdżę szybko, ale bezpiecznie. Zgoda. Ale po ulicy.
-
Przepisy należy łamać, ale z rozsądkiem. Aktualnie jestem w trakcie składania roweru elektrycznego i silnik jaki do niego kupiłem to prawdziwe monstrum odbiegające od przepisowych 250 W. Jego moc to całe 180 W

Rozumiem naciąganie przepisów. Sam chcę żeby silnik wspomagał mnie do 30 km/h lub nieco więcej. Głupio żeby rower elektryczny był znacznie wolniejszy od szosy.
Akurat jestem zdania, że ograniczanie 25 km/h dla 'plebsu' na sens. Wolałbym żeby limit był nieco wyższy, ale realnie patrząc to ścieżki rowerowe w miastach nie pozwalają na bezpieczną jazdę z wyższą prędkością. Usunięcie ograniczenia wymaga jakiegoś wysiłku, więc przynajmniej ten niby martwy przepis odsiewa przynajmniej część osób.
Jednak jazda po mieście z prędkością ponad 40 km/h będzie psuć opinię rowerom elektrycznym. W Wielkiej Brytanii już robią łapanki i konfiskują rowery, które nie są zgodne przepisami.
-
Poza blokadą prędkości do 25km/h jest również ograniczenie mocy silnika do 250W.
A rower z takim silnikiem (250W) nie pojedzie wiele szybciej (po płaskim).
Silniki o mocy 500-1000W, a takie stosuja ci szaleńcy od szybkiej jazdy, nie mogą miec ograniczenia, bo byłoby to bez sensu.
Po co taka moc, skoro nie można jej wykorzystać (no może w MTB gorach,na podjazdach)
Przepisy należy łamać, ale z rozsądkiem. Aktualnie jestem w trakcie składania roweru elektrycznego i silnik jaki do niego kupiłem to prawdziwe monstrum odbiegające od przepisowych 250 W. Jego moc to całe 180 W
A ile waży to twoje monstrum? :)
Akurat jestem zdania, że ograniczanie 25 km/h dla 'plebsu' na sens. Wolałbym żeby limit był nieco wyższy, ale realnie patrząc to ścieżki rowerowe w miastach nie pozwalają na bezpieczną jazdę z wyższą prędkością. Usunięcie ograniczenia wymaga jakiegoś wysiłku, więc przynajmniej ten niby martwy przepis odsiewa przynajmniej część osób.
Rozwiązaniem byłoby ogranicznie do 25km/h na drogach rowerowych.
Po szosie bez ograniczeń, jak motorower.
-
A ile waży to twoje monstrum? :)
Katalogowo około 2 kg, dokładnej wagi nie znam, bo kupiłem razem z kołem. Może uda się sprawdzić przy przekładaniu do innego koła.
E: ..a co do mocy, to niektórzy producenci mają wersje na Europejski rynek, które różnią się napisem. Czasem wystarczy dopisać 250W jako wartość znamionową i wszyscy są szczęśliwi.
-
Rozwiązaniem byłoby ogranicznie do 25km/h na drogach rowerowych.
Po szosie bez ograniczeń, jak motorower.
Ale przecież wtedy jest to po prostu zwykły motorower z przynależnymi mu prawami i obowiązkami.
-
No i tak taki rower należy traktować.
Przy mocy 500-1000W to jest bardzo duże przyspieszenie i prędkość, większa niż skuterki spalinowe z uwagi na małą masę.
Takie tuningowane elektryki może i ważą do 30 kg, ale skuterki 2-3 razy więcej. Dlatego mocne elektryki mają taki power :)
-
@anu: prędkość nie zabija, ale głupota i brak wyobraźni.
Tylko niemal zawsze jedno z drugim idzie w parze, cmentarze są pełne ludzi, którym się wydawało, że nie są głupi i panują nad prędkością daleko przekraczającą ograniczenia, a co gorsza są pełne ofiar takich ludzi.
IMO masz podejście mocno aspołeczne, liczy się Twoja frajda z jazdy i masz gdzieś ograniczenia. A ograniczenie rzędu 25km/h na ścieżce rowerowej jest bardzo sensowne, w każdym większym mieście jeżdżenie z większą prędkością (czy elektrykiem czy normalnym rowerem) jest ryzykowne. Bo rowerów jest tyle, że łatwo o zderzenie przy takiej prędkości.
Jazda po mieście to nie wyścigi i trzeba brać pod uwagę, że nie jesteśmy tam sami, a nie cisnąć ile wlezie, bo to zawsze oznacza ileś operacji niebezpiecznego wyprzedzania.
-
@Król Julian - w Boschu panel się łatwo, bardzo łatwo wypina i w rowerze żony jak jeszcze jeździła codziennie do pracy zablokowałem taką możliwość. Częste zakładanie prędzej czy później wyrobi "sanki" mocujące, a pozostawienie może korcić lepkie ręce. Od spodu jest gniazdo na dodatkową śrubkę blokującą i po jej wkręceniu trzeba odkręcić całe mocowanie do kierownicy, czyli 4 śruby. Łatwo nikt tego nie zdejmie, a bez panelu odjechać się da. Co z tego że później nie uruchomi jak sprzeda na części...
@sinuche - mi się marzy takie max proste rozwiązanie typu malutki silnik w przedniej piaście, aku, a całe sterowanie ograniczone do manetki pod kciukiem i zabezpieczenia termicznego. Tylko jako chwilowe wsparcie na bardzo stromym odcinku, czy kopnym piachu.
-
W ramach mojego majsterkowania planuje mu nogi z d... powyrywać. Tylko nie mogę go na razie dogonić. Także jak będziesz odblokowywał, to radzę tak powyżej możliwości moich płuc. Sorry, prawo do samoobrony, skoro planujesz mnie zabić, to trzeba się bronić.
Wreszcie jakaś postawa obywatelska godna naśladowania.
-
Trudno mi odpowiedzieć jak prawnik, ale żeby się rozpędzić rowerem do prędkości powyżej 25 km/godz, to już trzeba sporo wprawy,
a więc i stażu w rowerowaniu.
Nie na elektryku, nawet takim zgodnym z normami. Musiałem kiedyś wrócić rowerem żony (zostawiła w firmie). 25 kg roweru (Vinora Sima 7) - siodełko za nisko (nie da się wyżej, sztyca za krótka, kierownica jakiej nie lubię) i jeszcze padało. Ruszam, fajnie, jakby mnie kto pchnął w dupę na rozpęd, zabawnie, wbijam się na DDRke i jakoś nagle ciężej się jedzie, dopiero po chwili skojarzyłem patrząc na licznik, odcięło mnie > 25 km/h. Musiałem się pilnować.
Jak masz wspomagany start a na codzień jeździsz trekingiem z sakwami, to przekroczysz 25km/h na bardzo krótkim odcinku bez wysiłku.