Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Wyprawy i wycieczki rowerowe => Podróże i Wyprawy => : piotrekke w 31 Sty 2018, 14:38
-
Nasza wyprawa przez Rumunię :)
W dniach 22 lipca – 3 sierpnia 2017 roku, brzozowska grupa rowerowa – RBRower, odbyła wyprawę przez malownicze terytorium Rumunii. Celem wyprawy było pokonanie wyłącznie na jednośladach trasy o długości około 1700 km, wjechanie na najbardziej znaną górską szosę Rumunii, czyli Trasę Transfogaraską oraz zapoznanie się z kulturą ludzi zamieszkujących odwiedzanie w czasie jazdy wsie i miasteczka.
Początek wyprawy miał miejsce tuż przy granicy węgiersko-rumuńskiej w miejscowości Gyula, dokąd grupa dotarła zorganizowanym transportem. Po przekroczeniu granicy, pierwszym pozytywnym zaskoczeniem na terytorium Rumunii, była jakość dróg. Spodziewaliśmy się wielu dziur i braku asfaltu, natomiast rzeczywistość pokazała, że w tej kwestii bardzo wiele różni się od panujących przypuszczeń. Widać dużą ilość inwestycji z dofinansowaniem z UE, co pozytywnie wpływa na komfort przemieszczania się. Drugie zaskoczenie to rozległe i puste tereny, a trzecie to bardzo pozytywnie nastawieni do turystów mieszkańcy, którzy chętnie doradzają w sprawie doboru trasy, jak również wykazują się znaczną gościnnością, niejednokrotnie oferując miejsce do spania lub coś do zjedzenia.
Zaplanowana trasa prowadziła od zachodniej granicy, początkowo płaskimi terenami Niziny Węgierskiej, by po około 150 km rozpocząć niemal niekończącą się przygodę z pagórkami i górami. Wiodła ona od miasta Lipova przez miasta Resita i Oravita, następnie docierając do rzeki Dunaj, stanowiącej naturalną granicę między Rumunią a Serbią. Po przejechaniu pięknego przełomu rzeki, dotarła do miasteczka uzdrowiskowego Baile Herculane, by następnie podążyć do dużego miasta Targu Jiu. Stamtąd rozpoczęła się główna – 3 dniowa część wyprawy, czyli podbój dwóch najwyżej położonych dróg Rumunii, mianowicie malowniczej Transalpiny o przełęczy na wysokości 2145 m.n.p.m. oraz znanej i lubianej Transfogaraskiej o przełęczy na wysokości 2034 m.n.p.m., a także odcinka łączącego obydwie trasy. Po wysokogórskich przygodach, po północnej stronie Karpat trasa wiodła nieprzerwanie to w górę to w dół, przecinając kolejne pasma wzniesień, przemierzając jednocześnie takie miasta jak Sighisoara, Targu Mures czy Bystrzyca, skąd dotarła wśród Gór Maramuresz do granicy rumuńsko-ukraińskiej. Ostatnie 3 dni to podróż w kierunku północno-zachodnim, pożegnanie z Rumunią w okolicach miasta Satu Mare, a także tranzytowy przejazd przez wschodnie Węgry i Słowację, aby po 13 dniach podróży dotrzeć do Brzozowa.
Każdego dnia pokonywaliśmy średnio 143 km, co ostatecznie dało satysfakcjonujący wynik 1867 km przejechanych podczas całej wyprawy oraz ponad 20 000 metrów przewyższenia (dla zobrazowania tej wartości, to tak jakby codziennie wjeżdżać z poziomu morza na wysokość Śnieżki, przez 13 dni z rzędu).
Sukces tegorocznego przedsięwzięcia wziął się z ciężkiej pracy treningowej wykonanej przed wyjazdem, samozaparcia w dążeniu do celu ale również z pomocy osób i instytucji zewnętrznych, bez których wsparcia nie byłoby możliwe zrealizowanie założeń i dobre przygotowanie wyprawy. Dlatego też składamy serdeczne podziękowania Gminie Brzozów za udzielenie pomocy przy zakupie niezbędnego ekwipunku wyprawowego jak również firmie Vivio.pl z Brzozowa za kolejną z rzędu, udzieloną pomoc finansową.
Wszystkich chętnych zapraszamy do śledzenia naszych poczynań na naszym profilu facebook’owym: https://www.facebook.com/RBRower
(https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/6d0bbf32eb6e68de1bcd2f564c3d82bc3fc1a204.jpg) (https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/6d0bbf32eb6e68de1bcd2f564c3d82bc3fc1a204.jpg)
-
143 km średnio dziennie, po górach rumuńskich - gratuluje kondycji.
Film obejrzałem z ciekawoscią. Moze jakaś mapka ?
-
(https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/f83d0a6c046cbb0c8b2079bd5171d92ad81606d1.jpg) (https://www.podrozerowerowe.info/uploader/data/f83d0a6c046cbb0c8b2079bd5171d92ad81606d1.jpg)
Mniej więcej taki zarys trasy :) Start na Węgrzech przy granicy z Rumunią i powrót do Polski do Brzozowa rowerem.
Co do kondycji: daliśmy rade, chociaż przyznam że było ciężko, przez całą wyprawę z wyjątkiem jednego dnia temperatury 40-45 stopni ! Lato w pełni:)
Dokładniejsze trasy z rozbiciem na dni na Stravie:
22 lipiec do 3 sierpnia 2017 r.
-
Taki chytry* link do stravy ;)
* czyt. tajny
-
Czym sugerowaliście się wybierając taką trasę po Rumunii ? To taka mapka poglądowa?
Wjezdzaliście na Transfogaraską od północy a Transalpinę od południa czy odwrotnie ?
-
Czym sugerowaliście się wybierając taką trasę po Rumunii ? To taka mapka poglądowa?
Wjezdzaliście na Transfogaraską od północy a Transalpinę od południa czy odwrotnie ?
To mapka poglądowa zrobiona przed wyjazdem i prawie identycznie wyglądała nasza trasa.
Głównym celem wyprawy miała być Transfogaraska i Transalpina oraz powrót do domu przez Maramuresz. Dodaliśmy do tego przepiękną trasę wzdłuż Dunaju na południu Rumunii. Start z Węgier tak żeby do 14 dniu wrócić na kołach do Polski :-)
Na Transalpinę wjeżdżaliśmy od strony południowej - start od miejscowości Ciocadia i koniec nad Jeziorem Vidra, 73km przez Transalpinę dało nam popalić ! :)
Transfogaraska tak samo przejechana od strony południowej, 90 km podjazdu a następnie 35 km zjazdu, mega wrażenia z trasy :)
-
Lubię Rumunię, ale tamtejsi kierowcy zniechęcają mnie do jazdy po ich szosach. Jak Wasze wrażenia?
-
Rumunia jest ciekawa, warto odwiedzić, Gratulacje.
Prawie identyczna trasę przejechałem w czerwcu. Wzdłuż Dunaju do Orsowity (płaskorzeźba Decebala) i Bailea Herculane - ciekawe miasteczko, przedwojenne wille/kuroty i gorace żródła. Pamiętam jak moczyłem nogi w takim "dzikim" źródełku, gdzieś w lesie, przy wyjeździe z miasta :)
-
Byłem w Rumunii kilka razy i z doświadczenia wiem, że najlepiej wjechać na Transfogaraska od północy a na Transalpinę od południa. No chyba , ze jest inaczej zaplanowana trasa.
Przy podjazdach więcej widzimy z uwagi że powoli i trzeba stawać na odpoczynek , przy zjeżdzie to patrzy się pod koła aby wyrobić zakręty. No i chyba tak jest lepiej widokowo.
Kierowcy jak wszędzie, zależy na kogo się trafi, ogólnie złych przygód nie miałem. Raz w drodze powrotnej rzucił we mnie Litwin z przejeżdzającego tira plastikową butelką ale to było przed Rzeszowem w drodze powrotnej.
-
Lubię Rumunię, ale tamtejsi kierowcy zniechęcają mnie do jazdy po ich szosach. Jak Wasze wrażenia?
I tu się zgadzam w 100%, największy minus jazdy w Rumunii to rumuńscy kierowcy (szczególnie TIRowcy ! Wieczne trąbienie, nie zwracanie uwagi na rowerzystów, podczas jazdy główną drogą - jazda TYLKO poboczem co i tak nawet czasami doprowadzało do mijania lusterka auta na centymetry od nas.
A co do ogólnych wrażeń to jak najbardziej Rumunia na plus :) Jechaliśmy z małymi obawami o bezpieczeństwo ale internetowe opinie i komentarze o kraju sprawdziły się w 100% - mili i pomocni ludzie, nie było problemu ze spaniem "na gospodarza", miejscowi nie raz pomagali w wyborze drogi.
No i jeszcze drugi minus - PSY ! Nie tyle co bezpańskie bo tych jest coraz mniej (z tego co nam powiedziano to jeszcze kilka lat temu było ich dwa razy więcej) a te przydomowe, które każdego dnia po kilka razy wyskakiwały pod rower (szczególnie w górskich miejscowościach na południu).
-
Tirowcy w Rumunii trąbią ostrzegawczo - przynajmniej jak tak to odbierałem. Psy - no cóż kilka przygód miałem, nawet KOM-A zrobiłem "dzieki" nim ;-)
-
Tirowcy w Rumunii trąbią ostrzegawczo - przynajmniej jak tak to odbierałem. Psy - no cóż kilka przygód miałem, nawet KOM-A zrobiłem "dzieki" nim ;-)
Może ostrzegawczo ale co drugie auto osobowe też trąbi :D trochę to uciążliwe przez 10 dni jazdy :)
A myślałem, że w Polsce jest niebezpiecznie na drogach dla rowerzystów, ale na przykładzie Rumunii wiem, że może być bardziej. Oczywiście nie chodzi tu o wszystkie drogi, tylko o te bardziej ruchliwe.
-
Tirowcy w Rumunii trąbią ostrzegawczo - przynajmniej jak tak to odbierałem. Psy - no cóż kilka przygód miałem, nawet KOM-A zrobiłem "dzieki" nim ;-)
Ja to odbierałem jako "zjeżdżaj do rowu bo jadę i cię roz... jadę". A to dlatego, bo pomimo że zjeżdżałem maksymalnie do prawej, to nawet nie zwalniali tylko mijali mnie bardzo niebezpiecznie.
Jeśli ktoś to robił bezpiecznie, to przeważnie miał zachodnią rejestrację.
Na wyjeździe z Timisoary, po kilku kilometrach jazdy i wielu incydentach, po prostu się zatrzymałem i zacząłem za wszelką cenę szukać alternatywnej drogi, bo po prostu bałem się o swoje bezpieczeństwo. To nie były sporadyczne przypadki. Tam prawie każdy wyprzedzał mnie na styk, a jeden wariat z pełną premedytacją zaczął wyprzedzać mi na czołówkę, tak że musiałem uciekać "do rowu".
-
W Rumunii, kierowcy przeważnie traktują rowerzystów "z góry" i wymuszaja przy wyprzedzaniu. Lokalsi (wiejscy rowerzyści) znają temat i uciekaja przed samochodami na pobocze (nieutwardzone), zdarza się że jeżdżą lewym pasem (pod prad). :)
Problem jest na "krajówkach" poza terenem zabudowanym. Drogi (nawet nowe) nie zawsze mają dostatecznie szerokie pobcze, by np. tir mógł bezpiecznie wyprzedzić rowerzystę i jeżeli zajęty był lewy pas (z przeciwka), bezpieczniej było zjechać nawet z pobocza. W terenie zabudowanym, (krajówki często przez centrum wsi lecą) można było sobie pozwolić na zajęcie pasa i zablokowanie nerwowego kierowcy który chce wyprzedzać.
To tak z mojego doświadczenia.
-
Tirowcy w Rumunii trąbią ostrzegawczo - przynajmniej jak tak to odbierałem. Psy - no cóż kilka przygód miałem, nawet KOM-A zrobiłem "dzieki" nim ;-)
Ja to odbierałem jako "zjeżdżaj do rowu bo jadę i cię roz... jadę". A to dlatego, bo pomimo że zjeżdżałem maksymalnie do prawej, to nawet nie zwalniali tylko mijali mnie bardzo niebezpiecznie.
Jeśli ktoś to robił bezpiecznie, to przeważnie miał zachodnią rejestrację.
Na wyjeździe z Timisoary, po kilku kilometrach jazdy i wielu incydentach, po prostu się zatrzymałem i zacząłem za wszelką cenę szukać alternatywnej drogi, bo po prostu bałem się o swoje bezpieczeństwo. To nie były sporadyczne przypadki. Tam prawie każdy wyprzedzał mnie na styk, a jeden wariat z pełną premedytacją zaczął wyprzedzać mi na czołówkę, tak że musiałem uciekać "do rowu".
Zgadzam się w 100% i podpisuję się pod tym dwoma rękami :-) jeśli ktoś nas omijał szerokim łukiem to w 90% były to inne niż rumuńskie rejestrację
-
Na wyjeździe z Timisoary, po kilku kilometrach jazdy i wielu incydentach, po prostu się zatrzymałem i zacząłem za wszelką cenę szukać alternatywnej drogi, bo po prostu bałem się o swoje bezpieczeństwo. To nie były sporadyczne przypadki. Tam prawie każdy wyprzedzał mnie na styk, a jeden wariat z pełną premedytacją zaczął wyprzedzać mi na czołówkę, tak że musiałem uciekać "do rowu".
Bo z Timisoary to się jedzie elektryczką do Moravity a potem aligancko przez Serbię
-
No to w ramach uzupełnienia tego co pisałem dodam jedynie, że przejechałem w Rumunii, łącznie rowerem i samochodem, jakieś 7 tys km. Były to oczywiście różne drogi, od szutrowych po autostrady. Z pozycji rowerzysty najgorsze dla mnie były dwa odcinki Deva - Sebes - Sybin i Sebes - Alba Iulia, z ogromnym ruchem w obu kierunkach, z zanikającym i wąskim pasem pobocza na wielu fragmentach. Wyjątkowo parszywą historię miałem na jednym ze wzniesień przez Miercurea Sibiului na drodze nr 1, gdy podczas kilkusetmetrowego zjazdu wyprzedzająca mnie ciężarówka z przyczepą, zbyt szybko zaczęła zjeżdżać do prawej krawędzi drogi (to samo przytrafiło mi się ostatnio podczas zeszłorocznej edycji Hulaki, na zjeździe do Krościenka...). O mały włos, a zostałbym zmieciony z drogi przez przyczepę i wszystko rozegrało się na przysłowiowe centymetry. Poza tym znając mentalność Rumunów oraz sposób ich jazdy samochodem, wiedziałem czego się spodziewać na drogach. Zdecydowanie zalecam, z podkreśleniem na ZALECAM ;-), unikanie jak ognia przyjmowania postawy przegranej i manifestowania jej jazdą jak najbliżej prawej krawędzi drogi. Jest ona skrajnie niebezpieczna dla rowerzystów. Ortodoksyjnie stosowałem się więc to zasady 0,8-1 m od prawej krawędzi, co skutkowało tym, że ustawiał się za mną łańcuszek samochodów i nikt nie wciskał się na trzeciego. Wymaga to żelaznej konsekwencji, na początku trochę odwagi, ale ta metoda jest najlepsza. Rumunii jeżdżą szybko, ale kompletnie nie dziwią ich zawalidrogi w postaci prowadzonych drogą krów, furmanek z sianem, traktorów, nieoświetlonych rowerzystów etc. Owszem, będą trąbić, ale to akurat robią cały czas, niekiedy na wiwat, niekiedy by zrugać, niekiedy by ostrzec. Skoro w ich kodeks postępowania na drodze wpisany jest pośpiech, ktoś kto anemicznie i bez wpychania się próbuje wjechać z podporządkowanej drogi, to oznacza to po prostu, że nie zależy mu na czasie!. Skoro zostawiasz mi prawie cały wolny pas, to nim pojadę! Skoro jedziesz na rondzie wewnętrznym pasem, nie ma bata, byś wpadł na pomysł by pojechać z niego na wprost (w tym elemencie są nieomal w 100% przewidywalni). Ciężarówki zachowywały się względem mnie bardzo bezpiecznie własnie chyba dlatego, że zajmowałem im ten pas. Trąbienie następowało grube 10 -15 sekund przed wyprzedzeniem, miałem więc czas by ocenić jak wygląda sytuacja na lewym pasie przede mną: czy jegomość będzie się wciskał (ani razu tak nie było), czy jednak, trąbi bym wiedział, że się zbliża. Zdecydowanie gorzej było z osobówkami, ale i tak, zasada 1 m z prawej do minimum pozwoliła mi uniknąć dziwnych sytuacji.
-
Uważam , ze Rumunia nie różni się od innych krajów pod względem bezpieczeństwa. Przejechałem tam prawie 4000 km na rowerze i nie miałem nieprzyjemnej sytuacji na drodze.
Tirowcy trabia aby ostrzec i to nie nachalnie.
Kierowcy w osobówkach bardziej pozdrawiają trąbieniem.
Nie straszmy innych. Polecam Rumunie na wyprawy rowerowe jako kraj bezpieczny , tani i piękny. Byłem tam 3 razy i pewnie pojechałbym kolejny raz gdyby nie to , że jeszcze jest sporo do zobaczenia na świecie.
Polecam Rumunię na wyprawy rowerowe nawet tym mniej doświadczonym sakwiarzom.
PS. Romów i obozowiska romskie omijać , najlepiej nie zatrzymywać się.
Omijać główne drogi z dużym ruchem. Wiem, że nie zawsze się da.
Pozdrawiam