Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Wyprawy i wycieczki rowerowe => Na sportowo => : PABLO w 17 Mar 2017, 12:18
-
post usunięty
-
Bardzo ciekawy ale i ciężki temat, choćby dlatego, ze nie jesteśmy maszynami i każdy ma inne parametry...wszystkiego niemal.
Tak generalnie, uważam, że sport wyczynowy, jakikolwiek koniec końców zdrowy nie jest. Są to po prostu ogromne obciążenia dla organizmu.
Rekreacyjny-OK.
No ale z tymi normami to wiadomo, łatwo nie jest. Tak jak pisałem powyżej. Jedna osoba może mieć predyspozycje do aktywności opartych na wytrzymałości, inna na sile, jeszcze inna na wszystkim po trochu. A każda pewnie będzie miała inny poziom możliwego do osiągnięcia maksimum.
-
To nie jest jakaś naukowa informacja :)
Przy okazji każdego EKG, lekarz patrzy na mój wykres i pyta, czy miałem już zawał. Kiedy mówię, że nie, że ja tylko jeżdżę dużo na rowerze, to słyszę, że ok. Mam przerost czegoś tam i u normalnej osoby byłby to sygnał chorobowy.
Marek
-
Za każdym razem gdy robiłem EKG albo badania wydolnościowe padało pytanie: "czy uprawiam wyczynowo jakiś sport"?. Dawniej odpowiadałem, że "owszem - amatorsko alpinizm", dziś mówię, że "codziennie jeżdżę rowerem" ;-) Trudno mi już dziś przytaczać jakieś konkretne cyferki, ale przez dobrych kilka lat (dokładnie 9), z różnymi modyfikacjami, trenowałem wg. schematu podobnego do tego (http://old.polskihimalaizmzimowy.com/media/trening_alpinisty.pdf). Trening wg tego reżimu przynosił zakładane efekty, ale był też makabrycznie obciążający psychicznie (bez towarzystwa równie popieprzonych kolegów z pewnością rzuciłby go w cholerę wcześniej ...) Ciśnienie mam standardowe dla swojej grupy wiekowej, tętno również, choć z tendencją do niższego niż norma. Nigdy nie miałem nadwagi, za to przez wiele lat niedowagę - w skrajnym okresie ważyłem 68 kg przy 179 cm wzrostu. Przez kilkanaście lat wspinania sportowego nabawiłem się trwałych zmian w stawach palców, a w górach przeciążyłem stawy kolanowe, których odratowanie kosztowało mnie dwa lata truchtu/biegania i zero dźwigania czegokolwiek. Rower traktuję adekwatnie do swojego wieku i bez specjalnego zacięcia sportowego - daje mi niezbędne poczucie "uprawiania sportu", bez wpatrywania się już w tabelki, zegarek i wagę ;-)
-
Najbardziej namacalnym skutkiem jeżdżenia rowerem jest obniżone tętno. Niedouczony lekarz zwykle uważa to za objaw chorobowy. Trenujący kolarze mają tętno spoczynkowe ok. 40 i poniżej uderzeń na minutę. Wikipedia podaje że Miguel Indurian miał 29.
Jeżeli chodzi o ciśnienie to znaczenie ma nie jego wartość (dość osobnicza) ale szybkość z jaką po wysiłku to wraca do normy. Kiedyś mój lekarz zadał mi takie zadanie. Zmierzyć ciśnienie zaraz po powrocie i w kilku 10 min. odstępach. Przy średnim wysiłku wystarczało, żebym wjechał windą na 4 piętro by organizm wrócił do normy. Musiałem ostro i długo pojeździć by wykonać zaproponowane pomiary.
-
Najbardziej namacalnym skutkiem jeżdżenia rowerem jest obniżone tętno. Niedouczony lekarz zwykle uważa to za objaw chorobowy. Trenujący kolarze mają tętno spoczynkowe ok. 40 i poniżej uderzeń na minutę. Wikipedia podaje że Miguel Indurian miał 29.
Jesienią, przed narkozą i koniecznym zabiegiem chirurgicznym, z powodu niskiego tętna spoczynkowego zaaplikowano mi jakiś specyfik, bo, jak stwierdziła pani anestezjolog, "inaczej nie odczyta poprawnie wskazań z monitoringu pracy serca" ;-)
-
Może w pracach doktorskich coś będzie:
http://dl.cm-uj.krakow.pl:8080/dlibra/results?action=SearchAction&skipSearch=true&mdirids=_4&server%3Atype=both&tempQueryType=-3&encode=false&isExpandable=on&isRemote=off&roleId=-3&queryType=-3&dirids=&rootid=&query=sport&localQueryType=-3&remoteQueryType=-2
-
U mnie w ciągu 3 lat intensywnego hobbistycznego jezdzenia: waga z 97kg>82kg (188cm), ciśnienie z 140/90 > 115/75, tętno spoczynkowe z 60+ > 45. "heart rate drop" nie mierzylem kiedyś, ale teraz spada mi z 160 do 110 w ciągu minuty spoczynku. Jedynie poziom hemoglobiny stale dosyć niski z jakiegoś powodu.
-
Przerost komory serca jest zupełnie normalnym zjawiskiem u sportowców uprawiających dyscypliny wytrzymałościowe. Nie ma potrzeby się tym przejmować... dopóki się ćwiczy :icon_smile:
W momencie w którym lekarz diagnozuje powiększoną komorę serca musisz mieć świadomość, że nie możesz przerwać ćwiczeń z dnia na dzień. Musisz mieć okres, dość długi, wygaszania ruchu a przynajmniej ruchu tak intensywnego.
Gwałtowny brak ruchu może spowodować arytmię, jakieś kołatania i stany przedzawałowe.
To co powyżej powtarzam słowa lekarza ze szpitala sportowego w Warszawie. Mieliśmy tam regularne badania a na każde echo serca badanych wioślarzy przybywał tłum stażystów aby zobaczyć ten 'ewenement'.
Co do 'sport to zdrowie' moim zdaniem jest to prawda. Ale aby to była w 100% prawda powinno to brzmieć 'ruch to zdrowie' albo 'delikatny sport to zdrowie'.
Nie oszukujmy się kręcenie po 500-1000km na rowerze to już podchodzi pod lekki wyczyn. A sport wyczynowy w żadnym aspekcie nie będzie się równał zdrowiu.
Jako ciekawostkę powiem Wam taką rzecz - z całej ekipy 12-14 osób,z którym trenowałem w kadrze olimpijskiej, zostałem TYLKO ja bez poważnej kontuzji. Kumple są po operacjach kręgosłupa, stawów kolanowych, tytanowe haki w stawach ramiennych, a nawet zdarzały się zawały. Przyczyny mojego 'zdrowia' doszukuję się w tym, że jako jedyny nie byłem eksploatowany za juniora (do 18 r.ż.), a za dupę zabrali mi się dopiero jak miałem około 20-tki.
"heart rate drop" nie mierzylem kiedyś, ale teraz spada mi z 160 do 110 w ciągu minuty spoczynku.
Pewnie jest to uzależnione od poziomu wysiłku. HR 160 nie jest wygórowanym poziomem i spadek do 110-120 po 1min powinien być normą u osoby nie zmęczonej.
Jedynie poziom hemoglobiny stale dosyć niski z jakiegoś powodu.
A to może być kwestia kilku rzeczy: 'ten typ tak ma', słaba przyswajalność żelaza, lub też podobno niski hematokryt może mieć wpływ na ten wynik ale to już powtarzam co zasłyszałem a nie wiem ile w tym prawdy.
-
Przerost komory serca jest zupełnie normalnym zjawiskiem u sportowców uprawiających dyscypliny wytrzymałościowe. Nie ma potrzeby się tym przejmować... dopóki się ćwiczy :icon_smile:
W momencie w którym lekarz diagnozuje powiększoną komorę serca musisz mieć świadomość, że nie możesz przerwać ćwiczeń z dnia na dzień. Musisz mieć okres, dość długi, wygaszania ruchu a przynajmniej ruchu tak intensywnego.
Gwałtowny brak ruchu może spowodować arytmię, jakieś kołatania i stany przedzawałowe.
Potwierdzam. Byłem w klasie sportowej. Profil lekkoatletyka, specjalność 1000m. Treningi 4 razy w tygodniu po 2h. Zdecydowanie za dużo dla młodego, rozwijającego sie organizmu przy dość wysokiej ich (treningów) intensywności. Skończyłem szkołę i zarazem przygodę ze sportem 'wyczynowym' (za słaby byłem). I nikt, absolutnie nikt mi nie powiedział co dalej robić.
Przerost prawej komory serca mam, a jakże, a wieku 18-20 lat walczyłem z arytmią.
A i tak, już to z zamiłowania, już z powodu przyzwyczajenia, nie mogłem usiedzieć na tyłku. I wtedy wpadł intensywniej niż onegdaj rower, łażenie po górach, potem trochę wspinaczki. Ale za mało, bez głowy i nieregularnie...
-
HR 160 nie jest wygórowanym poziomem i spadek do 110-120 po 1min powinien być normą u osoby nie zmęczonej.
160 to dosc mocny wysilek dla mnie, max HR to 184.
Chodziło mi dokładnie o Recovery Heart Rate i z tego co czytam, to spadek o 50-60 w ciągu minuty to wynik wybitnie dobry. Nie mierzy się go na maksymalnym wysiłku, a raczej umiarkowanie mocnym.
-
Chodziło mi dokładnie o Recovery Heart Rate i z tego co czytam, to spadek o 50-60 w ciągu minuty to wynik wybitnie dobry. Nie mierzy się go na maksymalnym wysiłku, a raczej umiarkowanie mocnym.
Jeśli tak piszą to tak musi być. Nie znałem takiej zależności.
-
Przerost komory serca jest zupełnie normalnym zjawiskiem u sportowców uprawiających dyscypliny wytrzymałościowe. Nie ma potrzeby się tym przejmować... dopóki się ćwiczy :icon_smile:
W momencie w którym lekarz diagnozuje powiększoną komorę serca musisz mieć świadomość, że nie możesz przerwać ćwiczeń z dnia na dzień. Musisz mieć okres, dość długi, wygaszania ruchu a przynajmniej ruchu tak intensywnego.
Gwałtowny brak ruchu może spowodować arytmię, jakieś kołatania i stany przedzawałowe.
Dokładnie takie same słowa usłyszałem od zaprzyjaźnionego lekarza :)
Nigdy nie byłem sportowcem ja tylko regularnie się ruszam ;D po iluś tam latach regularna aktywność fizyczna staje się nałogiem ;)
Najważniejsze jest to, ze nigdy nie musiałem martwić się o wagę ;D
-
Z tym tętnem spoczynkowym to chyba powszechny objaw. U mnie potrafi spaść do 38. Jak składali mnie kilka lat temu po wypadku, to chwilę po wybudzeniu z narkozy pielęgniarka spoglądając na "maszynę która robi pik" spytała z zaniepokojeniem:
— Dobrze się pan czuje? Nie ma pan zawrotów głowy, senności?
— Nie, wszystko w porządku.
— A jest pan sportowcem?
— Nie, trochę jeżdżę na rowerze.
— Taa... Już widzę to "trochę".
Ja akurat do okolic matury byłem pulpecikiem (97kg przy 181cm), rowerem jeździłem nie dalej niż 20km. Dopiero potem zacząłem się powoli rozkręcać i regularnie ruszać. Dzięki temu organizm uniknął głupich kontuzji za młodu a jeszcze nie zaczął się psuć, więc stanowił dobry materiał do pracy ;)
-
Miałem problemy z kolanami. Nie mogłem kucnąć, a jak już to był problem ze wstaniem.
Lekarze i prześwietlenia nic nie wykazały.
Rower rozwiązał problemy - lekarze nie umieli.
Problem mam też z hemoglobiną, ciut poniżej normy. Ostatnio nawet krwi nie mogłem oddać
choć piłem sok z buraka przez 2 miesiące prawie codziennie.
Rozmowa z lekarzem w krwiodawstwie nie pomogła.
Wygooglowałem, że pewnie brak żelaza, którego mój organizm nie przyswaja.
Za tydzień sprawdzę ale ... czuję na rowerze, że chyba jest lepiej.
Biorę żelazo w tabletkach trzeci tydzień - lekarz nie mógł mi tego podsunąć?
A później lekarze się dziwią, że ludzie szukają pomocy w internecie.
Znajomy ostatnio był u lekarza i jak mu powiedział co mu dolega to lekarz szukał przy nim informacji w Wikipedii.
-
Problem mam też z hemoglobiną, ciut poniżej normy. (...) Wygooglowałem, że pewnie brak żelaza, którego mój organizm nie przyswaja. Za tydzień sprawdzę ale ... czuję na rowerze, że chyba jest lepiej. Biorę żelazo w tabletkach trzeci tydzień(...)
Z autopsji:
- żelazo w tabletkach jest ok ale przyswaja się długo i może być, że pierwszy wyraźny skok hemoglobony zanotujesz dopiero po 1-2 miesiącach
- najlepsza opcja (najefektywniejsza) jest B12 domięśniowo. Tylko na receptę. Po tym najszybciej zanotowałem poprawę. Skończyło się tak że przez 6 lat (8 miesięcy w roku) byłem kłuty w zadek codziennie na zmianę żelazo i B12. Dupa boli do dziś :/
- w przyswajalności żelaza pomaga kwas foliowy. W dawce małej jest dostępny bez recepty (zdaje się 5mg) a jak chcesz np 10-15mg to już na receptę ale problemu ze zdobyciem u lekarza nie ma. Powinny wystarczyć ostatnie badania krwi.
Z hemoglobiną jest taki problem, że dla sportowca wytrzymałościowego miło by było mieć wynik minimum 15-17 g/dl a dla normalnego człowieka 13-14 jest już akceptowalne. Dlatego lekarz widząc wynik 13,6 machnie ręką że w granicach normy przy czym Ty wiesz że dla Ciebie to za mało.
Ja miałem wiecznie 14 i było to wiecznie za mało i zawsze byłem kłuty :/
-
Nie lepiej jakoś naturalnie od tabletek? Jajka, pestki dyni, orzechy, słonecznik, kakao...
W temacie, to jak już ktoś pisał. Sport to zdrowie. Ultramaratony raczej nie ;)
-
Oczywiście że można, nawiązałem jednak do wcześniejszego komentarza odnośnie tabletek.
Jajka źródłem żelaza? Nie wiedziałem.
Podstawa to soja, fasola biała, ciecierzyca, brokuły, soczewica i pozostałe.
Prawa jest taka że nie każdy to lubi :) A tabletkę kupić i łyknąć jest łatwo ;)