Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Wyprawy i wycieczki rowerowe => Porady wyprawowe => : maper w 4 Gru 2016, 11:37
-
Największą przyjemność dają mi trasy terenowe. Swoje wycieczki układam więc tak, by przebiegały po różnych drogach leśnych i polnych. Wszelakich ścieżkach i ścieżynkach, a asfalt był tylko ich uzupełnieniem lub łącznikiem między kolejnymi odcinkami gruntowymi.
Zawsze są to wycieczki kilkudziesięcio-, najwyżej stukilometrowe, a jeśli chcę dotrzeć w jakieś bardziej odległe tereny, wycieczka wiąże się z dojazdem i powrotem samochodem, ewentualnie pociągiem.
Dlatego coraz częściej nachodzą mnie myśli o dłuższych, weekendowych lub nawet tygodniowych wyprawach. Kilkusetkilometrowych trasach, które prowadziłyby tylko lub głównie po nawierzchniach nieutwardzonych. Raczej nie góry, choć możliwy teren mocno pagórkowaty.
Na lekko jeżdżę z dwudziestolitrowym plecakiem. Ale kilkudniowa trasa wiąże się z zabraniem dużo większej ilości bagaży. Myślę o noclegach pod namiotem, więc trzeba będzie wieźć ze sobą sprzęt biwakowy. Całość na jednym rowerze, bo wyprawy raczej samotne. Do tego ubrania itd. Pewnie uzbiera się tego co najmniej kilkanaście kilo. I tu mam dylemat. Czy jazda tak wypakowanym i obciążonym rowerem po tego rodzaju trasach ma sens? O ile ciężej jedzie się obciążonym rowerem? Czy wiele traci on na sterowności? I czy nie odbierze mi to przyjemności jazdy w terenie? A jeśli jest to pomysł możliwy do zrealizowania, w jaki sposób zapakować cały majdan na rowerze, by był on jak najmniej uciążliwy podczas jazdy taką trasą?
Rower to hardtail mtb na kołach 27.5. W tylnym trójkącie ramy są gwintowane otwory, które chyba ułatwiają montaż bagażnika. Posiada hamulce tarczowe - z tego co wyczytałem, jest to jakieś utrudnienie w kompatybilności z bagażnikiem.
-
Pytasz o wrażenia, które każdy ma inne i niekoniecznie będą się pokrywać z twoimi. Zrób test, zaplanuj trasy 100km w terenie, zabierz ze sobą to, co byś zabrał na tydzień, przenocuj w domu. Może być to próba 100kmx3-4 dni, żeby wrażenia były bardziej zbliżone do zakładanych warunków podróży. Uważam, że 3-4 dzień jest tym, kiedy organizm przyzwyczaja się do zmienionych warunków, wiec wtedy będziesz miał najbardziej rzetelne wrażenia z jazdy obładowanym rowerem.
-
A jakie są te wrażenia u innych osób? ;)
Przygotowanie się do takiej próby, o jakiej piszesz, wymaga poniesienia pewnych nakładów, właściwie takich samych, jak przygotowanie się do rzeczywistych wypraw. Łatwo tu o błędy, których wolałbym uniknąć i dlatego najpierw pytam o opinie osób, które być może takie doświadczenia już mają.
-
Z sakwami w terenie da się jechać, ale im lżej, tym więcej frajdy. Tak jak RDK sporo zmienia przyzwyczajenia. W tym roku jechałem na zlot z ~7 kg bagażu, a i tak na pierwszych kilometrach (na asfalcie) czułem się jak ciężarówka.
-
Moje odczucia: jedzie się ciężej oczywiście, ale człowiek się przyzwyczaja. W terenie o jakim piszesz (powierzchnie nieutwardzone, ale raczej nie góry, drogi leśne i polne) to aż tak strasznie ten bagaż nie przeszkadza (no chyba że się niemiłosiernie obładujesz albo spadająca średnia mocno Ci przeszkadza, wiadomo, sa różne preferencje)
Na kilka dni zazwyczaj mamy z jackiem mało bagażu, na dwa miesiace w Kirgistanie mieliśmy ja ok. 13kg Jacek ok 16kg. To jest waga ze sprzętem biwakowym natomiast bez wody i jedzenia, bo waga tego się zmieniała. Jacek miał i maszynkę i namiot, więc mniej wiecej wszystko co do biwaku potrzebne. Nasz namiot wazy chyba około 3kg. Jeździlismy po terenie niemal non stop i radosci z tego było sporo ale wkurwu czasem też (tyle że w takich miejscach że i na lekko byłby taki sam)
najbardziej chyba da się zauważyc zmianę, jak po np 2 tygodniach jazdy z sakwami nagle sakwy zrzucasz żeby na lekko kilka km podjechać po piwo do sklepu bo jest ciśnienie - rower dostaje skrzydeł :D
-
Sporo wypraw opisywanych w dziale "Podróże i Wyprawy" jest częściowo terenowych. Wystarczy poczytać.
Jeśli chodzi o wyposażenie (poza rowerem), to nie widzę elementów które zabieram na wyjazdy na asfalt a mógłbym z nich zrezygnować w terenie. To indywidualne preferencje, ile klamotów potrzebujesz, by czuć się komfortowo.
Poza tym, w terenie waga liczy się podwójnie ;)
-
Trzeba też uwzględnić, w jaki teren się jedzie. U mnie, jak już jadę, to są góry, z natury rzeczy tereny mniej ludne, warto uwzględnić miejsce na większe zapasy żywności, coby z głodu nie przymierać.
-
Mowa jest o jeździe terenowej, ale nie po górach. W takim przypadku sakwy powinny się dobrze sprawdzić.
-
Słowo teren jest bardzo pojemne. Można jechać leśną ubitą szutrówką, która relatywnie niewiele różni się od asfaltu, jak i grząską, piaszczystą, pełną gałązek, wąską, z licznymi przeszkodami (powalone drzewa, konary, doły). Im trudniejsza tym bagaż przeszkadza bardziej, więc dobrze jest go mieć mniej, z tym że to też zależy od konkretnej osoby, jej nastawienia, upodobań, podejścia. Są przecież tacy co pakują się w bardzo trudny teren z ciężkimi i nieporęcznymi sakwami i są przeszczęśliwi i są też tacy, co po 10 km zwykłego leśnego duktu mają już go dość.
Ja na początku z sakwami jeździłem w zasadzie tylko po asfaltach, a teraz z kolei mam ochotę jak najbardziej go unikać. Asfalt zostawiam na sportową jazdę szosówką, a turystycznie z niego zjeżdżam z wielką przyjemnością - radość mi sprawia powolna jazda w ciszy i spokoju. Dawniej zaś jazda z sakwami w terenie była dla mnie męczarnią nie do przeżycia :-)
-
Tam, gdzie nie trzeba roweru nosić, można spokojnie jechać ze zwykłymi sakwami, o ile nie wypinają się one (zarówno u Crosso, jak u Ortliebów zauważyłem pewne tendencje w tym temacie).
Jak nie trzeba zdejmować sakw, to warto przywiązać je na stałe. Zero szans wypięcia, większa sztywność całości.
Dobrym patentem jest możliwość odpięcia jednej z sakw i założenia jej na plecy, tam, gdzie droga jest zbyt wąska na dwie sakwy (zdjęcia bodajże u martwej)
Asfalt zostawiam na sportową jazdę szosówką, a turystycznie z niego zjeżdżam z wielką przyjemnością
Wszystko zależy od posiadanego sprzętu. Na szerokim kapciu prędkość osiągana na leśnych duktach jest podobna jak na asfalcie. Tam, gdzie jedna droga będzie męczarnią, na innym rowerze może być całkiem strawną przygodą. Nie licząc już zmiennych warunków atmosferycznych i lokalnych uwarunkowań. Tak naprawdę jedyny teren, który kompletnie się nie nadaje, to błoto oblepiające koła. Jak szeroki prześwit by nie był, prędzej czy później nawet pchanie zamieni się w mordęgę. Dlatego warto mieć tego dodatkowego batonika w sakwach, co by mieć energię na dopchanie do cywilizacji :P
Ja na początek poszedłbym w tradycyjny komplet dwóch sakw na tył. Gdy będzie cię za bardzo ograniczać, to zaczniesz kombinować w stronę droższych, specjalistycznych rozwiązań.
-
Rozpoznaj, jaki ekwipaż (przedmioty) z pewnością będziesz potrzebował. Pod kątem jakości, ceny, wagi, objętości określ konkretne sztuki. Nabądź. Sprawdź, do czego (sakwy/torby/worki) klamoty te jesteś w stanie na rowerze rozsądnie zapakować. Pofiluj fotki, poczytaj opowieści bikepackingowców - inspirują!
O rzeczy potrzebne wyposażenie w czasie uzupełniaj.
Wolę torby od sakw. Leciuleciu plecak ew. tylko na wieczorny dowóz żywności.
Szczęść Boże! / Darz Bór!
-
Na lekko jeżdżę z dwudziestolitrowym plecakiem.
Hmmm...może coś źle zrozumiałem ale...w trasy jedno dniowe, max 100 kilometrowe zabierasz 20 litrowy plecak ?? To co Ty tam wozisz ??
-
Może po prostu nie na w domu plecaka 5 litrów na jednodniowe, 8 litrów na dwudniowe i 13 litrów na trzydniowe?
-
Na lekko jeżdżę z dwudziestolitrowym plecakiem.
w trasy jedno dniowe, max 100 kilometrowe zabierasz 20 litrowy plecak ?? To co Ty tam wozisz ??
Może po prostu nie na w domu plecaka 5 litrów na jednodniowe, 8 litrów na dwudniowe i 13 litrów na trzydniowe?
I to jest właśnie odpowiedź. :) Mam jeden uniwersalny plecak rowerowy, który rzadko kiedy jest w pełni wypakowany, ale jest to wielkość, która mi nie przeszkadza w czasie jazdy, nawet, kiedy w środku jedzie tylko zapasowa dętka, butelka wody, kanapka i batonik.
Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy zechcieli odpowiedzieć na moje pytania. Wasze posty dały mi wiele tematów i problemów do przemyśleń. Wiem, że za chwilę pojawi mi się grad kolejnych pytań i na pewno nie zawaham się ich zadać. ;)
-
Jak pisali wyżej - im bardziej zejdziesz z wagą tym większa przyjemność z jazdy.
Namiot, śpiwór, mata, palnik, aparat (komórka), ciuchy, jedzenie. Kombinowania mnóstwo ;)
Mam ramę Speca bez żadnych gwintów pod bagażnik, służę zdjęciami jak okiełznać w teren z sakwami
-
Czy jazda tak wypakowanym i obciążonym rowerem po tego rodzaju trasach ma sens? O ile ciężej jedzie się obciążonym rowerem? Czy wiele traci on na sterowności? I czy nie odbierze mi to przyjemności jazdy w terenie? A jeśli jest to pomysł możliwy do zrealizowania, w jaki sposób zapakować cały majdan na rowerze, by był on jak najmniej uciążliwy podczas jazdy taką trasą?
Mniej-więcej rok temu miałem identyczny dylemat :)
Ma sens, jednak to inna jazda. Jedzie się trochę ciężej, na sterowności nieco traci, zależy jak załadować, ale szybko się przyzwyczaja. Nie odbiera przyjemności, cel się zmienia na przejechać zamiast pojeździć :)
Na pakowanie każdy ma inne preferencje, dla mnie optymalny w cywilizacji był taki sposób: http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=11550.msg320489#msg320489 ponieważ można wygodnie zapychać pod górę, przenosić, po korzeniach wygodnie przejeżdża, tylko z dostępem do rzeczy jest gorzej.
W tym roku jechałem od Niemiec do Rosji przy Bałtyku, gdzie tylko się dało gruntem, klifami, mierzejami, trochę piachem, oraz Szlakiem Orlich Gniazd (turystykiem, nie rowerówką), z zaliczeniem wszystkich zamków, góry zborów itp :) Mało, ale terenowo, tak jak lubię tylko z załadunkiem :) Ze mną 1 osoba z plecakiem i 1 z sakwami, mam więc porównanie.
-
maper - Twoje wymagania ograniczyłbym do jednego wyrazu - bikepacking :)
(https://s3.amazonaws.com/images.gearjunkie.com/uploads/2016/08/Roll_With_It_Bikepacking_pic-700x404.jpg)
Raz wyskoczyłem góralem z plecakiem 45l na weekend na Kaszuby i to był zarazem pierwszy jak i ostatni raz. W terenie nie poszalejesz, bo plecak zmienia mocno ułożenie środka ciężkości na zakrętach, do tego na technicznych zjazdach spada na łeb. Pedałowanie na stojąco męczy dwa razy bardziej, na siedząco zaczynasz czuć ciężar plecaka na tyłku. I w barkach. I w rękach. Koniec końców wieczorem wszystko mnie bolało.
Od tego czasu plecak maksymalnie 25l albo góral zostaje w domu, a pakuję się w sakwy i jadę trekingiem. Tu nie ma złotego środka, albo rybki albo akwarium. Jeśli Straszyn z profilu jest tym koło Gdańska i myślisz o terenach szeroko pojętych Borów Tucholskich, to tylko opcja mocno terenowa wchodzi w grę. Inaczej się w piasku zakopiesz na co drugim szlaku.
-
A mnie jakoś bikepacking w sensie "wiele pakunków" nie przekonuje. Przekonuje mnie mocne ograniczenie wagi bagażu, a małe sakwy i lekki bagażnik wagowo wychodzą chyba nawet lepiej niż te wszystkie wieszaki, koszyki, torby i torebki. Że o wygodzie przewożenie bagażu nie wspomnę.
-
Ale sakwy, jakiekolwiek by nie były, zmieniają kompletnie jazdę. Ciężar idzie na tył, zwiększa się bezwładność, do tego wszystko lata na przeszkodach. Chyba że teren oznacza szutry i ubite ścieżki leśne, wtedy inna historia, można tak się pakować.
-
Moim skromnym zdaniem wszystko co wieszamy na kierownicy w terenie przeszkadza 5 razy bardziej niż to co na bagażniku.
-
Podobnie sakwy na lowriderze. Dodatkowa masa z przodu ogranicza manewrowość, w terenie często trzeba omijać przeszkody, poderwać przednie koło, z obciążeniem jest trudniej. Przynajmniej takie jest moje wrażenie.
-
A mnie jakoś bikepacking w sensie "wiele pakunków" nie przekonuje.
Mnie też przeraża ilość torebek :) Ale to chyba zależy czy w cywilizacji czy poza. Jeśli nie trzeba wszystkiego odpinać co wieczór, to wydaje się być ok :)
Moim skromnym zdaniem wszystko co wieszamy na kierownicy w terenie przeszkadza 5 razy bardziej niż to co na bagażniku.
Odpowiedni rozkład masy jest kluczem. Przy pustym przodzie i ciężkim tyle również nie jest dobrze. Przód nie trzyma, kierownica gania na nierównościach.
-
Odpowiedni rozkład masy jest kluczem. Przy pustym przodzie i ciężkim tyle również nie jest dobrze. Przód nie trzyma, kierownica gania na nierównościach.
Mówimy o dodatkowej masie do 10kg (przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam), a jeśli jest jeszcze sakwa pod ramą (w trójkącie), to nie jest to taki duży problem
-
Odpowiedni rozkład masy jest kluczem. Przy pustym przodzie i ciężkim tyle również nie jest dobrze. Przód nie trzyma, kierownica gania na nierównościach.
Z mojego skromnego doświadczenia wynika, że wszystko co na kierownicy to zło. Pusty przód to po pierwsze dobra widoczność na to po czym jedziemy, po drugie w technicznym terenie reakcja lekkim przodem jest szybsza i bardziej precyzyjna . Zauważ, że "ganiającej kierownicy" nikt specjalnie nie dociąża np w zawodach itp. ;)
-
Też odnoszę wrażenie, że torba na kierownicę zamula mi rower. Z drugiej strony zaletą tego rozwiązania jest amortyzacja bagażu (jeśli ma się amortyzator ;)).
-
Uwagi, które pojawiają się w tym wątku, są dla mnie bezcennymi. Wydaje mi się, że powoli zaczynam łapać w czym rzecz i że kluczowym będzie, jak bardzo uda mi się zejść z wagą i objętością bagażu do minimum.
I chyba zrobię tak jak radził łatośłętka, że najpierw spróbuję ustalić sobie listę niezbędnych rzeczy, zorientuję się, ile to będzie ważyło i jaką zajmie objętość. I dopiero wtedy zdecyduję się, w stronę którego systemu pakowania pójść (sakwy vs. mniejsze torby).
Jeśli Straszyn z profilu jest tym koło Gdańska
Ten ci on. :) Zresztą chyby jedyny w Polsce. W każdym razie Wikipedia innego nie zna.
-
Jeśli Straszyn z profilu jest tym koło Gdańska
Ten ci on. :) Zresztą chyby jedyny w Polsce. W każdym razie Wikipedia innego nie zna.
Wikipedia może nie i może niekoniecznie faktycznie tak było, ale:
Miejscowość zwana była Straszino cum Mieczino a więc była jeszcze w pobliżu jakaś nieznana dziś wieś Straszyn.
;D
-
Odpowiedni rozkład masy jest kluczem. Przy pustym przodzie i ciężkim tyle również nie jest dobrze.
Z tyłu jest 20 kg(max) sakwy a z przodu 90 kg mnie. Nawet biorąc pod uwagę że z tyłu mnie jest wielka ciężka dupa a z przodu mnie pusty łeb to i tak rozkład masy jest prawidłowy. Wystarczy spojrzeć na amora.
I dopiero wtedy zdecyduję się, w stronę którego systemu pakowania pójść (sakwy vs. mniejsze torby).
Jeżeli planujesz dłuższe wyprawy to tylko sakwy. Zapewniam cię że wtedy wygoda jest 100X ważniejsza niż jakieś rozkłady mas.
-
"Wyprawa, ale w teren. Jak?"
To może, poza odpowiedzią na pytanie - z jakim bagażem?, warto zadać sobie pytanie: w jaki teren? O tym za chwilę ...
Moje skromne jak na razie doświadczenia sprowadzają się do następujących odpowiedzi:
1. Na wyjazdy, kilkunastodniowe, podczas których muszę pozostać samowystarczalny przez 2-3 dni potrafię spakować się tak, by wagowo nie przekroczyć 11 kg (z jedzeniem).
2. Na wyjazdy, kilkunastodniowe, podczas których codziennie mam możliwość kupienia żywności spokojnie schodzę z wagą poniżej 9 kg (namiot 1.5kg, śpiwór 0.6kg, mata 0.5kg, paliwo, kuchenka, gary 1.5 kg, ubrania+mycie 1.5 kg, narzędzia, części - 0.8 kg, drobiazgi (aparat, powerbanki, etc.) - 0.8 kg, jedzenie, woda - reszta)
3. Do wagi sprzętu trzeba doliczać wagę samych sakw i toreb, co np. przy dwóch workach, po 20 l każdy, na ogół oznacza dodatkowe ok. 2 kg za parę, plus np. podsiodłówka (0.5 kg) i torba na kierownicę z mocowaniem (0.8 kg) - razem ok. 3.3 kg
Tak więc reasumując, wagowo operuję w zakresach 12-15 kg bagażu.
Jak to się ma do terenu po jakim jeździłem w kontekście rozmieszczenia bagażu?
Dwie sakwy z przodu na lowriderze, torba na kierownicy, podsiodłówka
1. Asfalty
Rower (AWOL), pod warunkiem, że bagaż jest rozłożony na przodzie symetrycznie prowadzi się bardzo pewnie: potrafię pedałować bez trzymania kierownicy (np. by dopiąc/rozpiąc kurtkę), jest genialny na zjazdach (nisko zawieszona masa z przodu, zbalansowana ciężarem ciała na tylnim kole), świetnie się podjeżdża (np. pedałowanie na stojąco, to brak bujania z tyłu), omijanie dziur, wybojów, jak dla mnie nie stanowi problemu. Bunny hop przez krawężnik, nad dziurą, mniejszą przeszkodą - bułka z masłem, bo jednak łatwiej mi poderwać w górę przednie koło z bagażem, niż obciążony tył ...
2. Teren (zwarte, zbite szutry, z luźnymi małymi kamykami, w tym takie właśnie podjazdy o nachyleniu do 15%, wszelkie gliniaste ścieżki, poprzerastane trawą, z odcinkami lekko piaszczystymi, górskie drogi leśne, gliniasto-kamieniste, z pojedynczymi korzeniami, czy większymi kamieniami, ale o szerokości ponad 1 m), zjazdy kamienistymi drogami, z luźnymi kamieniami, w koleinach, gdzie często wybór trasy zjazdu był zero-jedynkowy, tzn. musiałem wybrać tor jazdy, szybko, spontanicznie, z racji większych przeszkód (duże dziury, bardzo głębokie koleiny, zbyt duże kamienie)
(przykłady na zdjęciu)
Spokojnie ogarniałem taki teren z bagażem na przodzie i to w lowriderze, aczkolwiek idealnie nie było. System pakowania na przód ma swoje ograniczenia i wg. mnie sprawdza się świetnie w terenie, którego górną granicę dostępności wyznaczają dość szerokie (1-1.5m) szutry, o w miarę zwartej powierzchni. W Rumunii na kilku ścinakach (>14%) z luźnymi żwirami pchałem, bo nawet siedząc i mieląc na 34/36, nie miałem odpowiedniej przyczepności i śmiem twierdzić, że nie dałoby się tam jechać również z bagażem z tyłu :-) Tak więc na długie, kilkunastodniowe wyjazdy offrodowe, gdzie dziennie robi się te 80-100 km w różnorodnym terenie spakowałbym się zupełnie inaczej, dążąc do równomiernego rozłożenia wagi:
- na przód: torba na kierownicę (ortlieb) albo handlebag (maks. 2kg) + bagażnik a'la "pizzarack" (surly też ma podobne) i małe dwie sakwy lub worek nad kołem (maks. 4 kg)
- w ramę: torba (3-4 kg)
- na tył: podsiodłówka (coś jak Revelate Terrapin, Burra Burra) i wagowo maks: 3 kg
ALBO
pełny zestaw do bikepackingu, z tym, że wówczas pojawiają się pewne niedogodności tego systemu o których była już tu mowa (dostępność do bagażu, na ogół brak miejsca na żywność, co często sprowadza się do konieczności zabrania choćby małego, 6-8L objętości plecaka z camelbackiem, do którego pod wieczór wrzucam kupione jedzenie).
Wydaje mi się, że im trudniejszy teren (technicznie), tym lepiej sprawdza się odchudzenie przodu, na rzecz równego rozłożenia bagażu (http://www.bikepacking.com/bikes/specialized-awol-review/), co w dośc naturalny sposób premiuje bikepacking względem sakw.
-
Bunny hop przez krawężnik, nad dziurą, mniejszą przeszkodą - bułka z masłem, bo jednak łatwiej mi poderwać w górę przednie koło z bagażem, niż obciążony tył ...
Ja mam inne doświadczenia. Podrywam przednie koło i póżniej (by chronić tylne) przenoszę masę (ciała) na przód, stajac na pedałach. Przecież to jeździec stanowi 80% masy całego pojazdu, rower (z bagażami) spokojnie sobie w dziurę może wjechać, koła wytrzymują taki przeciążenia.
Szybki ruch kierownicą (np. by kamień ominąć), też miałem z tym problemy jak jeździłem z przednimi sakwami. Wiem (widzę), że jeździsz z napakowanym przodem i zastanawiałem się jak sobie z tym radzisz ;)
-
Bunny hop przez krawężnik, nad dziurą, mniejszą przeszkodą - bułka z masłem, bo jednak łatwiej mi poderwać w górę przednie koło z bagażem, niż obciążony tył ...
Ja mam inne doświadczenia. Podrywam przednie koło i póżniej (by chronić tylne) przenoszę masę (ciała) na przód, stajac na pedałach. Przecież to jeździec stanowi 80% masy całego pojazdu, rower (z bagażami) spokojnie sobie w dziurę może wjechać, koła wytrzymują taki przeciążenia.
To pewnie kwestia techniki :-) Ja nad swoją ciągle pracuję.
-
kluczowym będzie, jak bardzo uda mi się zejść z wagą i objętością bagażu do minimum
Zasadniczo tak, ale są 'terenowicze' którzy się tym nie przejmują, bo ważne są dla nich miejsca do których się dociera, a mniejsza czy większa 'frajda' z jazdy na rowerze czy różnice w prędkości przemieszczania (w gruncie rzeczy niewielkie) są zupełnie drugorzędne. Sam się do takich zaliczam. Oczywiście, są wyjazdy, na których waga bagażu jest kluczowa, ale to już ekstrema na które mało kto się porywa. No i ciężar sakw zawsze można nadrobić brutalną siłą ;)
-
Szybki ruch kierownicą (np. by kamień ominąć), też miałem z tym problemy jak jeździłem z przednimi sakwami. Wiem (widzę), że jeździsz z napakowanym przodem i zastanawiałem się jak sobie z tym radzisz ;)
Na ogół radzę, choć tak jak pisałem powyżej: AWOL to dla mnie rower wyprawowy, w tym roku głównie ujeżdżany szosowo, z opcją swobodnego wplatania odcinków terenowych o charakterystyce opisanej powyżej. Z takim setupem jak opisałem raczej nie porwałbym się na wąskie ścieżki, gdzieś na połoninach Czarnohory dajmy na to, bo lowrider mocno by mnie ograniczał, ale ... wszelkie w miarę twarde stokówki, szutry, czy gliniasto-kamieniste ścieżki nie stanowią tu ograniczenia. W trudniejszy, czyt. bardziej kamienisty teren musiałbym jednak dorzucić szerszą oponę, a ta (2 cale np.) nie wchodzi już pod lowridera, który zresztą i tak zbyt nisko "trzyma bagaż", więc pizzarack jest tu lepszym rozwiązaniem - jesli chcemy trzymać się sakw ;-)
(http://theradavist.com/wp-content/uploads/2015/01/EDDDSCF2287-1335x889.jpg)
A dawałem jak dotąd radę, bo mam dość mocne ręce, jak zresztą większość wspinających się osób :-)
-
U mnie podobnie jak ma iwo. Bez sakw jeżdżę w sumie tylko podczas ultramaratonów a swoje prywatne jazdy "ekstremalne" i tak jeżdżę z ładunkiem. Nie miałem jeszcze sytuacji by narzekać na wagę tego co wziąłem, co najwyżej śmiałem się z półtora calowych opon, które nie miały ochoty przedzierać się przez piach.
-
Iwo napisał bardzo mądrze i trafnie, bo przecież podróżujemy na ogół "do miejsc", bo "mamy cel", bo "ciągnie nas ciekawość i to co nowe" ... więc, na ogół bardziej liczy się tu niezawodność sprzętu i obycie z nim, niż "różnice w prędkościach".
-
I chyba zrobię tak jak radził łatośłętka, że najpierw spróbuję ustalić sobie listę niezbędnych rzeczy, zorientuję się, ile to będzie ważyło i jaką zajmie objętość. I dopiero wtedy zdecyduję się, w stronę którego systemu pakowania pójść (sakwy vs. mniejsze torby).
To chyba najlepsze rozwiązanie. Tak właśnie robiłem, jeszcze nie wiedząc, czy w ogóle wyjazdy z załadunkiem mi się spodobają :) Kupiłem bagażnik i jakiś najtańszy worek transportowy 30l. w sportowym i zacząłem się próbnie obwieszać. Pamiętaj, że dla jednego teren to szutrowa droga pożarowa albo dojazdówka do schroniska, a dla innego wydeptana przez zwierzęta ścieżka na skalistym stoku góry.
Po weryfikacji na trasie, wyszło mi, że optymalnie się jeździ z załadunkiem około 15l/4kg przód, 5l/2kg środek i 30l/6kg tył.
Najlepiej wybierzesz samodzielnie testując w takim terenie w jakim chcesz się poruszać.
Mi sakwy się nie sprawdziły, pokonywałem te same trudne podejścia, czy zjazdy z sakwami 12 kg na tyle. Przód relatywnie słabo trzymał na nierównościach, na korzeniach podskakiwał i cała precyzyjna i szybka kontrola kończyła się zmianą zamierzonego kierunku jazdy :) Na stromych podjazdach podrywało, trzeba było mocno wychylać się nad kierownicę. Podpychając pod stromą górę zahaczało się nogami o sakwy, przód też nie trzymał toru, wybierał inną drogę na każdym kamyku :) Czasem trzeba było się zatrzymywać albo zwalniać, bo tył nie mieścił się między skałami czy drzewami :)
Czerpię przyjemność z samej jazdy, nie traktuję roweru tylko jako środek transportu, może dlatego mam nieco inne spojrzenie :) Pewnie wszędzie da się dotrzeć i przejechać z sakwami. Jak się chce to żaden problem :) ale nie ma złotego środka. Wyboru najlepiej dokonać samemu, pod kątem swoich potrzeb :)
Z Twoich okolic zapamiętałem Klif Redłowski, super ścieżka przy urwisku, aż do schodów w Orłowie. Pożyczysz sakwy (zimą łatwo), załadujesz 10-12 kg, przejedziesz, innym razem rozłożysz po trochę na tył, środek i przód, przejedziesz i zobaczysz jak Ci bardziej pasuje :) Nie zapomnij później tu opisać wrażeń :)
I jeszcze jedno mi się przypomniało, ładunek musi być dobrze uwiązany, żeby nic nie latało. Czytałem, że chińskie gumy są niezastąpionym elementem sakwiarza. Ja stosuję troki i taśmy ściągające (żadnych gum). Wszelkie luzy w trudniejszym terenie powodują, że momentami walczysz ze sprzętem, zamiast rozkoszować się przejazdem :)
-
Przy bardziej zaawansowanej turystyce fajnie jest skompletować sobie zestaw toreb montowany przy rowerze (pod kierę, w trójkąt ramy, pod siodło), wtedy zyskuje się na mobilności, rower jest zwinny, ale traci się na wodoszczelności oraz na miejscu w sakwach. Na zimę to już majstersztyk aby się spakować w takie torebki, ale da się. Niestety jest to rozwiązanie relatywnie drogie.
A propo toreb, przeczytałem test torby Apidury, napisany przez Wilka: http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=17246.0 (http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=17246.0)
I zastanawia mnie kilka spraw.
Pierwsza, to problem wodoodporności. Dlaczego tak o nią trudno w przypadku toreb do bikepackingu?
Z torbami takimi bezpośredniej styczności nie miałem, ale przychodzi mi na myśl porównanie ich do plecaków turystycznych. Wiadomo, że w pełni szczelnych plecaków nie ma, ale jeśli już mocno pada, to po prostu plecak ubiera się w pokrowiec przeciwdeszczowy. Niektóre modele nawet mają takie zintegrowane z plecakiem. Chowane w jakiejś niewielkiej kieszonce. Zajmują niewiele miejsca, są lekkie i bardzo szybko można je założyć. I jeśli pokrowiec jest dobrze wykonany i dopasowany do plecaka, to jest to rozwiązanie skuteczne. Można iść kilka godzin w deszczu i bagażu nie przemoczyć. I chyba nie byłoby wielkim problemem (mam na myśli producentów) zrobić modelu torby rowerowej z takim dedykowanym pokrowcem.
Druga sprawa, to dostęp do wnętrza torby (jak w tym modelu opisanym przez Wilka) przez suwak.
Wiadomo, że takie zamki są dość wygodne, ale też zawsze są najsłabszym ogniwem, zarówno w kwestii wytrzymałości, jak i wodoszczelności. W plecakach na ogół wykorzystywane są w mniejszych modelach, często tańszych i przeznaczonych do używania raczej w mniej wymagających warunkach. Plecaki z prawdziwego zdarzenia mają dostęp przez otwieraną klapę, którą po zamknięciu ściąga się trokami. I dziwię się, dlaczego podobne rozwiązanie nie jest stosowane w torbach rowerowych. Rozumiem, że w przypadku torby w trójkącie ramy dostęp to niej od góry jest trochę utrudniony przez samą ramę roweru, ale można to chyba tak zaprojektować, by klapa zachodziła częściowo na bok. A jeśli już koniecznie suwak, to nie wodoszczelny, tylko solidny, gruby model zamka i wszyty tak, by zakrywała go patka.
I trzecia sprawa - skąd się biorą tak wysokie ceny tych toreb? Np. ta opisana przez Wilka, jak sam pisze, kosztowała 800 zł. Wydaje mi się, że jest to bardzo dużo. Za takie pieniądze to można kupić duży, wyprawowy plecak dobrej firmy, np. Deuter, którego konstrukcja chyba jest dużo bardziej złożona, niż torby wpinanej w trójkąt ramy. Chyba, że się mylę i zastosowane tu są jakieś drogie, zaawansowane technologie, o których nic nie wiem (w co wątpię).
Czy te wysokie ceny wynikają z problemów rynku? Bo to nowość, albo że to niewielka nisza, więc i niewielu producentów i nie ma konkurencji? Bo Wilk pisze Apidura, Revelate, Ortlieb. Ktoś jeszcze?
W przypadku producentów solidnych plecaków z pamięci mógłbym wymienić z dwadzieścia firm, a podpierając się internetem pewnie kilka razy więcej. Czyżby tak mało ludzi podróżowało rowerem w porównaniu do spieszonych? ;)
-
Jeśli chcesz plecakowego podejścia i konstrukcji, to do tego służą normalne sakwy na bagażnik. Ponieważ te mają swoje wady (głównie szerokość i złe umieszczenie ciężaru), to zaczęto eksperymentować z innymi konstrukcjami. Te nie mają jeszcze za sobą lat w produkcji i wyrobionego czegoś, co można nazwać "standardem". Bo obecny Ortlieb, poza jakimiś niezamierzonymi wadami fabrycznymi, dużo się nie różni od tego sprzed lat nastu. A lat naście temu, żadnych sakw systemu bikepack kupić nie mogłeś.
Imho, jeszcze trochę wody upłynie, zanim trafią do nas produkty wolne od wad projektowych.
-
Torby bikepackingowe są droższe niż sakwy, bo robi się ich mniej i są bardziej skomplikowane.
Czemu nie są wodoszczelne? Bo są skomplikowane. Sakwy można w prosty sposób złożyć zgrzewając odpowiednią ramką. Torby bikepackingowe można by podkleić, ale dostęp jest bardzo utrudniony. Jest też dużo więcej szwów, więc trudnej roboty sporo.
W torbie, którą uszyłem uszczelniałem szwy klejem w stylu Seam Grip. Nie używałem jej jeszcze w ekstremalnych warunkach, ale nigdy nie puściła mi wody.
Teraz podstawowe pytanie: jeśli torba podsiodłowa kosztuje 400 - 500 zł, ile bylibyście w stanie dołożyć żeby podkleić najważniejsze szwy?
-
Teraz podstawowe pytanie: jeśli torba podsiodłowa kosztuje 400 - 500 zł, ile bylibyście w stanie dołożyć żeby podkleić najważniejsze szwy?
Tyle kosztuje, bo są idioci gotowi tyle zapłacić. Wyprodukowanie pewnie kosztuje 50 a z podklejonymi szwami 70.
-
W torbie, którą uszyłem uszczelniałem szwy klejem w stylu Seam Grip. Nie używałem jej jeszcze w ekstremalnych warunkach, ale nigdy nie puściła mi wody.
Jeśli użyłeś wodoszczelnej tkaniny myślę, że to bardzo dobry kierunek.
Teraz podstawowe pytanie: jeśli torba podsiodłowa kosztuje 400 - 500 zł, ile bylibyście w stanie dołożyć żeby podkleić najważniejsze szwy?
Jakieś... kilka lat, dopóki producent nie wprowadzi jakiejś modyfikacji (nowości). Piszę to na podstawie obserwacji ewolucji produktów Ortlieba. Patrz ceny systemu Ql1 a np. Ql2 do Ql3.
Wyprodukowanie pewnie kosztuje 50 a z podklejonymi szwami 70.
Z pewnością, ale od projektu przez wyprodukowanie aż do wstawienia na półkę sklepową długa droga, więc cena rośnie.
-
Porównywanie plecaków z torbami (framebag, saddlebag) w kwestii wodoszczelnosci jest trochę nie na miejscu. Plecaki łatwo uszczelnić, dlatego że moczy je tylko deszcz (z góry). Z podsiodłówkami jest inaczej. One są narażone na bezpośrednie działanie wody z koła. W praktyce robią również jako błotnik. I dlatego trudno skonstruować całkowicie wodoszczelne torby. Druga sprawa, uniwersalizm takich toreb, muszą pasować do różnych rodzajów ram, siodeł (np. długość wystającej sztycy) i warunków uzytkowania. To jest pewne ograniczenie dla konstruktorów. Jeżeli się konstruuje torbę pod konkretną ramę i warunki (np. rower z błotnikami) to podsiodłówka może być banalnie prosta (miejsce pod siodłem jest osłonięte przed deszczem przez rowerzystę). Długo przewoziłem pod siodłem śpiwór (prawie 2kg), w zmodyfikowanym worku kompresyjnym, do tego 2 pręty z włókna szklanego mocowane do siodełka (aby usztywnić cały pakunek) i jeszcze mogłem mocować do tego inne bagaże.
Podobny (większy) problem jest z framebagami, ramy maja różne wielkości i kąty, zapotrzebowanie też jest różne, jeden chce przewozić w nim namiot, stelaż (i jeszcze różnej długości) a innemu wystarczy framebag na drobiazgi i ciuchy. Pogodzić to wszysto to jest problem.
Poza tym rynek jest mały, to są produkty niszowe, dlatego koszty produkcji są wysokie.
-
Podsumowując, całe to ustrojstwo jest skomplikowane, drogie i niewygodne. Czyli bez sensu.
-
Tyle kosztuje, bo są idioci gotowi tyle zapłacić. Wyprodukowanie pewnie kosztuje 50 a z podklejonymi szwami 70.
Obawiam się, że 70 zł to zdecydowanie za mało nawet na same materiały :>
-
Wilku kupił Apidura Frame Bag za 800
Materiał (https://www.profabrics.co.uk/products/x-pac-vx21-performance-pack-material?variant=6809805251) 120 w detalu w UK czyli w hurcie u Chińczyka 40 max. Suwaki, paski, rzepy 40, szycie ze 20. Razem 100.
Koniaczku?
-
A Cordura z Chin..? ;>
Nie będę zdradzał jakie są koszty produkcji, ale zapewniam, że dużo więcej. W Chinach szycie wychodzi pewnie taniej, ale przy małej produkcji się nie opłaca - trzeba się jakoś dogadać i móc dopilnować, żeby zostało odszyte poprawnie. W dodatku można dorobić się konkurencji :P
-
Niech będzie 200. Wiele to nie zmienia.
-
Jeżdżę w terenie więcej od ciebie i nie odczuwam potrzeby przesiadania się na jakieś torebunie za grubą kasę.
Syty głodnego nie zrozumie, jak zaczniesz jeździć szybko i nauczysz się minimalizowac bagaż - to zrozumiesz do czego są takie torby, coś jednak wnoszą.
A kiedy ty oduczysz się zadzierać nosa?
-
Uważaj bo zaraz sobie nosek złamiesz o sufit.
Na Transalpie z takim bagażem jak widziałem na zdjęciach z tej jednej czy dwóch wypraw jakie wrzucałeś - to kupę w majtki możesz zrobić, a nie jechać; pchałbyś każdy podjazd.
Jakoś przejechałem bez większych problemów.
-
A nieść trzeba jedną ręką, bo druga trzyma łańcuch.
Ten w rowerze? ;D Tak, wiem, via ferraty. ;)
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Czuję, że sporo się nauczyłem.
-
Sory, przeczytałem transalpina :icon_redface:
Ale jaki sens ma porównywanie bagażu na dwumiesięczną wyprawę z kilkudniowym Transalpem?
-
Ten wątek jest o wyprawie terenowej - i pod takim kątem można rozważyć taki system.
Przy bagażu 10kg w teren to biorę torbę na kierownicę, trójkąt i podsiodłówkę te co mam. Plecak 10 L na plecy, worek ortlieba 10L ekspanderami do bagażnika, awaryjne graty silverteipem do ramy i wio.
A kasę wydaję na śpiwór puchowy i lekki namiot bo mogę ich używać i UL i z sakwami i na piechotę.
-
(https://lh3.googleusercontent.com/f3T374DzgV6Fi9LYp8z6c_ddHK4fHFOQFnhCVezT9EWpTrJLBxc69nOmUFLLk2-MaoaHAHidpmzxZf0=w1920-h1080-no)
@podjazdy, mógłbyś opisać, co Ci się zmieściło w tak zapakowany rower i jak ten bagaż rozmieściłeś w poszczególnych pakunkach?