Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Wyprawy i wycieczki rowerowe => Porady wyprawowe => : Keto w 17 Sie 2009, 22:43
-
Witam,
może podzielicie się swoimi, własnymi przemyśleniami i doświadczeniami na temat bezpieczeństwa swojego i całego dobytku, który ze sobą wieziemy na samotne wyprawy. O ile wyjazdy ze współtowarzyszem/ką nie stanową aż tak dużego problemu to już samotne noclegi w namiocie przyprawiają o dreszczyk emocji. Dotrwamy w komplecie do rana, czy też nie itd. w tym temacie.
Pozdrawiam
-
Dużego doświadczenia to ja nie mam ale wydaje mi się, że jeżdżąc samotnie "odpukać":
- jest się bardziej narażonym na potrącenie przez samochód (niektórzy kierowcy zwalniają dopiero widząc grupkę rowerzystów, a to i nie zawsze)
- w przypadku zasłabnięcia czy czegoś takiego w odludnym miejscu ciężko o pomoc.
A co do noclegów na dziko to największym zagrożeniem są chyba ludzie (głównie młodzież, nawalona, szukająca zaczepki) dlatego warto unikać miejsc, gdzie można by ich spotkać.
-
Fakt, mogę potwierdzić, że największe zagrożenie jest ze strony ludzi. Niektórzy w dość odludnych terenach czasami bardzo dziwnie reagują na sakwiarza - myślę że patrzą niekiedy jak na dziwoląga (że też jemu się tak chce jechać albo - taki obładowany rowerem jedzie, pewnie na samochód nie stać i tym podobne bzdury).
-
Myślę że to nie kwestia stać nie stać tylko ewidentnie widać że sam i nie stąd Więc dla grupki wyrostków cel bezpieczniejszy (mniejsze prawdopodobieństwo że koś ich rozpozna itp)
Ja jeżdżąc samemu na noc zaszywam się z dala od cywilizacji, dróg itp Małe raczej prawdopodobieństwo aby w takim miejscu ktoś się napatoczył (chyba że Cię wcześniej przyuważy) Zwracam uwagę czy w pobliżu miejsca noclegowego nie ma śladow "miejsc schadzek" itp Staram się rozbijać zazwyczaj tuż przed zmrokiem i cały dobytek chować przed oczami ciekawskich
-
Mam pytako. Jak jediecie na samotne wyprawy to jak zabespieczacie rower? Bo ja mam namiot jednoosobowy i nie mam mozliwości schoania roweru do namiotu. Czy używacie jakiś specialnych zabespieczeń?
-
zapięciem przypinam rower do masztu namiotu i heja! Jakby ktoś majstrował przy rowerze, to mnie obudzi. Co potem, to zależy od tego, kto to będzie ;)
Ale tak naprawdę najlepszym zabezpieczeniem jest nocowanie w odludnych miejscach, gdzie nikt się w nocy nie napatoczy :)
-
Ja tak na prawdę to nie stosuję żadnych zabezpieczeń. Jeżdżąc samemu nie zabieram namiotu tylko taki...daszek, zapięcia do roweru. Śpię pod gołym niebem lub pod wspomnianym daszkiem. Nic mi się do tej pory nie stało. Może mało to odpowiedzialne ale... Śpię najczęściej w lesie. Jak najgłębiej, ponieważ nie mam namiotu nie jestem specjalnie widoczny. Ognisk nie rozpalam, kuchenkę odpalam po zmroku bardzo rzadko. Trochę się stresowałem jak spałem na plaży ostatnio, ale nic się nie stało. Kiedyś zdarzyło mi się przysypiać w rowach przy ulicach, odjeżdżałem do wiosek jak najdalej, też nic się nie stało...
-
Rafalb spałeś w rowach przy ulicy, no to już pełen hardcore. Ale życzę Ci jak najwięcej dalszych, bezpiecznych wypraw.
Pozdro.
-
rafalb, wrzuć, proszę jakieś zdjęcie tego daszku. Ciekawi mnie to, bo może też zacznę kręcić samotnie. Taki daszek (w formie, w jakiej go sobie wyobrażam) powinien dawać więcej bezpieczeństwa, bo nie jesteś uwięziony, leżysz obok roweru itd.
Napisz też jak się sprawuje takowy podczas deszczu, zimna itp. nieprzyjemności nocnych.
Z góry dzięki
-
Ja jeżdżąc samemu na noc zaszywam się z dala od cywilizacji, dróg itp Małe raczej prawdopodobieństwo aby w takim miejscu ktoś się napatoczył (chyba że Cię wcześniej przyuważy) Zwracam uwagę czy w pobliżu miejsca noclegowego nie ma śladow "miejsc schadzek" itp Staram się rozbijać zazwyczaj tuż przed zmrokiem i cały dobytek chować przed oczami ciekawskich
Mam bardzo podobne sposoby szukania dzikiego miejsca na nocleg lecz ja rozbijam się zawsze od razu bez czekania na ciemności. Dlaczego? Bo w krajach skandynawskich czy nawet nadbałtyckich na ciemność możemy się nie doczekać. Także i zaszywanie się głęboko w lasach nie ma sensu. Ot wystarczy ustronne miejsce, do którego nie sposób dojechać samochodem.
A rower. Rower zawsze stoi obok namiotu a na nim prawie pełny komplet sakw. Rower zabezpieczam na noc tylko nocując na kempingach i wówczas także ściągam sakwy.
Tak jeżdzę od 10 lat więc jeśli miałoby się coś zdarzyć to już by to nastąpiło.
-
w jadąc przez Azję namiot rozbijałem po zmroku ale nie dlatego żeby uniknąć bandziorów a ciekawskich-w Pakistanie biały rowerzysta jest takim egzotykiem że nie da się odpędzic ludzi-często gdy pytałem kogo o droge to robiło się zbiegowisko kilkudziesięcioosobowe...masakra, zdarzyło mi się kilka razy że ktos mnie wyczaił w nocy i wtedy było ze 2-3 godziny rozmowy o tym: kim ja? gdzie? czemu rowerem?...z tym że najczęsciej było to tak że Oni mówili w urdu czy innym paszto a ja ni siląc się na angielski mówiłem po polsku:) sakw nigdy nie chowałem do namiotu-poza kempingami. opieram rower o drzewo tuz obok namiot stawiam, jeden odciąg mocuję do roweru, zawsze też mam jakąś pustą butelke PET- trochę ją zgniatam, zakręcam i wciskam pod pasek sakwy albo pod kolo... sen mam taki że myszy buszujące w ściółce spać mi nie dają więc taki trzaskający PET od razu postawiłby mnie na nogi, a i kradziejowi włos by się zjeżył. a taki 'mój patent' jeśli sił brak albo z innych przyczyn chce sobie zakończyc wcześniej dzień to gdy znajdę dobre miejsce na nocleg to nie zajmuję go za wcześnie, siedzę sobie przy drodze i czekając aż się ściemni i mniejszy ruch będzie "odpoczywam" i dopiero o zmroku brykam na biwak-nauczyłem się tego w Pakistanie-Indiach i tam świetnie się to spisywało a w Europie i Maroku też dało radę
Te wszystkie zabiegi które stosuje to tylko po to by dobrze - 'spokojnie spać' ale jeśli ktoś się przyczai i będzie chciał mnie złupić to raczej sam nie przyjdzie i co bym nie robił to i tak wezmą co wziąć mają
-
Odnośnie mojego schronienia:
1) Jak pada to nie jest zbyt komfortowo. Jak nacina od strony osłoniętej to da się spać. Jest tragicznie jak nacina akurat od strony odsłoniętej. Jak jest zagrożenie deszczem to płachtę, zamiast w "odsłonięty daszek", rozkładam w "namiot dwuspadowy" i jest już całkiem nieźle ale robi się z namiotu trumna.
2) Odnośnie zimna, no cóż...taka konstrukcja nie daje żadnej izolacji. Nawet od wiatru nie chroni. Podstawa jednak to dobry śpiwór...
Ja używam takiej płachty ponieważ jest bardzo lekka i zajmuje mało miejsca. Daje radę jak pada. Nie jeżdżę jak noce są zimne więc brak jakiejkolwiek izolacji cieplnej mi zwisa. Można też w tą płachtę się po prostu owinąć jak się nie ma śpiwora i wtedy troszeczkę izoluje. Zaletą jest "dobra widoczność" na zewnętrze. Nie jestem wygodnicki, nawet jak trochę zmoknę to nic się nie stanie. Jestem sam więc mogę się zdecydować na takie rozwiązanie bo szkodzę, jeżeli faktycznie, tylko sobie...Inna sprawa, że tą płachtę zabieram tylko na krótkie wyjazdy- do tygodnia.
Zdjęć dobrych nie mam, ale zrobię jak tylko wrócę z wyjazdu. Póki co tylko coś takiego:
(http://images48.fotosik.pl/185/fef592956d1e6dcfm.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=fef592956d1e6dcf)
I rozłożona na "dwuspadowca":
(http://images41.fotosik.pl/180/e3888bceec2174f8m.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=e3888bceec2174f8)
Zdjęcia są bardzo stare i pokazują też stary daszek. W trochę mało turystycznym kolorze i z bocznymi ściankami jeszcze. Nowa wersja jest czarna.
-
Co do bezpieczeństwa to wychodzę z założenia, że jeżeli mają mi coś ukraść to i tak ukradną. Jeśli zostawię rower pod sklepem przypięty to i tak mogą mi coś wyjąć z bagażu.
Więc po prostu nie zatrzymuję się w miejscach gdzie mi się nie podoba, albo coś jest jakby nie tak.
Chociaż żadnych nocnych przygód nie miałem, to moim zdaniem najważniejsze to nie być widocznym w czasie noclegu, no i raczej nie zwracać na siebie uwagi przed samym noclegiem (np przejeżdżająć jakąś wieś).
-
Mam dziwne przeczucia jak przejeżdżam przez miejscowości, że im mniejsza miejscowośc tym pewniej czuje się o rower i bagaż. :)
-
Chociaż żadnych nocnych przygód nie miałem, to moim zdaniem najważniejsze to nie być widocznym w czasie noclegu, no i raczej nie zwracać na siebie uwagi przed samym noclegiem (np przejeżdżająć jakąś wieś).
masz jakis przepis na to, aby w jakiejś wsi nie zauważyli rowerów z sakwami i się wszyscy nie obrócili?
płaszcz niewidzialności? :)
-
Nie, mi raczej chodzi o to, że wolę nie nocować blisko wsi. Czuję się niekomfortowo słysząc ludzi we wsi, muzykę itd. Wolę odjechać jakiś kawałek od ostatnich mijanych ludzi.
-
Jeśli idzie o to w czym spać, to mogę takie coś zaproponować:
http://www.allegro.pl/item774308258_palatka_peleryna_namiot_wojskowy_stelaz.html
super sprawa, waga dwóch pałatek i stelaży to 2kg z hakiem, pożyczałem to kilka razy i jadąc samemu to jest świetne rozwiązanie.
Do tego woziłem wojskową pelerynę w kamuflażu(waga ok.300g) jako "kołderkę" dla roweru.
Jak rzucisz na pałatkę jakieś gałęzie, to gwarantuje każdemu, że z 50m trudno będzie w lesie "wyczaić" takiego turystę rowerowego :P
-
Moim zdaniem polska pałatka to chyba najgorsze co może być. Jest ciężka i duża objętościowo jak jest sucha. Jak namoknie to już w ogóle tragedia. A schnie długo. Ja używałem i podziękowałem- nigdy więcej. Generalnie koncepcja jest niezła ale materiał tragiczny.
-
No niestety materiał nie jest najwspanialszy, ale bez przesady, nie przemaka tak tragicznie, dwie ulewy mnie pod tym złapały i dała rade. Używałem tego jako wyjście awaryjne w przypadku braku noclegu. Oczywiście NIE jest to rozwiązanie na dłuższe wyprawy :wink:
-
Taka pałatka idealnie nadaje się do zawinięcia roweru aby przewieźć go pociągiem jako bagaż. Woziłem tak rower w pociągach gdzie roweru nie można było przewozić i nie było najmniejszego problemu.
-
to jest cholernie ciężkie, waży ponad 1kg.
Nie uważam, żeby 1kg, był tak straszny w przypadku rzeczy, dzięki której spokojnie prześpimy nocke :wink: czasami wozimy więcej kg mniej potrzebnych "akcesoriów"
-
Oczywiście, że pałatka nie dorównuje namiotowi. Pisałem, że traktuje ją jako "wyjście awaryjne", jedna (większa) starczy na zrobienie zadaszenia. Ja ogólnie nie potrzebuję super świetnych warunków do spania :wink: Kiedyś jak się rozpadało w nocy, owinąłem się tylko tym ustrojstwem i dało rade... :D Tak już mi zostało po latach kilkudniowych pieszych "wycieczek" w lasach, gdzie zamiast namiotu brało się więcej wody, lub "Żuberków" :lol:
-
Do transportu rowerów pociągiem to ok. Ten materiał jest tak gruby i mocny, że nawet zębatki od korby jej nie przedrą :lol: no i nie szkoda jak się smarem ubabrze.
-
O ile w małych sklepach niesamoobsługowych nie ma na ogół problemu by rower mieć podczas robienia zakupów cały czas na widoku, o tyle zastanawiam się jak rozwiązać problem zabezpieczenia roweru (by mieć go na widoku) podczas robienia zakupów w hipermarketach (wiadomo, jedzenie jest tam sporo tansze).
Zakładam samotną wyprawę (nie ma kto przypilnować roweru)
Oczywiście ochrona nie wpuści z rowerem do środka, nawet żeby postawić go tam obok gdzie wózki, przed kasami, a jeśli przypnie się go linką do stojaka na zewnątrz, to w większosci przypadków nie będziemy go widzieć z hipermarketu, a czasu tam spędzimy sporo, bo trzeba pochodzić po hali by znalezc interesujące nas produkty i swoje odstać w kolejce do kasy, co daje potencjalnemu złodziejowi mnóstwo czasu na przecięcie linki. (ulock pewnie lepszy, ale i ciężki.) No i sprawa bagażu wyprawowego, sakw czy tam wora transportowego też nie wniesiemy ze sobą, a nie wszędzie jest depozyt.
-
W miastach i miasteczkach średniej wielkości nie ma problemu. Większość zakupów robię w markjetach typu Biedronka, Lidl, PoloMarket. W czasie 27-dmio dniowej wyprawy (jechałem sam) tylko raz nie pozwolona mi wprowadzić roweru do marketu, ale wtedy ochroniarz miał go na oku. W czasie krótszych wycieczek chyba zostawiłem rower (z sakwami) przypięty cienką linką przed sklepem - nie było żadnych problemów. W małych miastach nie ma problemu z kradzieżami rowerów, a ludzie nie chodzą z brzeszczotami w kieszeniach ;) Nawet u siebie w mieście mogłem zostawić rower na cały dzień przed Castoramą. Gdyby ktoś cię uparł to jakiś przecinak kupiłby w sklepie ;)
Czy ktoś już nie założył podobnego tematu?
-
Nie ma co ukrywać, jest to problem. Kilka razy w zeszłym roku robiłem zakupy w sklepach niesamoobsługowych. Ponieważ akurat wtedy spałem na campingu, więc dwukrotnie do sklepu podjechałem na lekko, raz zostawiłem rower w całości objuczony. Przypinałem go co prawda dość grubym łańcuchem, ale pozostaje problem bagażu.
Ja nie znalazłem sposobu na pełne zabezpieczenie roweru. Zostawiałem go w miejscach w miarę dobrze widocznych (np przy jakimś stoisku ustawionym na zewnątrz)..
Wchodząc we Wrocławiu do Empiku poprosiłem klientów ogródka restauracji o spojrzenie na niego i to wydaje mi się najbezpieczniejszą opcją, choć równie dobrze ludzie mogą zwyczajnie olać Twoją prośbę.
-
Zwykle staram się unikać prowokowania złodzieja, ale jeśli trzeba to prosiłem zwykle kogoś kto pracował w budce przed marketem. Często przy tych dużych ktoś ma jakieś stoisko. Jak dotąd nie było problemu żeby kto zwrócił uwagę na sprzęt. Choć jak wiadomo może i tak nie upilnować. Na szczęście chwilowo się to sprawdzało.
Można też poprosić osobę pilnującą wydzielonego miejsca na parking strzeżony dla klientów marketu lub czegoś podobnego w najbliższej okolicy :wink:
-
No to mala dygresja i moj patent na zostawianie roweru w sklepie... - niestety nie wypalil ...
Siakies 4 lata temu musialem wybrac gotowke z bankomatu w malym sklepie (Centra, kto byl ten wie jak to wyglada). Mialem do wyboru, albo zostawic rower przypiety na zewnatrz - i go nie widziec, albo wprowadzic go do srodka. Wybralem to drugie. Rower postawilem najblizej siebie jak to bylo mozliwe, wlaczone swiatelka (przednie walilo stroboskopem, az milo) i stanalem przed bankomatem - bokiem do tak zostawionego roweru.
Wyjmuje karte - patrze rower jest, wkladam karte - patrze rower jest, wbijam PIN - patrze rower jest, biore karte - patrze roweru nima...
Biegiem na zewnatrz, ... gosc zwial, pobieglem w lewo, a on zapewne w prawo za zakret, .. coz mialem 50% szans i kicha...
W sklepie mieli CCTV, menager od razu zawolal mnie na zaplecze, ogladnalem sobie filmik pogladowy pt: 'Jak zrobic w konia goscia przy bankomacie' i wydrukowalem podobizny sprawcow (trzech ich bylo, dwoch w zabezpieczeniu, gdybym przypadkiem pobiegl we wlasciwa strone za rowerem). Za 10 minut siedzialem juz na Garda Station, czyli na policji i gadalem z cholernie nierozgarnietym gardzista. Chlop nawet rozpoznal jednego z gosci, ale powiedzial mi, ze procedury itp. nie pozwalaja mu go scigac, ani probowac go znalezc.
I tak to po dwoch miesiacach dostalem liscik z Gardy zaczynajacy sie od slow: 'We are very sorry about your crime story'.
Jak widac jeden przypnie cienka linka rower przed sklepem, inny zostawi bez zapiecia w srodku miasta i nic. Ale jak jest zlodziej to i towar sie znajdzie. Wszystko zalezy od szczescia :(
Lepiej nie zostawiaj, albo zaangazuj kogos do popilnowania (najlepsze staruszki, matki z dziecmi, taksowkarz - to wyprobowalem)
no i duuuuuzo szczescia :D
-
jesli mowa o zagranicznych wyprawach to ja tam zwykle zostawiam rower przed takim marketem i ide do srodka i niczym sie nie przejmuje bo zwykle rzeczy w sakwach sa wiecej warte niz rower (kuchenka, aparat i inne) wiec nawet go nie przypinam. jak ktos chce to i tak ukradnie podczas kilku samotnych wypraw jeszcze nic mi nie zginelo a czasami zostawialem rower na 30 minut. w krajach europy nie ma problemow z zlodziejami. Na wschodzie (gruzja, armenia) nie spotkalem marketu wiec nie bylo problemu a tam tez nie ma problemow bo zwykle jak ktos widzial ze z sakwami to czesto nawet nie musialem placic za zakupy. Tak samo iran tez nie bylo problemu. Nawet w turcji zostawialem rower przed sklepem na dluzszy czas bez zapinania i bez pilnowania i nie ma pronlemu.
-
zgadzam się z Tomaszem. W Europie nie ma czego się bać, zawsze też zostawiam rower przed wejściem i śmiało idę robić zakupy. Nawet nie wyglądam podczas robienia zakupów czy nadal stoi, jak to było kiedyś. Dobrze obładowany rower nikt nie ruszy, trzeba sobie z nim jeszcze poradzić... No chyba, że złodziejem będzie inny sakwiarz, ale to raczej wykluczamy :) Tym bardziej pamiętajmy, że teraz wszędzie są kamery, a więc złodziej wcześniej czy później zostanie schwytany.
-
Tym bardziej pamiętajmy, że teraz wszędzie są kamery, a więc złodziej wcześniej czy później zostanie schwytany.
:lol:
-
Tym bardziej pamiętajmy, że teraz wszędzie są kamery, a więc złodziej wcześniej czy później zostanie schwytany.
tiaaa.. wlasnie popatrz na moj post wyzej
-
Właśnie, dużo zależy od państwa. Myśmy w Grecji zostawiali rowery na zewnątrz, nie przypięte, tylko oparte o murek. Nikt nigdy niczego nie swędził. Tam nawet ludzie zostawiają kluczyki w stacyjce i idą na zakupy. W Polsce to co innego, przydałyby się wszędzie takie parkingi jakie są w Silesia City Center - parking dla rowerów z kamerą i specjalnym parkingowym, który daje Ci numerek z miejscem postojowym :D
-
Jeśli mogę wtrącić słówko. Panie Robercie, wspominał Pan o ochroniarzach. Proponuję po prostu zapytać się ich, czy przez parę minut nie mogli by popilnować rowerku. Myślę, że się zgodzą całkowicie za darmo. Pozdrawiam!!
-
najlepiej poprosić kogos o rzucenie okiem zawsze sie ktoś znajdze :)
a pod małym sklepem to nie ma problemu raczej chyba.
ogólnie im mniejsze miasta tym ludzie jakoś bardziej spokojni i przyjaźniej nastawieni :)
-
A co myślicie o tym, gdyby np. odkręcić pedał? W ten sposób przynajmniej uniemożliwiamy ew. złodziejowi szybka ucieczkę na rowerze. Pedał oczywiście bierzemy ze sobą do hipermarketu.
Pozdrawiam
BG
-
Ktoś podrzucał pomysł na rozpięcie hamulców i założenie małej kłódeczki na łańcuch ;)
-
predzej juz ta kłódka ale jednak dalej jest problem bagażu...
najlepiej chyba psa zabrać żeby pilnował :)
-
Panie Robercie, wspominał Pan o ochroniarzach
:shock: wystraszyłem się... przez chwilę myślałem że to do mnie ;)
Jeśli mogę wtrącić słówko
wtrącaj się więcej :)
-
hehhe..to było do Pana Robertacb, autora tematu :D
-
A co myślicie o tym, gdyby np. odkręcić pedał?
O matko, może jeszcze nadpiłować kierownicę, żeby się złodziejowi w rekach rozpadła :roll:
-
Świetna puenta :D
-
ja tak robię bo mam długą linkę zabezpieczającą.
Tyle tylko, że złodziej przecina linkę nożycami w jakieś 3-5 sekund. Dużo pewniejsze są U-locki.
-
O matko, może jeszcze nadpiłować kierownicę, żeby się złodziejowi w rekach rozpadła
Różnica między odkręceniem pedału a wszelkimi pomysłami typu nadpiłowania kierownicy, czy rozpięciu hamulców polega na tym, że na rower bez pedału złodziej nie wsiądzie (ślepy nie jest). Pedał jest mały, można go wziąć ze sobą, łatwo się odkręca.
-
łatwo się odkręca.
hmm... :roll:
-
Jak był bardzo długo nie odkręcany i jest "zapieczony", to rzeczywiście może być kłopot. Ale przecież można przed wycieczką odkręcić (i zakręcić) u siebie, przy użyciu odpowiedniego sprzętu. Ja przed chwilą poszedłem do swojego roweru i odkręciłem pedał. Zajęło mi ok. 10 sekund. Ostatnio wkręcałem pedały jesienią, gdy zamieniałem na SPD.
-
Jeśli masz wejście na imbus od wewnętrznej strony, to jeszcze jakoś ujdzie... Ale ten patent zobaczyłem dopiero przy nowych pedałach Ani i byłem zachwycony prostotą pomysłu.
-
ja tak robię bo mam długą linkę zabezpieczającą.
Tyle tylko, że złodziej przecina linkę nożycami w jakieś 3-5 sekund. Dużo pewniejsze są U-locki.
szczególnie jak u-locka przypinasz np do stojaków rowerowych/barierki, które są jakości beznadziejnej i złodziej może je przeciąć bez żadnego problemu. Chyba liczysz na to, że ludzie zwrócą uwagę :lol:
-
Nie wiem, o co chodzi z tym imbusem. W moich pedałach, tuż przy gwincie, jest miejsce, gdzie nakłada się zwykły klucz i odkręca. może są różne typy pedałów i przy niektórych odkręcenie pedału jest trudne.
Generalnie pomysł z pedałem polega na tym, żeby nie zastawiać na złodzieja pułapek, działających na zasadzie, że jak będzie usiłował uciec na rowerze, to zrobi sobie krzywdę (bo mu odpadnie kierownica albo nie zadziałają hamulce) i przy okazji zniszczy nam rower. Chodzi o to, żeby go zniechęcić do podjęcia próby, bo widzi, że na tym rowerze (bez pedału) i tak nie ucieknie. Nie wiem, co innego można zrobić (odkręcić ?), ale można pójść w tym kierunku.
-
Oglądałem kiedyś taki serial, w którym główny bohater (psychiatra) przyjeżdżał do pracy na rowerze i zabierał koło do gabinetu. Problem jest taki, że czego byś nie odkręcił, czy będzie to koło, pedał, czy siodło, to zawsze znajdzie się ktoś, kto buchnie rower dla części.
U-lock zwiększa wagę roweru o 20% i też nic nie gwarantuje.
Innymi słowy, roweru przed kradzieżą zabezpieczyć się nie da do końca. Dopóki nie będziemy mieli ubezpieczeń od kradzieży roweru, dopóty będziemy trząść portkami zostawiając go gdziekolwiek.
-
Oglądałem kiedyś taki serial, w którym główny bohater (psychiatra) przyjeżdżał do pracy na rowerze i zabierał koło do gabinetu. Problem jest taki, że czego byś nie odkręcił, czy będzie to koło, pedał, czy siodło, to zawsze znajdzie się ktoś, kto buchnie rower dla części.
U-lock zwiększa wagę roweru o 20% i też nic nie gwarantuje.
Innymi słowy, roweru przed kradzieżą zabezpieczyć się nie da do końca. Dopóki nie będziemy mieli ubezpieczeń od kradzieży roweru, dopóty będziemy trząść portkami zostawiając go gdziekolwiek.
hmm ubezpieczenia są (były?) oytałem o to kilka lat temu i o ile się nei myle było to ocs w granicach 25-30% wartości roweru :D
także powodzenia :)
-
Hmm, byłem przekonany, że ubezpieczenia rowerowe są tylko OC, a nie ma takich od kradzieży pojazdu. Tym niemniej, 25-30% wartości, to niejednokrotnie jest kwestia tysiąca i więcej złotych, co w sumie cały sens tych ubezpieczeń niweluje.
-
Hmm, byłem przekonany, że ubezpieczenia rowerowe są tylko OC, a nie ma takich od kradzieży pojazdu. Tym niemniej, 25-30% wartości, to niejednokrotnie jest kwestia tysiąca i więcej złotych, co w sumie cały sens tych ubezpieczeń niweluje.
nie mam na to żadnych papierów, kiedyś kupując ubezpieczenie przed wyjazdem,zzapytałem o ubezpieczenie od kradzieży i takie info dostałem
-
najlepiej to chip pod siodełko albo najlepiej w obonie albo w ramie żeby złodziej nie mógł sie go pozbyć i w razie kradzieży policja helikopter cbś i antyterroryści :)
albo ew szelki i rower na plecy do sklepu i udawać że to taki plecak zmyślny
albo jeszcze 200 metrów łańcucha i samemu się przykłuć do roweru na czas zakupów to jak złodziej odjedzie to razem z nami i koszykiem konserw wiec jeszcze ochrona się włączy w pościg bo nei zapłaciliśmy za towar :)
albo jeszcze może jakieś ubarwienie maskujące przygotować i chować w krzakach :)
albo jeszcze szpilke wbitą na sztorc zostawiać w siodełku, tylko żęby sie potem nei zapomnieć :)
a ogólnie ja tam wierze że ludzie aż takie mędy nie są żeby kraść jak tylko zobaczą cokolwiek wartościowego...
-
z tym chipem to całkiem niezły pomysł :mrgreen:
http://allegro.pl/listing/search.php?string=lokalizator&from_showcat=1&category=0
np ten:
http://allegro.pl/item987214965_mini_lokalizator_podsluch_gsm_powiadomienie_100.html
można by jakoś pod błotnikiem go przyczepić czy pod siodełkiem.... czas czuwania 7 dni.... :P
-
najlepiej to chip pod siodełko albo najlepiej w obonie albo w ramie żeby złodziej nie mógł sie go pozbyć i w razie kradzieży policja helikopter cbś i antyterroryści :)
albo ew szelki i rower na plecy do sklepu i udawać że to taki plecak zmyślny
albo jeszcze 200 metrów łańcucha i samemu się przykłuć do roweru na czas zakupów to jak złodziej odjedzie to razem z nami i koszykiem konserw wiec jeszcze ochrona się włączy w pościg bo nei zapłaciliśmy za towar :)
albo jeszcze może jakieś ubarwienie maskujące przygotować i chować w krzakach :)
albo jeszcze szpilke wbitą na sztorc zostawiać w siodełku, tylko żęby sie potem nei zapomnieć :)
a ogólnie ja tam wierze że ludzie aż takie mędy nie są żeby kraść jak tylko zobaczą cokolwiek wartościowego...
wow, dziewczyno... zmień dilera :mrgreen:
:wink:
-
Nie wiem, o co chodzi z tym imbusem. W moich pedałach, tuż przy gwincie, jest miejsce, gdzie nakłada się zwykły klucz i odkręca. może są różne typy pedałów i przy niektórych odkręcenie pedału jest trudne.
I latanie z kluczem za każdym razem...
Z tym imbusem to chodzi o to: http://sparrow-bike.pl/zdjecia/584_2.jpg
-
i gdzie niby ten imbus wsadzisz jak pedał będzie przykręcony ?
-
U-lock zwiększa wagę roweru o 20% i też nic nie gwarantuje.
Gdyby U-lock miał zwiększyć wagę roweru o 20%, to rower musiałby ważyć około 8 kg :D
Dobry U-lock kosztuje około 300 zł i jest to najlepsze ubezpieczenie. A gwarantowane w życiu, to wiesz co jest.
-
Była swego czasu bodajże nawet w jakiejś gazecie taka informacja...
Facet przypiął rower do ok. 100-kilogramowego skrzydła metalowej bramy.
Kiedy wrócił, okazało się, że złomiarze ukradli całą bramę... a przy
okazji i przypięty do niej rower... ;-)
Mnie tak ukradli rower w zeszłym roku - zostawiłem na parę dni rower
przypięty do barierki, która okazała się mocowana na śruby, a nie
zespawana. Złodzieje odkręcili śruby i uchylili barierkę na tyle, żeby
wysunąć ulocka.
stojaki na rower, zwykle są właśnie na śruby przymocowane do ziemi....
wg mnie największe zabezpieczenie, to porządny gruby łańcuch + grube drzewo/latarnia...
-
http://allegro.pl/item987214965_mini_lokalizator_podsluch_gsm_powiadomienie_100.html
można by jakoś pod błotnikiem go przyczepić czy pod siodełkiem.... czas czuwania 7 dni.... :P
jasne tylko GSM daje dokładnośc do stacji nadawczej, myślę, że można to o kant dupy potłuc :)
ten pierwszy ma GPS wiec jest ok, ostatnio zresztą o tym z kimś rozmawiałem (wsadzeniu GPSa do ramy), zresztą mogłaby tka robić policja , ze by rozwalić jakieś szajki :)
-
a ogólnie ja tam wierze że ludzie aż takie mędy nie są żeby kraść jak tylko zobaczą cokolwiek wartościowego...
Statystycznie rzecz biorąc rzeczywiście nie są. Rozumiem jednak, że w tym wątku chodzi o to, żeby spróbować znaleźć w miarę mało kosztowny sposób (koszt zarówno finansowy jak i naszego wysiłku i czasu), żeby zminimalizować ryzyko, gdy trafi nam się niestatystyczny, nazwijmy go, obserwator naszego roweru.
Ja bym podzielił zabezpieczenia, o których mowa wyżej na trzy grupy:
1. Zniechęcające do samego "aktu" złodziejstwa
2. Utrudniające ten akt
3. Ułatwiające schwytanie złodzieja po fakcie
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stosować kilka zabezpieczeń równocześnie. Oczywiście każdy sam zdecyduje, ile i jakie zabezpieczenia zastosować. W tym wątku podajemy pomysły. Tak ja to rozumiem.
-
i gdzie niby ten imbus wsadzisz jak pedał będzie przykręcony ?
no tu: http://b2.s3.quickshareit.com/584_26f369.jpg
przecież korby dziury do pedałów mają na wylot i masz dostęp imbusem bez większych problemów
-
W tym wątku podajemy pomysły. Tak ja to rozumiem.
no mi się wydaje że w poprzednim poście podałam parę cieawych pomysłów które po użyciu moga tak zaskoczyć złodzieja ze stanie w szoku i zapomni o kradzieży :P
btw. dilera mam spoko mogę się raczej podzielić :P
-
zegarynka, Dziel się dziel
Co do zabezpieczeń to słyszałem, że jak ktoś jest na biwaku to przywiązuje za pomocą żyłki kilkumetrowej rower do masztów namiotów jak złodziej kradnie to razem z właścicielem
Pozdrawiam Anioł
-
Równie dobrze można sobie przywiązać taką żyłkę do nogi :D Na bank poczujemy jak ktoś rusza rower.
-
Równie dobrze można sobie przywiązać taką żyłkę do nogi :D Na bank poczujemy jak ktoś rusza rower.
Czy ja wiem,rower z nogą jest chyba łatwiej ukraść niż z całym namiotem ;-)
-
Czytając powyższe dochodzę do wniosku, że cudownie jest mieć duży przedsionek w namiocie ;) .
-
...
-
Czytając powyższe dochodzę do wniosku, że cudownie jest mieć duży przedsionek w namiocie
rozbijasz się pod supermarketami? ;)
-
Czytając powyższe dochodzę do wniosku, że cudownie jest mieć duży przedsionek w namiocie
rozbijasz się pod supermarketami? ;)
może w środku na dzialne warzywnym? :P
-
Preferowałbym inny dział ;) .
A moja wypowiedź odnosiła się do postu Anioła :) .
-
historia pewnej znajomości...Zaczęła sie od zgubienia kurteczki (trzeba było po nią wrócić) a skończyła w dniu kiedy-po 3 latach jeżdżenia z kurteczką-ktoś prrzed sklepem z bagażnika kurteczkę gwizdnął..Ale generalnie-jeżdżę samotnie i nic nie ginie...Po Polsce :-)
-
to fajna kurteczka musiała być jak nic więcej nie zginęlo :)
-
Coś podobnego prezentował Średni na zlocie. Pokazem chyba jednak nikogo nie przekonał. ;)
-
Miał model bezżyłkowy.
Sadzę jednak, że Ty bardziej się zestresujesz z tym urządzeniem niż bez niego.
Np pod namiot podejdzie jakiś pies i uruchomi maszynkę. Ty wylatujesz z namiotu i masz kłopoty. :D
Poza tym nawet jak ktoś "ludzki" zbliży się w okolice namiotu to najbezpieczniej nie wychodzić z niego.
Aby tylko po cichu roweru nie wziął zastosuj jakąś linkę.
PS: Używam ulocka, więc przypinam do młodniaka albo skuwam i kładę obok namiotu
-
Rozciąganie linki wokół namiotu brzmi dość abstrakcyjnie. Jak już ktoś chce wyjca to lepiej za koło złapać (jak ktoś ruszy rower to wtedy wyje). Ja osobiście przypinam rower do stelaża namiotu, jak ktoś będzie chciał buchnąć to hałas też będzie.
-
Wystarczy że jakiś zwierzak (jeż?) poruszy linkę i okoliczna wioska się dowie gdzie nocujesz ;)
Ja przypinam rower linką do jakiegoś badyla i/lub przykrywam plandeką. Ale bardziej niż nocnej 'napaści' obawiam się że w nocy spadnie deszcz i rano będę musiał się babrać w mokrym trawsku :P
-
Jak złodziej złapie rower i włączy alarm to zanim się wygramolisz z namiotu to odjedzie w siną dal.
Jakby emes miał tak spięte sakwy alarmem to mógłby mieć większe kłopoty jakby okazało się, ze czeka na nich 5 drabów. Po prostu wartościowe rzeczy trzeba chować do namiotu. oczywiście w tym namiocie należy w tym czasie przebywać.
-
Nie zdarza się chyba jeszcze nigdy w historii wyprawowiczów by ktoś zabrał w nocy rower :D
-
Zdarzyło się, jednej ekipie na Ukrainie zniknęło kilka rowerów chyba.
-
Historyjka na temat: pod jednym z marketów w Norwegii widziałem rower zostawiony na stojaku, czekał na właściciela już chyba kilka lat bo mocno zardzewiał. Zostawił znaczy się przyjdzie po niego! Na pierwszych wyjazdach wrzucaliśmy z kumplem rowery do przedsionka, skuwaliśmy pod marketami dwoma linkami, a czasem jeden zostawał na czatach. Dziś rowery leżą pod pałatką, spięte byle jak. Na potencjalnego klienta na nasz sprzęt trafiliśmy raz, sorki ale był nazwijmy to delikatnie mocno ciemnej karnacji, prawie czarny :) hehe. Pod marketami stosujemy się do jednej zasady jak najbardziej na widoku !!!!, spinamy linką i sakwę z papierami i sprzętem foto zabieramy ze sobą. Na razie zdaje egzamin!
-
To teraz moja historyjka. Nie wiem czy już gdzieś o tym nie pisałem, ale powtórzyć się nie zaszkodzi.
Rzecz się dzieje pod jednym z centrów handlowych w Rumunii. Świeżo po wybraniu z bankomatu 200 Lei, spiąłem rower i poleciałem szukać baterii. Z 20 minut za nimi latałem i nic. I nawet dobrze, że nie znalazłem, bo nie miałbym za co je kupić. Jak się okazało po moim powrocie do roweru, portfel, jak gdyby nic, leżał sobie tam gdzie go zostawiłem: czyli na siodełku. W pobliżu siedziało kilku młodych i tylko mi pomachali dając do zrozumienia, że pilnowali :)
-
Coś ode mnie :
Jako, że jestem mocno przesiąknięty typowo naszym myśleniem "trzeba pilnować bo ukradną".
To przez peirwsze dni w Austrii i dalej w Italii bardzo się bałem zsotawiać rower, aż zrozumiałem , że nie ma czego.
Starałem się poprosić panią na kasie w jakimś markecie, żeby mi popatrzyła na rower, bo chciałbym coś isc kupić.
Kobieta dziwnie na mnie popatrzała po czym przerzuciła wzrok na rower... i znowu na mnie.
Zapytała czy ten rower jest mój. Ja lekko zbity z tropu potwierdziłem.
Po czym ona zapytałą - to w czym problem? :D
W tym momencie zostałem oświecony, że nie każdy ma takie podejście do własności jak Polacy i ludzie najwidoczniej nie rozumieją, że jeśli coś jest moje to jak ktoś mi to może zabrać...
niesamowite.....
Od tej pory nie zapinałem roweru przed marketami i traciłem się na 20min w sklepie ... :D
-
a jedziesz do Włoch? Albo Holandii? ;D
-
Hej
Chciałem się zapytać osób które podróżują same, jak mija wyprawa jadąc samemu, w sumie poznaje się ludzi po drodze ale to nie to samo jak się z kimś jedzie, czy macie jakieś fobie z tym związane. Nie wiedziałem gdzie wpisać więc tutaj wpisuje.
Pozdrawiam
-
Ja mam pozytywne doświadczenia. Są oczywiście plusy i minusy takiego podróżowania.
Do plusów zaliczam:
- nikt nie czeka, ja nie czekam, nikt nie narzeka - jadę tyle ile mogę i na ile mam chęć
- gdy jedziesz samemu dużo więcej ludzi których spotykasz inicjuje kontakt, spotykasz się z dużo większą chęcią ewentualnej pomocy, serdecznością
- zawsze można kogoś spotkać na trasie i się z nią/nim kawałek przejechać i często powstają z tego długie i sympatyczne znajomości z ludźmi z całego świata
Do minusów:
- zostawienie roweru - zawsze jest ten stres, że już go nie znajdę po wyjściu ze sklepu czy jakiegoś zwiedzanego obiektu
- rozbicie bagażu na kilka rowerów - narzędzia itp.
To może zabrzmi nieco górnolotnie, ale jeśli chcesz dobrze poznać samego siebie to pojedź w samotnie w podróż. Nie ja to wymyśliłem :)
-
Świetne towarzystwo można znaleźć po drodze. Tylko nie zawsze trasa się pokrywa i ludzie z zagranicy bywają rozrzutni (kempingi, restauracje.. hotele ::)) Plus jest taki, że nawet jeśli nie spasują to można porzucić bez konsekwencji :P
Rolę stróża może pełnić u-lock ;) Niestety to dodatkowy kilogram.
-
Ja raczej zawsze spotykałem niskokosztowych ;-)
ULock - owszem, ale sakw nim nie zabezpieczysz. Wiadomo, że portfela/aparatu/dokumentów tam nie zostawiam, no ale zawsze ktoś może Ci bałaganu narobić. Nawet kradzież narzędzi rowerowych może być dokuczliwa :/
A z plusów jeszcze na wesoło: w północnej części Norwegii byłem dokarmiany chyba na co drugim parkingu, głównie przez Duńczyków (a wcale "źle" nie wyglądam) ;-)
-
Ja raczej zawsze spotykałem niskokosztowych ;-)
Spotkałem Niemca, który cieszył się, że znalazł fajny hotel w Albanii za 30 euro. Uważał, że 20 euro to tanio.
ULock - owszem, ale sakw nim nie zabezpieczysz. Wiadomo, że portfela/aparatu/dokumentów tam nie zostawiam, no ale zawsze ktoś może Ci bałaganu narobić. Nawet kradzież narzędzi rowerowych może być dokuczliwa :/
Zapomniałem, że można jeździć z sakwami ;) Jeśli nie miałem roweru na widoku to wszytko brałem ze sobą.
-
Pisząc niskokosztowych miałem na myśli spanie na dziko.
A wracając jeszcze do głównego nurtu - wszystko zależy od tego jaki człowiek ma charakter. Mnie samotne wycieczki bardzo wyciszają - wszyscy znajomi mi potem mówią że jakiś małomówny się zrobiłem. Ma się czas na przemyślenie różnych spraw - nie mam tu na myśli jakieś głębokiej "autopsychoanalizy", ale przyznaję, że najlepsze pomysły "inżynierskie" miałem właśnie na samotnych wyprawach albo śpiąc pod namiotem :)
Do minusów - wieczorem/rano jest więcej roboty - namiot trzeba ogarnąć, pilnować gotowania, jakieś zapiski z trasy itp.
-
To dobrze bo to moja pierwsza wyprawa i ostatnio sporo mysle przed wyjazdem
-
Właśnie niedawno wróciłem z samotnego wyjazdu. Jechaliśmy we dwóch ale już pierwszego dnia zostałem sam. To pierwszy taki samotny wyjazd i muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobało. W zasadzie żałowałem jedynie tego, że sam muszę sobie zdjęcia robić :) Poza tym wypas..jadę gdzie chcę, jadę ile chcę, zatrzymuję się kiedy mi pasuje, odpoczywam gdzie chcę i ile chcę, zakupy robię wtedy kiedy chcę, śpię gdzie chcę. Więcej plusów niż minusów.
-
co to za wyjazd był?
-
http://rowerowanie.pl/readarticle.php?article_id=690
-
Furman zdjęcia super,
-
O właśnie - Furman przypomniał mi jeszcze o zdjęciach. Prawie już odwykłem od robienia ich sobie ;-) Wożę mały statyw, ale jakoś nie chce mi się go używać.
-
Samotna wyprawa, przy wszystkich ograniczeniach, daje totalną wolność. I to jest to, co najbardziej lubię w rowerze. Gdzie chcę, kiedy chcę, jak chcę...
Marek
-
1. Jak to jest kąpiecie się w rzekach, jeziorach po drodze?
A powiedzcie mi porozumiewanie się z za granica okolice Chorwacji, Słowenii, Austrii, Czech jak wyglądają ?
-
Ja słucham audiobooków i na razie przynajmniej jeżdżę sam, ale dużo tego nie było do tej pory.
-
1. Jak to jest kąpiecie się w rzekach, jeziorach po drodze?
Oczywiście, jak tylko jest okazja to się kąpię.
Pewnie, że staram to tak jakoś zrobić żeby po wyjściu nie zostać z samymi kąpielówkami.
-
A powiedzcie mi porozumiewanie się z za granica okolice Chorwacji, Słowenii, Austrii, Czech jak wyglądają ?
Jeśli ludzie chcą się dogadać to się dogadają nawet jak nie znają języka. A jak nie chcą się dogadać albo pomóc to i znajomość języka nie pomoże ;)
Czesi spokojnie po polsku rozumieją (no może unikaj słowa "szukać/poszukać"), jak Czech mówi powoli też go zrozumiesz.
W Austrii po niemiecku, choć z młodymi bez problemu po angielsku.
Co do Słowenii i Chorwacji - niedługo jadę więc zobaczę jak to będzie :)
Kiedyś jeden turysta pokazał mi ciekawy patent. Woził ze sobą niewielkich rozmiarów turystyczny słownik obrazkowy, było tam z 500 ikonek, które pozwalały ogarnąć chyba każdą standardową sytuację w podróży.
O była to ta książeczka "bez słów": http://www.langenscheidt.de/Langenscheidt-Ohne-Woerter-Buch-Buch/978-3-468-29840-0
-
Podróżowałem onegdaj po Czarnogórze (sąsiad Chorwacji) i bez problemu można było się porozumieć. Serbsko-chorwacki nie jest aż tak odległy od mowy piastów. Jak kto jeszcze liznął rosyjskiego, to już bez problemu powinien się dogadać.
Najważniejsze, że słowa: chleb, woda, mleko, piwo i wino znaczą to samo :D
EDIT:
Słownik obrazkowy firmy Boxo można dostać u nas bez problemu.
-
Serbski i chorwacki mają się do siebie mniej więcej tak jak czeski do polskiego.
Czarnogóra to specyficzny region, gdzieniegdzie mówią po chorwacku, gdzie indziej po serbsku, niektórzy po czarnogórsku. Bywa zabawnie z tego powodu.
-
Wracając do pytania pierwszego - przejechałem wiele tysięcy kilometrów samotnie i - podobnie jak przedmówcy - są plusy i minusy takiego podróżowania.
Zaletą jest wspomniana już wolność i swoboda. Jadę i odpoczywam według swojego upodobania, zmęczenia, głodu i pragnienia.
Nie boję się zostawiać roweru z sakwami, gdy idę zwiedzać, choć rzeczy cenne noszę ze sobą, a rower przypinam linką.
Mam też swój patent antykradzieżowy. Ustawiam przerzutki na najwyższy bieg. Nie da się wtedy normalnie ruszyć obciążonym rowerem z miejsca. Liczę na zaskoczenie ewentualnego złodzieja :>
I w Polsce i w Europie kąpałem się zawsze w rzekach, jeziorach i w morzu. Jak była okazja (np. jadąc wzdłuż Lazurowego Wybrzeża), to kąpałem się na każdym postoju, kilka razy dziennie :)
Z Chorwacji znam tylko Zagrzeb. Będąc tam, miałem wrażenie, że wszyscy ludzie znają angielski - i młodzi i starsi. Ale zrozumieć można było także chorwacki. A słoweński jest jeszcze bardziej zbliżony do naszego.
-
Serbski i chorwacki mają się do siebie mniej więcej tak jak czeski do polskiego.
nie mogę się zgodzić, są do siebie naprawdę o wiele bardziej podobne niż polski i czeski.
jendrzych, akurat z chlebem tak prosto nie jest.
Chorwaci mówią kruh, Serbowie powiedzą hljeb.
Na Bałkanach ludzie są raczej otwarci i chetni do dogadania sie, więc nawet nie znając języka nie powinno się mieć kłopotów. :D
-
Na Bałkanach ludzie są raczej otwarci i chetni do dogadania sie, więc nawet nie znając języka nie powinno się mieć kłopotów
O tak! Przezabawnie było, gdy w pociągu sypialnym z Belgradu do Podgoricy konduktor zatracił gdzieś dokumenty mojej towarzyszki podróży, osobą, która stanęła w naszej obronie i wyłuszczał mundurowemu nasze racje, był przemiły Rom, który nie znał ani serbskiego, ani chorwackiego :D
-
Mialam na mysli sytuacje typu pytanie o nocleg, zakupy w sklepie lub pytania o drogę, co do dogadywania się w pociągach to jest ono dla mnie trudne, a czasami niemożliwe również w języku polskim z Polakami i w Polsce, zatem nie próbuję tej trudnej sztuki w innych krajach.
-
Dłuższych samotnych wyjazdów do tej pory nie miałem, aczkolwiek zgodzę się z przedmówcami o zaletach i wadach. Lubię się wypuścić w trasę i przemyśleć kilka tematów. Człowiek jest wówczas taki kreatywny. Muzyka? Nie słucham nigdy podczas jazdy. Wolę szum lasu, czy ptaków :D
Zastanawiam się nad kąpielą w rzekach. Nie boicie się,że z "czymś" wrócicie po takiej kąpieli?
-
A z czym można wrócić z kąpieli w rzece?
-
Zastanawiam się nad kąpielą w rzekach. Nie boicie się,że z "czymś" wrócicie po takiej kąpieli?
Jak nie masz innych opcji kąpieli to po takiej podroży z braku higieny i tak możesz z "czymś" wrócić :) Osobiście korzystam z każdego źródła wody które nie śmierdzi i nie widać kwitnięcia lub innych zanieczyszczeń powierzchniowych
-
Z łososiem?
-
Zastanawiam się nad kąpielą w rzekach. Nie boicie się,że z "czymś" wrócicie po takiej kąpieli?
Ja czasem wracam z czyst(sz)ymi ciuchami ;) I bardzo taką zdobycz sobie cenię.
-
Zastanawiam się jak wasze partnerki na to jak jedziecie?
-
Jadą z nami:)
A jak nie mogą to się cieszą naszym szczęściem (powaga).
-
Zastanawiam się nad kąpielą w rzekach. Nie boicie się,że z "czymś" wrócicie po takiej kąpieli?
Ja po powrocie z pewnej wycieczki musiałem pójść do lekarza i wydać na lekarstwa kilka stów. Nie warto ignorować pewnych sygnałów - jeśli w danej rzece miejscowi nie kąpią się we wtorki i czwartki to znaczy, że z rzeką jest coś nie halo (np elektrownia i fabryki spuszczające ścieki w poniedziałek i środę wieczorem).
Nie polecam też kąpieli w morzu w pobliżu portów. Raz że morską wodą ciężko się realnie odświeżyć(dużo osób kąpie się również po morskiej kąpieli) i spora część szamponów i mydlin marnie się w słonej wodzie pieni. Dwa, że przy portach woda czysta nie jest. W Odessie na pewno.